Przed „Dumą Katalonii” naprawdę ciężkie zadanie. W pierwszym spotkaniu podopieczni Enrique przegrali bowiem ze „Starą Damą” 0:3. Hiszpański szkoleniowiec, który ma w pamięci niedawny dwumecz z Paris Saint-Germain, nie traci jednak wiary w swój zespół.
-
Rewanżowe spotkanie z PSG było naprawdę wymagające. Musieliśmy
grać spokojnie i rytmicznie z piłką przy nodze, a zarazem być
szaleni bez futbolówki.
- Wtedy musieliśmy strzelić
cztery gole, żeby doprowadzić do dogrywki. Teraz musimy tylko trzy,
ale biorąc pod uwagę, że Juventus również coś strzeli, naszym
celem jest zdobycie pięciu bramek. Jeśli trafimy do siatki po raz
pierwszy, wsparcie Camp Nou może pomóc nam w strzeleniu kolejnych
goli.
- Nie mamy niczego do stracenia. To przeciwnik ma w
zasadzie awans w kieszeni i musi zdecydować czy wyjdzie na ten mecz
nastawiony bardziej ofensywnie, czy defensywnie. My musimy atakować,
atakować i atakować.
- Czy chciałbym mieć więcej
czasu przed rewanżem? Wolałbym mieć miesiąc wakacji na
Malediwach. To nieważne, co ja bym chciał. Warunki dyktuje
kalendarz.
- Kibiców mogę poprosić o to, żeby nie
opuszczali stadionu przed 80. minutą, bo może ich coś ominąć.
Mamy szanse na przeżycie kolejnej historycznej nocy. Do samego końca
musimy trzymać się razem - powiedział Enrique.