Mecz zmarnowanych szans: Zagłębiu zabrakło szczęścia

Mecz zmarnowanych szans: Zagłębiu zabrakło szczęścia fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka
Źródło: transfery.info

Zaklęta bramka Kudły, 29 strzałów gospodarzy i wysoka kultura gry. W Lubinie mecz box-to-box i emocje (dosłownie!) do końcowego gwizdka sędziego.

Gong i masło

Mówi się, że wystarczy „zagrać swoje” i pilnować defensywy, żeby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W Lubinie te zasady nie obowiązują. No, przynajmniej gdy po przeciwnej stronie barykady melduje się Pogoń, która zdecydowanie zabrała na swój pokład jakiegoś szamana. Bramka Kudły była bowiem nie do sforsowania. Ale od początku. Pierwsze minuty zaważyły o przebiegu spotkania.

Pogoń rzuciła się do miedziowych gardeł. Grała wysoko, agresywnie i bardzo ambitnie zdobywała teren.

Kluczem do bramki już w 7. minucie spotkania było dobre ustawienie. „Portowcy” nie tylko stosowali wysoki pressing (linia obrony nie dawała się zepchnąć, środek pola był nastawiony na atak), ale i potrafili z niego wyciągnąć coś znacznie więcej niż jedynie zastraszenie rywala, czy liczenie na jego błąd. Chwilę przed bramką widoczne było jak Pogoń świetnie się ustawia: wysoko do odbioru i zawężając pole gry przeciwnikowi. Istotne okazało się samo rozmieszczenie zawodników na boisku. Zachowywano niewielkie odległości na linii rywal-towarzysz, dzięki czemu szybko można było przenieść się pod pole karne Polacka.

Frączczak w pełnym biegu posłał prostopadłą piłkę do Dwaliszwiliego, a ten pomimo dobrego krycia Guldana zdołał się odwrócić i odegrać do Murawskiego będącego w martwej strefie.

Profesor-Murawski owszem, zachował zimną krew, ale zdecydowanie ważniejsza była decyzja o wejściu w pole karne akurat w tym momencie. Regulacja tempa: znak rozpoznawczy pierwszych minut w wykonaniu Pogoni.

Zagłębie nie popisało się w obronie, ale po straconej bramce nie zmieniło sposobu grania (poza przyłożeniem większej wagi do samej linii defensywy). Jego ataki były bardzo konkretne, a sama gra wyglądała wręcz imponująco. „Miedziowi” dobrze utrzymywali się przy piłce, szybko wprowadzali ją do gry i istotną rolę odegrały skrzydła. Zarówno Todorovski jak i Cotra bombardowali pole karne Kudły. Piłka po prostu nie chciała zatrzepotać w siatce.

Trójkąt w bocznym sektorze, szybkie wyjście, gra na jeden kontakt i komunikacja na wysokim poziomie. Zagłębie robiło wszystko dobrze.

Podopieczni Stokowca wchodzili w pole karne „Portowców” jak w masło. Byli bardzo ruchliwi, ich podania były dokładne, a każdy znał swoje miejsce na boisku. Dynamicznie przemieszczali się po murawie, boki obrony wychodziły na obieg, podania przecinały szyki Pogoni, ale za każdym razem czegoś brakowało. Skuteczności. To ona stała się piętą Achillesa Zagłębia i zaważyła o wyniku pierwszej połowy spotkania. No bo co powiedzieć w przerwie drużynie, która oddała aż 15 strzałów i większość była groźna? „Panowie, grajcie tak dalej, a może wpadnie?”. Jeszcze na początku meczu można było powiedzieć, że Pogoń po prostu dobrze się ustawia i kasuje groźne sytuacje, ale tak po kwadransie meczu okazało się, że Zagłębie robi co chce. Strzały Starzyńskiego, Janoszki, czy Krzyśka Piątka są na to najlepszym dowodem. A zresztą, choćby w 40. minucie Woźniakowi zabrakło centymetrów po dośrodkowaniu Todorovskiego. Wygrał walkę o pozycję z Rudolem, ofiarnym szczupakiem uderzył futbolówkę głową, a ona i tak nie zatrzepotała w siayce.

Piątek w niedzielę

Zagłębie konsekwentnie realizowało postawiony sobie przed meczem cel: zagrać swoje i wygrać ten mecz. Wyszło… (dosłownie) połowicznie. Bo owszem, „Miedziowym” nie można było odmówić energii i jakości, ale brakowało im skuteczności, gdy chodziło już o same skierowanie piłki do bramki Kudły. Po przerwie trener Stokowiec i jego podopieczni obrali nieco inny kierunek oblężenia, strzały z dystansu.

10 minut po gwizdku sędziego fenomenalną akcją popisał się Łukasz Piątek. Pomocnik rozegrał na jeden kontakt ze Starzyńskim, założył siatkę Matrasowi i świetnym, mierzonym strzałem (przed uderzeniem jeszcze zwolnił) zerwał pajęczynę z bramki Kudły.

Wydawało się, że „Miedziowi” pójdą za ciosem. Ogromne ożywienie wniósł Tosik, który już w swojej pierwszej akcji stał się prawdziwym motorem napędowym. Zagrywał piłkę i nie czekał – natychmiast wychodził na pozycję i brał udział w dalszej destrukcji. Nieco gorzej szło mu w samej obronie. Popełnił kilka prostych błędów i musiał uciekać się do faulu, by jego drużyna nie nadziała się na kontrę. Zresztą, w Zagłębiu chodziło o ten schemat. Kluczową rolę odgrywali boczni obrońcy i środkowi pomocnicy, którzy nie mieli być przywiązani do pozycji, a wychodzili do ataku. Świetnym przykładem jest tutaj współpraca z Cotrą, którego dośrodkowania były wysokiej jakości i często łamał do środka lub gra Tosika na 5. metrze. W ogóle gospodarze przeprowadzali prawdziwe oblężenie: w przeciwieństwie do Pogoni nie wychodzili dwójką, trójką zawodników, a nawet piątką, dominując w polu karnym przeciwnika. A piłka i tak nie chciała zatrzepotać w siatce.

Czas mijał, Zagłębie nie potrafiło znaleźć wytrychu do bramki „Portowców”. Albo brakowało centymetrów, albo Kudła wyczyniał tam prawdziwe cuda i wyciągał wszystko, co się dało. Nie było dla niego piłek-niemożliwych. Wybronił strzał Woźniaka głową i tyłem do akcji po centrze Starzyńskiego, nie miał problemu z uderzeniami Janoszki i Rakowskiego w samej końcówce meczu. Zresztą, jego bramka przeżywała istne oblężenie w końcówce konfrontacji. Napór „Miedziowych” nie ustawał. Choć wydawało się, że nieco spuszczą z tonu, że zanotowali spadek energetyczny (Pogoń na chwilę przejęła inicjatywę), to mogli zwyciężyć ten mecz. Mieli do tego wszystko, czego potrzebują. Trzeba jednak przyznać, że podopieczni Michniewicza świetnie wykorzystywali nieliczne szanse dane od losu: Cotra się pomylił, Murawski wyszedł na czystą pozycję, ale za daleko wypuścił sobie futbolówkę i ostatecznie nie dotarła ona do Przybeckiego, a następnie ten drugi minimalnie się pomylił po tym, jak otrzymał świetne podanie od Zwolińskiego.

Nie obeszło się bez kontrowersji. W czasie ogólnego oblężenia sędzia dopatrzył się faulu w ataku i nie zaliczył gola strzelonego przez Zagłębie dopatrując się wspinaczki Dąbrowskiego na Przybeckiego. Można mieć co do tego spore wątpliwości, ale w chaosie pola karnego trudno było na pierwszy rzut oka dostrzec, kto zawinił i czy w ogóle. Remis nie satysfakcjonuje nikogo, ale Zagłębie było w tym meczu drużyną wiodącą: 29 strzałów tworzy imponującą statystykę, sama kultura gry zasługuje na pochwałę tylko… szczęście nie zameldowało się po „miedziowej” stronie mocy.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Xabi Alonso zaskoczy wszystkich?! Sensacyjna decyzja wisi w powietrzu Xabi Alonso zaskoczy wszystkich?! Sensacyjna decyzja wisi w powietrzu „Kot bijący się echem w zupełnej d*pie”. Artur Boruc odpowiada TVP Sport „Kot bijący się echem w zupełnej d*pie”. Artur Boruc odpowiada TVP Sport Nowy faworyt do zastąpienia Jürgena Kloppa w Liverpoolu?! Nowy faworyt do zastąpienia Jürgena Kloppa w Liverpoolu?! Xabi Alonso coraz bliżej nowego klubu?! Wyraźny lider Xabi Alonso coraz bliżej nowego klubu?! Wyraźny lider Wtedy Arkadiusz Milik wróci do reprezentacji Polski. Michał Probierz deklaruje Wtedy Arkadiusz Milik wróci do reprezentacji Polski. Michał Probierz deklaruje „Albo będziemy sku*wielami, albo dostaniemy wpie*dol”. Wojciech Szczęsny nie owijał w bawełnę „Albo będziemy sku*wielami, albo dostaniemy wpie*dol”. Wojciech Szczęsny nie owijał w bawełnę Szykuje się ciekawy powrót do Lecha Poznań?! „Jest ostatnio w gazie” Szykuje się ciekawy powrót do Lecha Poznań?! „Jest ostatnio w gazie” OFICJALNIE: Znów to zrobił... Sandro Tonali oskarżony o obstawianie zakładów po transferze do Newcastle United OFICJALNIE: Znów to zrobił... Sandro Tonali oskarżony o obstawianie zakładów po transferze do Newcastle United

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy