0
- właśnie tyle bramek padło w ostatnim polsko-portugalskim
pucharowym dwumeczu. Miał miejsce całkiem nie tak dawno
temu, bo w poprzednim sezonie. Lech Poznań w fazie grupowej Ligi
Europy wpadł na Belenenses. To nie były wybitne spotkania, oj nie.
Ostatecznie wyżej w tabeli skończył „Kolejorz”, który
wyprzedził ekipę z Estádio do Restelo lepszym bilansem bramek.
Spora była w tym zasługa Tiago Silvy, który w rewanżu na
własnym terenie fatalnie przestrzelił rzut karny.
Wiecie
dlaczego żaden polski klub nie awansował w ostatnim czasie do
najlepszej szesnastki Ligi Europy? Ano właśnie dlatego, że w
trafialiśmy na rywali z Półwyspu Iberyjskiego. Rozgrywki 2010/2011
i 2011/2012 przyniosły dwie potyczki naszych zespołów z
Portugalczykami w 1/16 finału tych rozgrywek. W obu przypadkach
awans wcale nie był tak daleko.
Jako pierwszy sił próbował
Lech, który po znakomitych bojach w grupie z Juventusem i
Manchesterem City, w fazie pucharowej trafił na Bragę. Mecz na
śniegu, znakomita prostopadła piłka Siergieja Kriwca, trafienie
niezawodnego Artjoma Rudniewa... Pierwsze spotkanie skończyło się
wygraną „Kolejorza” 1:0 i choć Domingos Paciência nie wystawił
w Poznaniu najmocniejszego składu, poznaniacy mogli być optymistami
przed rewanżem.
Dwa gole strzelone na swoim
malowniczo położonym obiekcie dały jednak awans gospodarzom. Braga
doszła wtedy aż do finału, w którym uległa Porto.
Rok
później bliski awansu do niego był Sporting. Przeszkodą nie do
przejścia w półfinale okazał się jednak Athletic Bilbao.
Wcześniej „Lwy” wyeliminowały Legię. Kluczowa w kontekście
całego dwumeczu była piękna bramka André Santosa z końcówki
pierwszego spotkania. 27-letni dzisiaj zawodnik trafił do siatki na
2:2. Wcześniej gole dla legionistów strzelali Jakub Wawrzyniak i
Janusz Gol. W rewanżu sprawę wyjaśnił Matías Fernández.
Tak
patrzymy sobie na podstawowe jedenastki z tamtych spotkań i do tej
pory w Sportingu grają tylko Rui Patrício oraz João Pereira, który
w międzyczasie zaliczył zresztą kilka innych klubów. Jeśli
chodzi o legionistów, ponownie z Portugalczykami zagrać może tylko
Jakub Rzeźniczak. Składy kompletnie się pozmieniały, ale
warszawiacy z całą pewnością będą chcieli zrewanżować się za
tamten wynik.
Jak to wyglądało wcześniej?
Na początku XXI wieku dwukrotnie z
polskimi klubami w Pucharze UEFA mierzyło się Porto. W obu
przypadkach „Smoki” radziły sobie dość gładko. Na pierwszy
ogień poszła Wisła Kraków. - Mecz był trudny, pogoda nie
dopisała, padał deszcz, zawodnicy mieli więc problemy z
opanowaniem piłki. Nie spodziewaliśmy się takich kłopotów w
naszych akcjach ofensywnych - mówił po spotkaniu numer jeden trener
gości, Fernando Santos. Ten sam, który kilka tygodni temu sięgnął
z portugalską kadrą po złoty medal mistrzostw Europy. W rewanżu
jego ekipa nie dała jednak „Białej Gwieździe” żadnych szans
wygrywając 3:0.
Był
to sezon 2000/2001. Dwa lata później Porto grało z Polonią
Warszawa. U siebie „Smoki” rozbiły ekipę z Warszawy 6:0. Po
dwie bramki Andrzejowi Krzyształowiczowi władowali Edgaras
Jankauskas i Hélder Postiga. W rewanżu José Mourinho postawił na
kilku zmienników. - Mieli żal i pytali dlaczego nie dostają
szansy. Dzisiaj ją otrzymali i już długo nic podobnego nie będzie
miało miejsca. Nie chodzi o porażkę, tylko zlekceważenie rywala -
mówił po nim wkurzony Portugalczyk.
„Czarne Koszule”
wygrały 2:0. Do siatki trafili Antoni Łukasiewicz i... Ricardo
Carvalho, który pokonał własnego bramkarza.
Bywało i tak, że portugalskie kluby
przechylały szalę na swoją korzyść dzięki trafieniom polskich
zawodników. W sezonie 2005/2006 awans Vitórii Guimarães w
rywalizacji z Wisłą zaraz na początku Pucharu UEFA przypieczętował
Marek Saganowski. „Sagan” zdobył jedyną bramkę w rewanżu.
Pierwszy mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Portugalczyków.
W
ogóle jedynym polskim klubem, który był od nich lepszy w dwumeczu jest do tej pory Ruch Chorzów. „Niebiescy” w latach
dziewięćdziesiątych wyeliminowali ekipę Estrela Amadora. Był to
jednak tylko Puchar Intertoto, a chorzowianie wygrali dopiero w
karnych zarządzonych po drugim meczu.
Na koniec smaczna
ciekawostka. Wtorkowy mecz ze Sportingiem będzie pierwszym na ławce
trenerskiej Legii dla Jacka Magiery. 39-latek wrócił na
Łazienkowską prosto z szatni Zagłębia Sosnowiec. A to właśnie
„zgoda” stołecznego klubu rozpoczęła historię
polsko-portugalskiej rywalizacji w pucharach.
1972 rok.
Vitória Setúbal pokonuje Zagłębie 6:1
Bilans polskich
klubów z portugalskimi rywalami w europejskich pucharach:
24
spotkania: trzy
wygrane, dwanaście
porażek, dziewięć
remisów.
Bramki: 13 - 40.