Michy Batshuayi (Chelsea)
Latem
Chelsea zapłaciła za niego Marsylii 39 milionów euro. 23-snajper
zakończył poprzedni sezon z 17 ligowymi bramkami na koncie i w
Londynie miał trafiać do siatki w podobnym tempie. Niestety dla
niego, do formy wrócił Diego Costa i Antonio Conte w zasadzie w
ogóle nie wpuszcza go na boisko. Musimy to sprawdzić, ale 76 minut
w 10 (!) spotkaniach Premier League ociera się o jakiś rekord.
Średnia - niecałe osiem minut na występ. Co prawda ostatnio „The
Blues” zdementowali plotki o jego wypożyczeniu, ale jemu samemu
czasowy transfer dobrze by zrobił. Chętny jest m.in. West Ham.
Cesc Fàbregas (Chelsea)
Z
sezonu na sezon Hiszpan znaczy na Stamford Bridge coraz mniej.
Wszyscy mamy w pamięci jego 19 ligowych asyst z pierwszego roku w
Londynie, tymczasem na półmetku obecnych 29-latek ma ich na
koncie raptem dwie. Nie ma jednak się co dziwić, bo rozegrał tylko
309 minut. Na przeszkodzie stanęły problemy zdrowotne i nowa
taktyka Conte. „The Blues” po prostu potrafią radzić sobie bez
niego. Nie ma żadnej wątpliwości, że w większości klubów, z
którymi się go łączy, byłby wielką gwiazdą. Prośba od nas -
byle nie do Chin!
Olivier Giroud (Arsenal)
W
sumie 15 spotkań, pięć goli i trzy asysty, w tym trafienia z
Manchesterem United i Paris Saint-Germain w Lidze Mistrzów. Wygląda
to przyzwoicie, ale w takim razie tym większe brawa należą
się samemu Francuzowi, bo gra naprawdę rzadko. Z jednej strony
30-latek nie może mieć wielkich pretensji do Arsène'a Wengera,
ponieważ Alexis Sánchez prezentuje się znakomicie, ale z drugiej -
przydałoby mu się więcej występów. On sam utrzymuje, że jego
czas jeszcze nadejdzie. Według angielskich mediów, Wenger nie
będzie jednak robił mu problemów z odejściem.
Isco (Real)
Gdy
latem rezygnował z opuszczenia Madrytu, myślał pewnie, że walka o
pierwszy skład przyniesie lepsze efekty. Występując w pięciu
różnych rozgrywkach 24-latek nie zebrał nawet 1000 minut na
murawie. Większą część spotkań zawdzięczał zresztą problemom
zdrowotnym kolegów, a przecież nie na tym mu zależało. Chętnych
do jego pozyskania cały czas nie brakuje. Arsenal, Bayern, Milan...
To tylko ścisła czołówka. Niedawno „Mundo Deportivo”
doniosło, że bacznie obserwuje go nawet Barcelona.
James
Rodríguez (Real)
Niemal
identyczna sytuacja. Kolumbijczyk gra w stolicy Hiszpanii jeszcze
mniej od Isco. Warte podkreślenia są jednak jego statystyki, bo
25-latek, gdy tylko jest na murawie, co i rusz asystuje kolegom. Robi
to co mniej niż 90 minut. Klasa. Całkiem niedawno James przyznał,
że daje sobie tydzień na podjęcie decyzji o swojej przyszłości.
Póki co, żadne informacje się jeszcze nie pojawiły i wiemy tylko
tyle, że Chelsea ma być skłonna zapłacić za niego 75 milionów
funtów. TUTAJ szerzej przekonywaliśmy was, że Kolumbijczyk
powinien opuścić Madryt.
Jesé
(Paris Saint-Germain)
Transfer
do Paryża miał być dla niego początkiem czegoś dobrego. Wszak
Hiszpan, jeśli tylko grał, pokazywał się z naprawdę dobrej
strony w Realu. Los, rękami Unaia Emery'ego, sprawił jednak, że
23-latek gra pod wieżą Eiffla mniej niż w ojczyźnie. Przejście
do Milanu czy Las Palmas mogłoby wyjść mu na dobre. Pytanie tylko,
na jakiej zasadzie miałoby się ono odbyć.
Vincent Kompany (Manchester City)
Kontuzja,
kontuzja, kontuzja i - uwaga, UWAGA - kontuzja. Mniej więcej tak
wygląda ten sezon u kapitana „The Citizens”. Mocno przypomina
zresztą poprzedni. Wydaje się, że nawet jeśli Belg wróci do
pełni sił, Pep Guardiola może nie wiązać już z nim większych
nadziei. 30-latkowi do emerytury jednak daleko. Obrońcę bardzo
chętnie widzieliby u siebie włodarze Interu. No chyba, że zaraz po
wyleczeniu obecnego urazu przytrafi mu się kolejny. Wtedy z
przenosin do Mediolanu raczej nic nie wyjdzie.
Anthony
Martial (Manchester United)
Pierwszy
sezon na Old Trafford Francuz miał przyzwoity. Patrząc na to, że
„Czerwone Diabły” wydały na niego 50 milionów euro, wielu
spodziewało się oczywiście dużo więcej, ale tragedii nie było.
W tym - jest. Najlepsze spotkanie w lidze Francuz rozegrał w
sierpniu, gdy zanotował dwie asysty z Bournemouth. Później José
Mourinho stawiał na niego bardzo rzadko. Ostatnio Martial strzelił
dwa gole w meczu Pucharu Ligi Angielskiej z West Hamem, ale jego
odejście i tak wydaje się bardzo możliwe. Regularne granie jest
dla niego najważniejsze.
Mamadou Sakho (Liverpool)
Największy pechowiec tego sezonu. 26-latek został niesłusznie oskarżony o doping, czego efektem było ominięcie finału Ligi Europy, a także Euro 2016. Zamieszanie kompletnie spaliło go też u Jürgena Kloppa. Koniec końców, Francuz nie zaliczył w trwających rozgrywkach ani jednego występu w pierwszej drużynie „The Reds” i pozostały mu jedynie spotkania drużyny młodzieżowej. Ruszenie tyłka z Anfield jest dla niego wskazane. Leicester City, Lille, Milan i West Ham to część zainteresowanych jego osobą.
Bastian Schweinsteiger (Manchester United)
Bezpośrednio na ławce Basti też nie siadał zbyt często, bo podobnie jak kolega wyżej, zwykle musi oglądać mecze swojej drużyny sprzed telewizora. Niedawno Mourinho dał mu zawrotną liczbę siedmiu minut we wspomnianym już meczu z West Hamem, ale na tym się skończyło. Portugalczyk nie zmienił zdania z początku sezonu i „Schweiniemu” pozostaje tylko zmiana barw. Jakiś czas temu 32-latek mówił, że „Czerwone Diabły” będą jego ostatnim europejskim klubem w karierze, ale nigdy nic nie wiadomo. Tym bardziej, że ma kilka ciekawych ofert ze Starego Kontynentu.
Daniel Sturridge (Liverpool)
27-latek pewnie już nigdy nie przebije swojego strzeleckiego rekordu z sezonu 2013/2014, kiedy to zanotował 22 trafienia w Premier League. A przynajmniej nie wydaje się, żeby zrobił to w Liverpoolu. Gdy w poprzednich rozgrywkach uporał się z większością problemów zdrowotnych, wrócił do regularnego zdobywania bramek, ale w tym jest już gorzej. Oprócz kolejnych urazów, jego największym problemem jest Roberto Firmino i reszta kolegów. Czas chyba zmienić otoczenie. Chętnych z angielskiej ekstraklasy nie brakuje.