Urodził się tam, gdzie Muminki
Helsinki. Stolica
Finlandii, ale i miasto Muminków. To tam w latach czterdziestych
ubiegłego wieku stworzyła je Tove Jansson. Kilkadziesiąt
lat później, dokładnie w roku 1994, w tym mieście na świat
przyszedł Pohjanpalo. Wychował się w stołecznym
HJK. Na debiut w pierwszej drużynie wcale nie musiał długo czekać.
W rezerwach oczywiście nie miał sobie równych.
Wolał
piłkę od hokeja
Nieco
wcześniej to wcale nie było takie pewne, że Pohjanpalo będzie
zarabiał na życie grając w piłkę. Za młodu regularnie grywał
bowiem w uwielbianego w Finlandii hokeja. I podobno szło mu całkiem
nieźle. Ostatecznie postawił jednak na futbol.
Dziadek
sprinter i wymagający ojciec
Fiński
talent w zasadzie od zawsze imponował szybkością i dynamiką.
Prawdopodobnie „przejął” te cechy po dziadku. Juhani
Vuori był lekkoatletą, który z sukcesami na arenie krajowej biegał
na 110 metrów przez płotki. Jeśli chodzi o charakter, Pohjanpalo
bardzo mocno ukształtował jego ojciec, Risto. Otwarcie ganił go za
słabe mecze. - On był bardzo wymagający. Tylko mnie to jednak
wzmocniło. Pomogło, gdy zdałem sobie sprawę, że mogę osiągnąć
coś więcej - przyznał po latach młody zawodnik.
Hat-tricka
strzelał już szybciej
Trzy
gole w kilkanaście minut z HSV nijak mają się do tego, co
Pohjanpalo zrobił w swoim drugim meczu ligowym w barwach HJK. To
było domowe spotkanie z IFK
Mariehamn. 17-letni wtedy chłopak wyszedł na nie w podstawowym
składzie. Do siatki trafił po raz pierwszy w 71. minucie. Gdy każdy
jeszcze cieszył się z premierowej bramki młokosa, strzelił drugiego
gola. A potem trzeciego. To była 74. minuta. Żeby trzykrotnie
pokonać niejakiego Simona Nurme, potrzebował raptem 162 sekund.
Sezon 2012 zakończył w sumie z 11 trafieniami.
Kat
małego klubiku
HSV
może się obawiać. Wszystko dlatego, że Pohjanpalo hat-tricka
Mariehamn strzelił nie tylko ten jeden raz. Wyczyn z kwietnia 2012
roku powtórzył kilkanaście miesięcy później, tym razem na
wyjeździe. W bramce rywali stał już ktoś inny, ale młody snajper
nie miał żadnych problemów, żeby trzykrotnie skierować piłkę
do siatki. Chociaż trzeba podkreślić, że zajęło mu to już
trochę więcej czasu.
Nowy
Litmanen
Pohjanpalo
szybciutko znalazł się na ustach całej Finlandii. Nie zabrakło
oczywiście porównań do legendy fińskiego futbolu, Jariego
Litmanena. A w zakamarkach tamtejszego internetu, ci bardziej
odważni, zaczęli nazywać go „nowym Pele”. Co mówił o nim sam
Litmanen? - Właśnie tak powinni grać snajperzy. Nie widzę
przeszkód, żeby jak najszybciej wyjechał za granicę.
„The
Reds” mogą płakać
Dzięki
Litmanenowi, jeszcze przed pierwszym bombowym występem z Mariehamn,
Pohjanpalo udał się na testy do Liverpoolu. Trwały tydzień i Fin
wypadł na nich bardzo dobrze. Kilka miesięcy później „The Reds”
zaproponowali mu trzyletni kontrakt, ale zawodnik z tej oferty nie
skorzystał. Nie przekonało go też m.in. Monaco oraz Tottenham. W
końcu wybrał Leverkusen, dokąd początkowo był tylko wypożyczony.
Długo
zbierał szlify
Zanim
zadebiutował w Bayerze, spędził trzy sezony w Bundeslidze -
najpierw jeden w Aalen, a potem dwa w Fortunie Düsseldorf. Patrząc
na liczby, a wiadomo, że te w przypadku napastników są
najważniejsze, najlepszy był ten środkowy. Zanotował w nim 11
ligowych trafień dla Fortuny. Raptem dwa mniej od najlepszego
strzelca czerwono-białych, Charlisona Benschopa.
15 tysięcy za imprezę
Wspomniany
już ojciec zawsze pilnował, żeby Joel dobrze się prowadził i nie uderzyła mu do
głowy sodówka. Wpadki przytrafiają się każdemu. I tak, w marcu
tego roku Pohjanpalo został przyłapany na balowaniu do białego
rana w jednym z klubów w Düsseldorfie po porażce z Karlsruher. A
była to trzecia przegrana jego drużyny z rzędu. - Popełniłem
błąd. Zachowałem się nieprofesjonalnie, ale to już za mną -
powiedział po wszystkim. Kara? 15 tysięcy euro i chwilowe
zawieszenie.
Zagrał
z Polakami
Kilka
miesięcy temu mogliśmy z bliska zobaczyć go w akcji podczas
spotkania we Wrocławiu. 21-latek nie będzie jednak dobrze wspominał
tego meczu. Polacy ograli Finów 5:0, a Pohjanpalo, który obok
Kaspera Hämäläinena wyszedł w pierwszym składzie, po przerwie
zszedł z boiska. 28. Dokładnie tyle trafień musi jeszcze zanotować w kadrze, żeby wyrównać reprezentacyjny
rekord wszech czasów Litmanena. Póki co, ukłuł czterokrotnie - z
Węgrami, Grecją, Wyspami Owczymi i Rumunią.