Myśleli, że umrą, ale wrócili. Z chorobą Tabareza da się wygrać!

Myśleli, że umrą, ale wrócili. Z chorobą Tabareza da się wygrać! fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: Transfery.info

Przychodzą takie momenty, gdy świetne występy, sukcesy na wielkich imprezach czy wielomilionowe transfery kompletnie tracą na znaczeniu.


Pamiętacie Urugwaj na mistrzostwach świata w 2010 roku? Gwiazdą „Charruas" był wtedy jeszcze Diego Forlan. To był świetny turniej w jego wykonaniu. W sumie pięciokrotnie trafił do siatki. Inni też błyszczeli. Niektórym kibicom żal było pewnie Ghany, którą Urusi wyeliminowali głównie po nieczystej zagrywce Luisa Suareza, ale tamtego zespołu nie dało się nie lubić. Z przyjemnością patrzyło się na ich grę, a smaczku dodawał fakt, że mowa przecież o pierwszych mistrzach świata w historii. Do wielkiego finału afrykańskiej imprezy zabrakło niewiele. W półfinale Holandia była lepsza tylko o jedną bramkę. „Ostatni przyjechaliśmy, ostatni wyjedziemy”. Flagę z takim transparentem mieli na trybunach urugwajscy fani, odwołując się do tego, że ich ulubieńcy awansowali na imprezę jako ostatni. Planu nie udało się zrealizować, ale wszyscy Urusi i tak byli dumni ze swojej drużyny. Czwarte miejsce było olbrzymim sukcesem. 


Jego architektem był Oscar Tabarez. Wtedy 63-letni szkoleniowiec. „El Maestro” - mistrz, nauczyciel. Pseudonim ciągnie się za nim od momentu ukończenia kariery zawodniczej, gdy podjął pracę w szkole. Po mundialu Tabarez mógł przebierać w atrakcyjnych ofertach. Postanowił jednak zostać w Urugwaju. Rok później sięgnął ze swoją ekipą po Copa America. Przydomek pasował i pasuje więc idealnie.

Tabarez współpracuje z kadrą do dziś, choć ostatnio sukcesów jest zdecydowanie mniej. Na mistrzostwach świata w Brazylii jego zespół został zatrzymany w 1/8 finału przez świetną Kolumbię. Dwie ostatnie edycje Copa America Urusi zakończyli na ćwierćfinale i fazie grupowej. O wiele lepiej idzie im jednak w eliminacjach mundialu 2018, w których przewodzą tabeli.


Zawsze jest przykro, gdy dowiadujemy się o chorobie kogoś ze środowiska piłkarskiego. Tak samo było w przypadku Tabareza. Już na minionym Copa, podczas którego poruszał się na specjalnym elektrycznym wózku, jasne było, że coś jest nie tak. Dwa tygodnie po turnieju gruchnęła wiadomość, że szkoleniowcowi Urusów grozi paraliż, a nawet śmierć. Wszystko przez tajemniczo brzmiący zespół Guillaina-Barrego.

To naprawdę rzadka choroba. Dotyka układ nerwowy. Może ją wywołać zwykła infekcja układu oddechowego bądź pokarmowego. Jednymi z pierwszych objawów są zwykłe mrowienie i drętwienie kończyn. Z czasem rozprzestrzeniają się one na kolejne partie ciała. Dochodzi do zaburzeń mowy, połykania, symetrycznego osłabienia mięśni, poważnych problemów z chodzeniem, aż w końcu do paraliżu.

Wszystko zależy od stadium, w jakim choroba została wykryta oraz metod leczenia, ale fachowe źródła podają, że około 5 procent borykających się z nią pacjentów umiera. O wiele bardziej optymistyczne są jednak statystyki wyleczeń. Aż 75 procent chorych jest w stanie powrócić do pełnej sprawności ruchowej.




Zespół Guillaina-Barrego dotykał już w przeszłości ludzi ze świata piłki. W 2000 roku Markus Babbel był ważnym ogniwem Liverpoolu. Cztery lata wcześniej niemiecki obrońca sięgnął ze swoją reprezentacją po złoto na mistrzostwach Europy. Zaczęło się od zakażenia wirusem EBV, które samo w sobie nie jest zbyt groźne. Z czasem Babbel czuł się jednak coraz gorzej. - Spotkania z West Hamem i Bayernem Monachium w Superpucharze Europy były straszne. Gra przez 90 minut nigdy nie była dla mnie problemem, a w nich nie mogłem wytrzymać 20. Nie mogłem biegać, nie mogłem oddychać... Mówiłem trenerowi, że dzieje się ze mną coś złego. Nie wiedziałem tylko co. To było nie do wytrzymania - przyznał potem w rozmowie z „The Telegraph”. 


- Nie czułem rąk ani nóg poniżej kolan, nie czułem połowy twarzy. Ale w szpitalu byli pacjenci w o wiele gorszym stanie. Byli podłączeni do respiratorów.

Babbel często podkreślał, jak ważne było dla niego wsparcie ze strony innych. A odwiedzali go zarówno ludzie z Bayernu Monachium, w którym grał wcześniej, jak i z samego Liverpoolu. Podobno najbardziej wzruszające były spotkania z Gerardem Houllier. „The Reds” o nim nie zapomnieli i to dało mu siłę.

Początkowo osiągnięciem na miarę zdobycia Ligi Mistrzów było dla niego doczłapanie się do toalety, która mieściła się kilka metrów od łóżka. Z czasem rehabilitacja i zawziętość zaczęły jednak przynosić efekty. Niemiec nie tylko wrócił do normalnego życia, ale rok po wstępnej diagnozie z powrotem biegał po murawie. Co prawda nigdy nie prezentował się już tak dobrze jak przed chorobą, ale i tak był bohaterem. Karierę zakończył dopiero w 2007 roku w barwach Stuttgartu. Obecnie jest szkoleniowcem FC Luzern.

Podobnie było z Mortenem Wieghorstem, 30-krotnym reprezentantem Danii, obecnie również trenerem. Co ciekawe, choroba dosięgła go mniej więcej w tym samym czasie. Wieghorst był wtedy zawodnikiem Celtiku Glasgow. - Lekarze mówili, że ona zabija tylko niewielki procent chorych, ale paskudne myśli przechodziły przez głowę. Myślałem, że umrę... - mówił.

Wieghorst też mógł liczyć na olbrzymie wsparcie. - Marc Rieper odwiedzał mnie praktycznie codziennie. Był u mnie nawet jeden z największych boiskowych rywali, pomocnik Rangersów, Craig Moore. Życzył wszystkiego dobrego. Byłem pod ogromnym wrażeniem. Naprawdę się wtedy wzruszyłem - przyznał. Wszelkie boiskowe niesnaski odeszły w cień.  W takich momentach piłka staje się mało ważna. 

Duńczykowi też nikt nie gwarantował powrotu do zdrowia, a tym bardziej na boisko. Mimo to, udało się. Co prawda chwilę później odszedł on z Celtiku, ale jeszcze przez kilka kolejnych sezonów występował w rodzimym Broendby.

To trochę wyświechtany slogan, ale najważniejszy mecz przed Tabarezem dopiero przed nim. Trzymamy kciuki, żeby Urugwajczyk poszedł w ślady Babbela oraz Wieghorsta i wszystkich innych ludzi, którym udało się pokonać tę paskudną chorobę. 

Więcej na temat: Urugwaj Oscar Tabarez Choroba

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Łączono go z Rakowem Częstochowa. Jesús Imaz o swojej przyszłości Łączono go z Rakowem Częstochowa. Jesús Imaz o swojej przyszłości Jakub Piotrowski trafi do LaLigi?! Jakub Piotrowski trafi do LaLigi?! Manchester United napalony na transfer przyszłego reprezentanta Anglii. Spełnienie jednego warunku ułatwi sprawę Manchester United napalony na transfer przyszłego reprezentanta Anglii. Spełnienie jednego warunku ułatwi sprawę ŁKS Łódź rozstał się z transferowym niewypałem [OFICJALNIE] ŁKS Łódź rozstał się z transferowym niewypałem [OFICJALNIE] Piłkarz Legii Warszawa ma za sobą trudny czas, ale wychodzi słońce? „Warto było” Piłkarz Legii Warszawa ma za sobą trudny czas, ale wychodzi słońce? „Warto było” OFICJALNIE: Wisła Kraków z koszmarną wiadomością. Gwiazda kontuzjowana OFICJALNIE: Wisła Kraków z koszmarną wiadomością. Gwiazda kontuzjowana Manchester United zainteresowany piłkarzem grającym w Realu Madryt Manchester United zainteresowany piłkarzem grającym w Realu Madryt Transfery - Relacja na żywo [28/03/2024] Transfery - Relacja na żywo [28/03/2024]

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy