Podopieczni Ernesto Valverde
podchodzili do rewanżu w 1/2 finału Ligi Mistrzów z „The Reds”
z trzybramkową przewagą z pierwszego meczu. Choć rywale musieli
radzić sobie bez Roberto Firmino oraz Mohameda Salaha, strzelili
Katalończykom cztery bramki i w niesamowitych okolicznościach
awansowali do finału Champions League.
Jak pisze „Sport”,
piłkarze Barcelony po ostatnim gwizdku byli w szoku i nie wierzyli w
to, co się stało. W szatni gości nastąpiła grobowa cisza. Jeden
z członków sztabu technicznego „Dumy Katalonii” zdradził, że
jeszcze nigdy nie było w niej aż tak cicho i piłkarze nie byli
tak zdruzgotani. W pewnym momencie ktoś ze sztabu zaproponował
zawodnikom, by porozmawiać o tym, co się wydarzyło, ale ci nie
byli tym zainteresowani. Nikt nie chciał niczego wstępnie
analizować. Taka atmosfera panowała do samego końca pobytu zespołu
Barcelony na Anfield.
„The Times” dodaje, że przegrana z
Liverpoolem doprowadziła do łez Leo Messiego. Argentyński gwiazdor
pozostał na Anfield nieco dłużej, ponieważ losowo wybrano go do
kontroli antydopingowej. Dopiero po jej przejściu 31-latek udał się
samochodem na lotnisko i dołączył do reszty drużyny.
Na
lotnisku Messi był krytykowany przez grupkę kibiców
Barcelony, którzy wyrażali swoją złość, krzycząc w jego
stronę. W pewnym momencie piłkarz, który chciał wyjaśnić sprawę z fanami, został od nich odciągnięty, by uniknąć jeszcze większego zamieszania. Katalońscy dziennikarze podkreślają,
że reszta kibiców mistrza Hiszpanii oklaskiwała napastnika.
Łzy Messiego i grobowa cisza w szatni Barcelony. „Takiej sytuacji jeszcze nie było”
fot. Transfery.info
Brytyjskie i hiszpańskie media podkreślają, że piłkarze Barcelony bardzo przeżyli wtorkową porażkę z Liverpoolem 0:4.
Więcej na temat:
FC Barcelona
Liverpool FC
Hiszpania
Anglia
Liga Mistrzów
Argentyna
Lionel Andrés Messi