Francuski obrońca przez niesłuszne
zawieszenie (o czym więcej TUTAJ) stracił miejsce w składzie Liverpoolu i ominęły go finał Ligi Europy oraz długo wyczekiwane
przez wszystkich francuskich kadrowiczów Euro 2016. Obecnie defensor
gra w Crystal Palace, gdzie trafił na zasadzie wypożyczenia z „The
Reds”.
- Pracowałem bardzo ciężko, żeby jak najlepiej
przygotować się do mistrzostw Europy i pomóc swojej reprezentacji
w turnieju rozgrywanym na ojczystej ziemi. Teraz nie da się już z
tym nic zrobić. Bez względu na to, co zostanie powiedziane czy zrobione, nie
zwrócą już tego, co zostało mi zabrane.
- Mój prawnik
czyni kolejne kroki w całej tej sprawie, ale sam koncentruję się
na innych rzeczach. Nauczyłem się, że nie warto patrzeć wstecz i
zastanawiać się, co mogłoby się wydarzyć. Trzeba skupiać się
wyłącznie na tym, co przed nami. To jest prawdziwe życie.
Przytrafiają się w nim zarówno dobre, jak i złe rzeczy. Mam
jednak taką mentalność, że ze wszystkiego próbuję wyciągać
pozytywy. To jedyny sposób, żeby być szczęśliwym.
- Najtrudniejszy był dla mnie widok
mamy, siostry, brata i żony, którzy płakali. Oni niczego nie
rozumieli. To było szalenie ciężkie. Próbowałem im wytłumaczyć,
że nie zrobiłem nic złego i lada moment wszystko się ułoży.
Musiałem być wtedy bardzo silny.
- Przez cały ten czas
spędzałem naprawdę dużo chwil z najbliższymi i ludźmi z mojej
fundacji (AMSAK - red.). Odwiedziliśmy m.in. Senegal i Wybrzeże
Kości Słoniowej, wizytując sierocińce, szkoły dla głuchoniemych
czy młodociane więzienia. Dawaliśmy tym dzieciakom rady, w końcu
każdy popełnia błędy. Najważniejszą rzeczą jest jednak nauka i
dzielenie się wiedzą. Jestem szczęśliwy, że mogę wykorzystywać
w ten sposób swój status społeczny i dawać coś innym.
-
Przyszłość? Mój kontrakt z Liverpoolem jest ważny jeszcze przez
trzy lata. Nie miałbym nic przeciwko pozostaniu w Londynie. Czuję
się tutaj dobrze. Zobaczymy jednak, co przyniosą najbliższe
miesiące - powiedział Sakho w rozmowie z „The Guardian”.