„Duma Podlasia”
nie strzeliła w piątek ani jednego gola. Piłkarze Śląska do
siatki trafili dwukrotnie (bramki Michała Chrapka i Marcina Robaka) i to oni mogli cieszyć się z trzech
punktów. Dla Jagiellonii to już trzeci mecz z rzędu bez wygranej.
Choć prezes białostoczan, Cezary Kulesza, dał ostatnio do
zrozumienia, że Mamrot nie musi obawiać się utraty posady, w
Białymstoku robi się gorąco.
- Gratulacje dla
gospodarzy za zwycięstwo. Jeśli chodzi o nas, to ważny momentem
był początek spotkania, gdy mieliśmy dobrą sytuację na objęcie
prowadzenia, a minutę później już przegrywaliśmy.
- To był trudny moment, ale ten początek, nawet po bramce na
0:1, był niezły w naszym wykonaniu. Mieliśmy swoje sytuacje na
1:1, a po golu na 0:2 już notowaliśmy bardzo dużo strat, po
których Śląsk stwarzał sobie kolejne okazje. Dawaliśmy się
łatwo kontrować i z przebiegu gry zwycięstwo Śląska jest
zasłużone.
- Sami widzieliśmy z ławki, że po bramce na
0:2 był przeżywaliśmy trudny moment i ciężko było zareagować.
Próbowaliśmy przywoływać zawodników do linii i przekazywać im
pewne informacje, ale było widać, że ten moment po drugiej
straconej bramce był dla nich bardzo ciężki. Z boku łatwo jest
wyciągać takie wnioski, ale na drugą połowę zawodnicy wyszli z
zupełnie innym nastawieniem. Śląsk był jednak bardzo dobrze
zorganizowany, cofnął się i czekał na swoje szanse, w efekcie
czego stwarzał sobie sytuacje. Przegraliśmy zasłużenie -
powiedział 48-latek.
Jagiellonia z 40 punktami na koncie
zajmuje czwarte miejsce w tabeli Ekstraklasy.