„Chciałem po prostu uciec z Ekstraklasy” [WYWIAD]

„Chciałem po prostu uciec z Ekstraklasy” [WYWIAD] fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: Transfery.info

- U bramkarzy głowa to 80 procent sukcesu. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Wiadomo - trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować. Bez pewnej bazy niczego się nie osiągnie, ale głowa jest szalenie ważna - mówi Maciej Gostomski.

Jeszcze całkiem niedawno Maciej Gostomski cieszył się z mistrzostwa Polski zdobytego z Lechem Poznań. Po nieudanej kolejnej rundzie w barwach "Kolejorza" postanowił zmienić klimat i został zawodnikiem Rangers FC. Tam nie rozegrał ani jednego spotkania, ale swojego pobytu w Szkocji nie uznaje jako kompletnej porażki. Od nowego sezonu będzie reprezentował barwy Korony Kielce. 


Podobno w ogóle nie oglądasz meczów w telewizji, ale nie wierzę, że nie śledziłeś poczynań polskiej kadry na Euro.
Kadrę oczywiście oglądałem. Jestem jej kibicem i staram się śledzić wszystkie mecze, nawet te mniej ważne. Ale generalnie innych spotkań faktycznie nie włączam. Jeśli już to Ligę Mistrzów, a i to dopiero przy półfinałach i finale.

Nie odczuwasz potrzeby, żeby bardziej to wszystko śledzić?
W ogóle. Regularnie oglądam też Ligę + Extra czy skróty spotkań, żeby być bardziej na bieżąco z samą Ekstraklasą. Ale poza tym, to co mam na treningach czy meczach zupełnie mi wystarcza i zaspokaja głód. Nie muszę oglądać spotkań z innych lig czy męczyć PlayStation.

Na Euro błyszczał Łukasz Fabiański, z którym mieszkałeś na początku swojej przygody w Legii Warszawa. W ogóle mocno ci wtedy pomagał.
Mieszkaliśmy razem jeszcze w Szamotułach, do których trafiłem w wieku 15 lat. Byliśmy w jednym pokoju, co było dla mnie sporym przeżyciem, bo „Fabian” już wtedy był na fali. Później faktycznie wziął mnie pod swoje skrzydła w Warszawie. Dla mnie to było coś nowego - seniorska piłka, duży klub, takie samo miasto... Wiele mu zawdzięczam. Wzorowałem się na nim. Zawsze był dla mnie najlepszym bramkarzem w Polsce. Cieszę się, że teraz ma swój moment.

Jak ci się z nim mieszkało?
Pamiętam, że raz zrobiłem mu jajecznicę i strasznie mu nie zasmakowała (śmiech). Generalnie „Fabian” zawsze był bardzo spokojnym i poukładanym człowiekiem. Profesjonalista w każdym calu.

Myślisz, że jesteś do niego podobny?
Generalnie też staram się nie wariować na bramce. Lubię wprowadzać do gry spokój.

Zgodzisz się, że masz trochę inne podejście do piłki niż większość zawodników?
Zależy co dokładnie masz na myśli.

Masz duży dystans. Dla wielu piłka jest całym życiem, a mam wrażenie, że gdyby tobie się w niej nie powiodło, do końca świata byłoby daleko. Poradziłbyś sobie.
Chyba tak jest. Dla niektórych futbol jest naprawdę wszystkim. Wracają do domu i oglądają kolejne spotkania czy grają na konsoli - o czym już mówiliśmy - i na pamięć znają składy wszystkich drużyn. Piłka, piłka i tylko piłka. Ja zawsze wiedziałem, że w życiu można zająć się też czymś innym. Nie chcę, żeby ktoś mnie źle zrozumiał. Uwielbiam trenować i czuć atmosferę meczu, w którym występuję, ale lubię robić również inne rzeczy. Jakiś czas temu wziąłem się za inwestowanie pieniędzy, bo wiem, że za niedługo granie w piłkę się skończy. Chciałbym, żeby ciągnęło się to jak najdłużej, ale wiem, że w końcu moja przygoda dobiegnie końca. A przede mną będzie jeszcze kawał życia.

Wyjazd do Glasgow Rangers uznajesz za najbardziej bolesny upadek w karierze?
Nie. To nie był upadek. Za coś takiego uznaję Wodzisław Śląski, gdzie nie rozegrałem ani jednego spotkania w I lidze i nie zobaczyłem choćby złotówki. Musiałem potem pójść do II ligi... To był dla mnie trudny moment. Ciężko było się pozbierać. Glasgow? Wiedziałem co może mnie tam spotkać, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak ciężko. Zobaczyłem kawał dobrej piłki, ale wróciłem wcześniej. Od razu mówię, z nikim się nie pokłóciłem. Pod względem piłkarskim straciłem pół roku i to jest największy minus wyjazdu. Mam nadzieję, że teraz pokaże się z dobrej strony w Kielcach.

Komu zależało bardziej na zakończeniu współpracy - tobie czy Szkotom?
Mnie. Szkoci byli wyrozumiali. Wiedzieli, że skoro mi się tam nie podoba, nie ma sensu, żebym siedział na siłę. Wiadomo, że trochę tego wszystkiego szkoda. Mogło się to potoczyć inaczej, ale trudno. Przede mną kolejny etap.

Z jakimi nadziejami tam jechałeś? Bo mówisz, że zdawałeś sobie sprawę z mocnej pozycji w drużynie Wesley'a Foderinghama.
Szczerze mówiąc, chciałem trochę uciec z ekstraklasy. Ostatnie pół roku w Lechu było dla mnie nieudane. Rozegrałem tylko dwa spotkania, w dodatku to z Cracovią było w moim wykonaniu bardzo słabe. Zostałem przesunięty do rezerw... Brak występów i otoczka związana ze słabą grą całej drużyny spowodowały, że chciałem zmienić otoczenie. Spróbować czegoś innego. Były propozycje z polskich klubów, innych zagranicznych, ale zdecydowałem się na Glasgow. Porozmawiałem trochę z Barry'm Douglasem, poza tym zawsze lubiłem brytyjski klimat. Wyszło jak wyszło. Myślałem, że będzie trochę inaczej.

Nie myślałeś, żeby jeszcze trochę poczekać z decyzją o powrocie? Trzy tygodnie, cztery - może coś by się zmieniło?
Nie. Miałem półroczną umowę i wiedziałem, że tak czy siak tam nie zostanę. Wiedziałem, że Foderingham będzie cały czas bronił. Poza tym, naprawdę nie chciałem być na siłę gdzieś, gdzie mi się nie podoba. Nie o to chodzi, żeby przebywać w dużym klubie tylko po to, żeby tam być. Nie chodziło też o pieniądze. Po prostu lubię czuć się dobrze w miejscu, w którym gram, rozwijać się również w innych kierunkach. A tam praktycznie cały czas siedziałem w mieszkaniu.

Foderingham to faktycznie taki kozak?
Bardzo dobry chłopak. O ile się nie mylę ma 25 lat. Bramka, refleks, gra nogami, wprowadzanie piłki do gry - wszystko na najwyższym poziomie. Jeśli czegokolwiek mu brakuje to doświadczenia, bo wcześniej bronił chyba w trzeciej lidze angielskiej. Cały czas jednak się rozwija. Ogólnie to bardzo fajny człowiek, mamy kontakt do dzisiaj. Cieszę się, że będzie teraz bronił w Premiership. Mam nadzieję, że kiedyś dostanie powołanie do angielskiej kadry.

Jakieś plusy szkockiej przygody?
Zobaczyłem jak to wszystko działa na zachodzie - baza treningowa, przygotowanie do zajęć, same treningi... Nie będę ukrywał, naprawdę ciężko tam pracowałem. Drużyna była przecież w sezonie. Do tego podszkoliłem trochę język i złapałem parę nowych znajomości. Jak widać kilka plusów się znajdzie.

Żałujesz wyjazdu?
Powiem tak - gdybym mógł cofnąć czas, nie poszedłbym tam. Podjąłem jednak taką, a nie inną decyzję.

Zraziłeś się trochę do zagranicy?
Nie, wydaje mi się nawet, że teraz jestem bardziej pewny siebie. Przed wyjazdem miałem lekkie obawy, których się wyzbyłem. Teraz mocniej zastanowiłbym się tylko nad kierunkiem, który bym obrał.

Na pewno się nie załamałem. Prawdziwą załamkę, w czasie której nie chciało mi się dalej grać w piłkę miałem tylko raz - wtedy po Wodzisławiu. Teraz nie mam na co narzekać. Wiem, że dalej mogę pokazać, na co mnie stać. Wyjazd nie wyszedł, zdarza się. Piłka jest bardzo przewrotna i działa to w obie strony. Do Lecha przechodziłem przecież teoretycznie jako trzeci bramkarz, a po trzech miesiącach zacząłem bronić.

Przed tym jak trafiłeś do Kielc mówiło się, że zostaniesz bramkarzem Lechii Gdańsk. Temat upadł przez twoją sympatię do Arki Gdynia?
Dokładnie nie wiem, ale upadł chyba właśnie przez kibiców. Z Arką trenowałem przez dwa miesiące. Miałem blisko, w dodatku znałem się z trenerami. Musiałem być w treningu. Z gdyńskiego klubu nie otrzymałem żadnej konkretnej oferty.


Fani muszą zrozumieć, że gra w piłkę to również nasza praca. Poza tym, nigdy nie byłem kibicem jednego klubu. Jestem z Pomorza i zawsze interesowałem się zarówno Arką, jak i Lechią.

Przez jakiś wywiad większość ludzi myśli, że jesteś za Arką.
Szczerze mówiąc nawet nie wiem o jaki wywiad chodzi i skąd on się wziął. Nie przypominam sobie takiej rozmowy. Tak jak mówię, na Arkę i Lechię zawsze patrzyłem tak samo. Wśród znajomych mam zarówno kibiców tej pierwszej, jak i drugiej. Z każdym rozmawiam w taki sam sposób.

Pewnie masz też wielu kolegów kibicujących Lechowi i Legii.

Oczywiście. Mimo wszystko najwięcej jest tych z Poznania, bo jednak to w Lechu grałem najdłużej. Ale tak jak powiedziałem, piłka to nasz zawód. Ja staram się grać jak najlepiej i sympatyzować z zespołem, w którym aktualnie występuję.

A przytrafiały się nieprzyjemności po przenosinach do Poznania?
Bardzo rzadko. Jeśli już to bardziej ze strony kibiców Legii, gdy przyjeżdżałem z Lechem do Warszawy. Umówmy się, w Legii nie grałem, obecnie jestem bardziej kojarzony z „Kolejorzem”. Poza tym, nie trafiłem do Wielkopolski bezpośrednio ze stolicy. Pewnie dlatego nie oberwało mi się jakoś specjalnie od kibiców.

To Lech czy Legia?
Oba kluby są wielkie i mają fantastycznych kibiców. Obu wiele zawdzięczam i nie ma co dalej tego rozkminiać. Zarówno w Poznaniu, jak i Warszawie dobrze mi się żyło. Wiadomo, że najmilszym dla mnie momentem było zdobycie mistrzostwa z Lechem, ale spokojnie. Nie mam jednego klubu, w którym jestem zakochany i muszę w nim grać.

Jakie miałeś w ogóle oczekiwania zaczynając kopać piłkę? Bo chyba się zgodzisz, że ta twoja kariera jest trochę pokręcona.
Na pewno mogłaby być trochę bardziej spokojna i poukładana. Bardzo szybko załapałem się do Legii. Pojawiły się duże oczekiwania i nie potrafiłem się przebić. Konkurencja była zresztą ogromna, bo oprócz Łukasza był jeszcze przecież Janek Mucha. Trzeba było iść dalej. Pojawił się nieodpowiedni menedżer, głupie decyzje, wyjazdy... Po Legii powinienem pójść do normalnego klubu z I czy II ligi, w którym mógłbym zostać na dwa, trzy sezony. A tak stabilizacja nastąpiła dopiero w Bytovii. No i oczywiście później w Lechu. Teraz trafiłem na dwa, a może i trzy lata do Korony. Trochę się więc to wszystko uspokoiło. Lepiej późno niż wcale.

Tym menedżerem był Jarosław Kołakowski?
Nie pozdrawiam (śmiech).

Wróćmy jeszcze do tej chwili zwątpienia. O co dokładnie chodziło?
Po prostu byłem mocno zawiedziony pewnymi rzeczami. Chciałem normalnie żyć i stwierdziłem, że wolę już zajmować się czymś innym, ale za to mieć wszystko poukładane. Ciągłe niewiadome mnie wkurzały. Bo ja nigdy nie miałem parcia na Ekstraklasę. Zawsze robiłem to, co lubię. Ciężko trenowałem, licząc po cichu, że może uda się coś osiągnąć, ale nie myślałem w takich kategoriach, że muszę zrobić to za wszelką cenę.

Z jednej strony świetna cecha, ale ktoś inny powie, że wada.
Możliwe. Ale zawsze podchodziłem do wszystkiego z dystansem. I nie chodzi tylko o piłkę. Taki już jestem i raczej się nie zmienię. Nie wiem czy przyniosło mi to sukces... Ja z mojej przygody z piłką jestem bardzo zadowolony. Rozegrałem prawie 50 spotkań w Ekstraklasie, a było też sporo meczów w Bytowie. Do tego dzięki piłce zwiedziłem kawał świata... Oczywiście cały czas mogę jeszcze sporo zdziałać. W tym roku kończę 28 lat i jeśli Bóg pozwoli, przede mną jeszcze dziesięć lat grania.

Jesteś osobą mocno wierzącą?
Na swój sposób. Nie chodzę co niedzielę do kościoła, ale wierzę w Boga i wiara jest dla mnie ważna. Nie wstydzę się tego. Nie lubię się jednak z tym afiszować, co jest w ostatnim czasie dość modne.

Niska samoocena zawodnika mocno obniża jego wartość? Pytam, bo wiem, że interesujesz się psychologią, podejściem mentalnym.
U bramkarzy głowa to 80 procent sukcesu. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Wiadomo - trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować. Bez pewnej bazy niczego się nie osiągnie, ale głowa jest szalenie ważna. Trzeba umieć radzić sobie z presją, która nadciąga z różnych stron, choćby od kibiców. Wyłączyć się i być skoncentrowanym. Znałem kilku zawodników, którzy na treningach robili co tylko chcieli, a gdy przychodził dzień meczu coś w nich pękało. Ranga spotkania, kibice, kamery - wszystko po trochu ich blokowało. Nie pracowałem nad tym nie wiadomo jak bardzo, ale mam kilka swoich sposobów. Skupiam się na Bogu, tłumaczę sobie, że piłka nie jest najważniejsza... Stres puszcza. No i wizualizacja dobrych momentów. Wyobrażanie sobie swojej osoby jako zwycięzcy. Generalnie pozytywne nastawienie. Klasyka. Wielu ludzi to stosuje.

To nie tyczy się tylko piłkarskiej szatni, ale przez długi czas jakakolwiek współpraca z psychologiem nie była w naszym kraju zbyt dobrze odbierana.
Jest trochę lepiej niż wcześniej, ale wydaje mi się, że to cały czas kuleje. Każdy przyzwyczaił się do takiego podejścia - „Musisz sam poukładać to sobie w głowie. Co ci da psycholog?”. Przecież nie chodzi o to, że ktoś jest walnięty... Psycholog sportu może naprawdę bardzo pomóc. Nawet jeśli ktoś myśli, że nie stresuje się w trakcie meczów i wszystko ma poukładane, zawsze są jakieś rezerwy. Czy to w koncentracji, czy samym przygotowaniu do meczu. Inna sprawa jest taka, że ludzie do pewnych rzeczy cały czas wstydzą się przyznawać.

Sporo pracy w tym kierunku wykonałem w Warszawie i Poznaniu. Sporo dowiedziałem się też na własną rękę. Nie ukrywam, że chciałbym znowu z kimś takim współpracować.

Powiedziałeś, że jesteś zadowolony z tego, co do tej pory osiągnąłeś. Nie miałbyś nic przeciwko, żeby grać teraz przez lata w słabszym ekstraklasowym klubie?
Nie miałbym z tym żadnego problemu. Zdobycie mistrzostwa to fantastyczne przeżycie, ale przecież nie będę cały czas tego rozpamiętywał. Życie toczy się dalej. W Kielcach czuję się bardzo dobrze. Nie mam presji na kolejne trofea, chcę po prostu regularnie bronić na wysokim poziomie.

Chciałbym mieć na koncie 100 spotkań w Ekstraklasie. Jest to jakiś mój cel. Setka to już będzie sporo, tak mi się przynajmniej wydaje. Nigdy w życiu nie myślałem, że w ogóle będę grał w Ekstraklasie, a tutaj nagle mogę mieć na koncie 100 meczów. Jeśli się uda, będą kolejne cele.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] „Zapomnij”. Jarosław Królewski z jasną deklaracją w sprawie trenera Wisły Kraków „Zapomnij”. Jarosław Królewski z jasną deklaracją w sprawie trenera Wisły Kraków Wojciech Kowalczyk „kąsa” właściciela Rakowa Częstochowa Wojciech Kowalczyk „kąsa” właściciela Rakowa Częstochowa „To oczywiście musiał być on”. Niechciany w Rakowie Częstochowa, bohaterem Górnika Zabrze „To oczywiście musiał być on”. Niechciany w Rakowie Częstochowa, bohaterem Górnika Zabrze 60 milionów euro! FC Barcelona chce zamknąć wielki transfer jeszcze przed EURO 2024 60 milionów euro! FC Barcelona chce zamknąć wielki transfer jeszcze przed EURO 2024 Bernardo Silva chce hitowego transferu Bernardo Silva chce hitowego transferu Xavi rozmawia z nowym klubem Xavi rozmawia z nowym klubem Drużyna Kacpra Kozłowskiego ma... mniej niż zero punktów. Vitesse Arnhem spadło z Eredivisie po ponad 30 latach [OFICJALNIE] Drużyna Kacpra Kozłowskiego ma... mniej niż zero punktów. Vitesse Arnhem spadło z Eredivisie po ponad 30 latach [OFICJALNIE] Ernest Muçi z ładnym golem. Perfekcyjnie przymierzył z dystansu Ernest Muçi z ładnym golem. Perfekcyjnie przymierzył z dystansu

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy