Bramkę na wagę trzech punktów dla
mistrza Polski zdobył Carlitos, który w drugiej połowie
wykorzystał rzut karny. Emocji nie brakowało szczególnie w
końcówce spotkania. Najpierw sędzia Daniel Stefański cofnął
decyzje o jedenastce dla Śląska, a później z boiska wyleciał Cafú,
co było efektem spięcia z Arkadiuszem Piechem.
- W pierwszej
połowie, w pierwszych 15 minutach, nie był to zbyt piękny mecz -
dużo pojedynków, odbiorów i strat piłki. Później zaczęliśmy
jednak dominować, kreować sytuacje strzeleckie i grać swoją grę.
- W drugiej połowie prezentowaliśmy się dobrze w
defensywie. Wykreowaliśmy sytuację, po której odgwizdany został
rzut karny, którego później zamieniliśmy na gola. Później
jednak, zamiast się cofać, powinniśmy nadal atakować. Był to
nasz trzeci mecz w tym tygodniu, jesteśmy zmęczeni. Nadal jesteśmy
smutni z powodu porażki w Pucharze Polski, dlatego tak bardzo
zależało nam dziś na zwycięstwie. Jesteśmy szczęśliwi, że
udało nam się osiągnąć ten cel.
- W ostatnich minutach
Śląsk był bardzo bezpośredni i grał długimi podaniami.
Wrocławianie ryzykowali, o wyniku mógł zadecydować jeden stały
fragment gry. Musimy wystrzegać się takich nerwowych końcówek,
dlatego w kolejnych meczach musimy częściej trafiać do siatki.
-
Rozmawiałem z Cafú, widziałem również powtórkę tej sytuacji.
On nie opluł, ani nawet nie próbował opluć Arkadiusza Piecha.
Powiedział pewne słowo po portugalsku i być może mogło to tak
wyglądać. Czerwona kartka była zupełnie niezasłużona. Mam
nadzieję, że przedstawiciele klubu zabiorą głos w tej sprawie i
zainterweniują.
- Gdy przyszedłem do klubu, Legia była na
piątym bądź szóstym miejscu w tabeli. Teraz jesteśmy
wiceliderem, a pan nie widzi stylu? To pana opinia i muszę ją
uszanować. Nie tracimy głupich bramek, kreujemy okazje strzeleckie.
Mamy sześć punktów więcej, niż w tym samym momencie w poprzednim
sezonie - powiedział Sá Pinto.
Legia cały czas zajmuje
drugie miejsce w tabeli Ekstraklasy. Do Lechii Gdańsk traci dwa
punkty.