Przypomnijmy, że około dwa miesiące temu Rui Pedro Gonçalves Pinto został zatrzymany przez węgierską policję w związku z europejskim nakazem aresztowania wystawionym przez prokuraturę generalną w Portugalii. W swoim rodzimym kraju współzałożyciel „Football Leaks” jest ścigany za cyberprzestępczość, bezprawny dostęp do danych utajnionych oraz próbę wymuszenia.
Pinto miał zażądać m.in. od FC Porto i Sportingu pieniędzy za tzw. milczenie.
Sąd na Węgrzech początkowo postanowił zwolnić 30-latka z więzienia i zarządził areszt domowy. Wówczas portugalskie władze odwołały się od tej decyzji. Teraz wydano wyrok, w ramach którego haker miałby został przejęty przez portugalski wymiar sprawiedliwości.
Prawnicy Pinto odwołali się jednak od tego postanowienia węgierskiego sądu i oczekuje się, że sąd apelacyjny wyda orzeczenie w przeciągu kilku najbliższych tygodni. W przypadku podtrzymania decyzji o ekstradycji, portugalskie władze będą miały dziesięć dni na przejęcie opieki nad 30-latkiem.
Współzałożyciel „Football Leaks” cały czas powtarza, że boi się o swoje życie i dodaje: - Niestety, nie mogę zaufać portugalskim władzom. Wiele europejskich dochodzeń zostało wszczętych dzięki rewelacjom dostarczonym przez „Football Leaks” i mediom związanym z „Football Leaks”. W tej chwili myślę, że przynajmniej dziewięć lub dziesięć krajów europejskich jest ze mną. Wyjątkiem jest Portugalia i to wszystko wyjaśnia.
Przypomnijmy, że to właśnie dzięki projektowi „Football Leaks” światło dzienne ujrzały m.in. kontrakt Cristiano Ronaldo z Realem Madryt czy nieprawidłowości związane z transferem Nico Gaitána.