Jeśli awansują, to dzięki „Niko”
Życie
pisze przeróżne scenariusze. Może paradoksalnie Legii uda się
awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów właśnie teraz, gdy
dysponuje naprawdę słabym składem i gra jak gra. Jeśli los
faktycznie będzie dla legionistów tak łaskawy trzeba podkreślić
jedno - będzie to głównie zasługa Nemanji Nikolicia. Węgier
władował już czwartą bramkę w eliminacjach. W Żylinie długo
się rozkręcał, już na samym początku zmarnował jedną świetną
okazję, ale w końcu trafił. Liczy się końcowy efekt, a
legioniści wygrali 1:0 na wyjeździe po jego trafieniu. Jeśli
chodzi o samego gola - był tam, gdzie być powinien.
Kucharczyk
wystraszył się nowego rywala
To
nie było spotkanie skrzydłowych. Michał Kucharczyk i Michaił
Aleksandrow przez długi okres nie dawali zupełnie niczego drużynie.
Cały czas zresztą zastanawiamy się czy ten drugi aby na pewno przebywał na boisku. Pierwszy - pod koniec meczu nieco odkupił winy.
Skrzydłowych rozlicza się z asyst i „Kuchy” ją zanotował.
Wygrał pojedynek z Martinem Sulkiem i nieźle dośrodkował w
kierunku Nikolicia. Sprowadzenie przez Legię Steevena Langila
chyba zrobiło swoje.
Gdyby nie Malarz, byłby
pogrom
Piłkarze
Trenczyna bardzo łatwo dochodzili do sytuacji. Ciężko to
przechodzi przez palce, ale gdyby nie interwencje Arkadiusza Malarza,
Legia przegrałaby kilkoma bramkami. Możecie się mądrzyć, że
piłka za każdym razem leciała wprost w golkipera warszawskiej
drużyny i czyste konto to żadna jedna zasługa, ale przecież
przewidywanie sytuacji czy dobre ustawianie się to bramkarskie
abecadło. Malarz pod koniec pierwszej połowy popełnił jeden błąd,
notując złe wyjście, ale chwilę później go naprawił. Zero po
stronie strat to jego zasługa.
Zaskoczył ten, od
którego wymaga się najmniej
Po
niezłym spotkaniu ligowym ze Śląskiem Wrocław szansę gry od
pierwszych minut z Trenczynem dostał Michał Kopczyński. I z całą
pewnością nie zawiódł. Wyglądał bardzo pewnie. Grał bez
żadnych kompleksów, zupełnie jakby miał takich spotkań na koncie
przynajmniej kilkanaście. Zdecydowanie najjaśniejsza postać Legii
w środku pola.
Zabrakło błysku
Thibault
Moulin trafił do Legii, żeby kreować grę. W poprzednich
spotkaniach kilka razy (póki co dosłownie - kilka) pokazał, że
faktycznie ma ten błysk. W Żylinie jednak nie było go ani trochę
widać. Tak samo zresztą można ocenić występ Tomasza Jodłowca,
który co prawda ma nieco inne zadania, ale efekt był ten sam.
„Jodła” wyglądał na ospałego. Mało walczył, często był
spóźniony, niewiele odbierał.
Bramkarza i napastnika na Ligę Mistrzów Legia już ma. Czekamy na resztę.