Samuel Cárdenas wetował jego transfer, czas zweryfikował. Teraz jest gwiazdą

2024-09-26 10:30:38; Aktualizacja: 18 godzin temu
Samuel Cárdenas wetował jego transfer, czas zweryfikował. Teraz jest gwiazdą Fot. Kurt/Belga/SIPA USA/PressFocus
Norbert Niebudek
Norbert Niebudek Źródło: Transfery.info

Transferowi z jego udziałem sprzeciwiał się Samuel Cárdenas. Ten sam Samuel Cárdenas na przestrzeni kolejnych tygodni opuścił klub, a ruch, który wetował, z biegiem czasu okazał się strzałem w dziesiątkę. Omri Gandelman, bo o nim mowa, przeniósł się do KAA Gent ubiegłego lata i od tamtej pory zapracował sobie na status gwiazdy zespołu. Obecnie jest także jednym z wyróżniających się zawodników całej ligi belgijskiej, a każda kolejna bramka podnosi jego wartość rynkową.

Wróćmy jednak do połowy sierpnia poprzedniego roku. W tamtym czasie KAA Gent kompletuje kadrę pierwszej drużyny na rozpoczęty sezon. Dwa dni po słynnym zwycięstwie nad Pogonią Szczecin (5:0 - przyp. red.) belgijski klub sprowadza Archiego Browna. Dokładnie tydzień później, a dzień po definitywnym wyeliminowaniu polskiej ekipy z trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji, potwierdzone zostaje również przyjście Omriego Gandelmana.

Angaż tego drugiego od samego początku stanowi pomysł ówczesnego trenera „Bawołów”, Heina Vanhaezebroucka. Transfer ten staje się jednak wkrótce kością niezgody w strukturach klubu, gdzie zgoła odmienne opinie na temat przydatność zawodnika dla drużyny mają wspomniany szkoleniowiec oraz szef skautów w osobie Samuela Cárdenasa.

- Transfer Omriego Gandelmana spowodował ogromne zamieszanie w pionie sportowym KAA Gent. Na konferencji prasowej podczas przedstawiania nowych piłkarzy (Gandelmana i Archiego Browna), ówczesny główny skaut Samuel Cárdenas powiedział, że Omri to wyłącznie zakup trenera Heina Vanhaezebroucka, co w późniejszym dniach spowodowało odejście Cárdenasa z klubu. Dział skautingu był przeciwko temu transferowi, ale w Gandawie Vanhaezebrouck miał taką pozycję, że nie potrzebował takiej aprobaty - mówi w rozmowie z nami Mariusz Moński, ekspert futbolu z Beneluksu i założyciel konta Belgijska piłka na platformie X.

Samuel Cárdenas złożył rezygnację ze stanowiska szefa skautingu 23 października. Transfer Omriego Gandelmana przesądził o odejściu 29-latka, do którego prędzej czy później by zapewne doszło. W rzeczywistości bowiem relacje pomiędzy nim, a szkoleniowcem nie układały się najlepiej. Niemiec chciał decydować o ruchach transferowych KAA Gent, natomiast klubowa hierarchia w tym temacie była jasna - najważniejsze słowo należało do Vanhaezebroucka.

- Hein zdobył z Gent wszystkie możliwe w Belgii trofea i osiągnął w europejskich pucharach najlepsze wyniki w historii klubu. Dlatego w KAA Gent nie przetrwał żaden dyrektor sportowy. Każda decyzja musiała mieć akceptację trenera. I patrząc, ile Buffalos zarabiają na transferach, źle na tym nie wychodzili. Podobnie będzie z Gandelmanem - zapewnia Moński. 

W najnowszej historii klub z Gandawy sprzedał Emmanuela Gifta Orbana do Olympique'u Lyon (gwarantowane 12 milionów euro plus osiem milionów euro bonusów), Malicka Fofany do Olympique'u Lyon (17 milionów euro), Matiasa Fernandeza-Pardo do Lille (gwarantowane 10 milionów euro plus dwa miliony euro bonusów) czy Hugo Cuypersa do Chicago Fire (gwarantowane 12 milionów euro plus dwa miliony euro bonusów). Lista może robić wrażenie.

Wracając do Gandelmana, od wydarzeń po jego transferze minął blisko rok. W tym czasie Samuel Cárdenas zdążył podjąć pracę jako dyrektor sportowy w Rakowie Częstochowa, a następnie po nieudanej przygodzie z niej zrezygnować. W tym samym czasie Omri Gandelman, którego sprowadzeniu sprzeciwiał się były działacz „Medalików”, został czołowym graczem KAA Gent i wyróżniającym się piłkarzem całej ligi belgijskiej, a jego rynkowa wartość poszybowała w górę.

Od małego na całego

Omri Gandelman pochodzi z Izraela. W zasadzie można stwierdzić, że od małego był skazany na sport. Jego dziadek, który wywodzi się z Brazylii, grał w piłkę nożną oraz koszykówkę. Ten drugi sport uprawiał także ojciec zawodnika. Sam Omri od samego początku postawił na futbol.

- Omri był nietypowym dzieckiem. Zaczął grać w piłkę w wieku ośmiu lat i bardzo się zaangażował. Omri ma ciotkę w Szwajcarii, a kiedy zaproponowaliśmy mu wyjazd na czterotygodniowe wakacje, odmówił. Nie chciał opuścić żadnego treningu ani meczu swojego klubu. Miał wtedy dziewięć lat - mówił Schmuel Gandelman, ojciec Omriego, po transferze swojego syna do KAA Gent.

24-latek przed przeprowadzką do Belgii reprezentował barwy rodzimego Maccabi Netanja, gdzie uzbierał łącznie 111 występów, zdobywając jedenaście bramek i notując asystę dla pierwszego zespołu.

Transfer Gandelmana poprzedziły jednak przede wszystkim rozgrywane latem ubiegłego roku Mistrzostwa Europy do lat 21. Udział we wspomnianym turnieju kadra Izraela wspomina bardzo dobrze, bowiem podopieczni Guya Luzona zaszli aż do finału imprezy. W meczu o złoto musieli jednak uznać wyższość Anglików, w szeregach których znajdowali się między innymi Anthony Gordon, Cole Palmer, Morgan Gibbs-White, Curtis Jones, Levi Colwill czy Jarrad Branthwaite.

W trakcie tamtego czempionatu Omri Gandelman grał niemal wszystko, kolokwialnie mówiąc, od dechy do dechy. W grupowym starciu z Czechami wpisał się nawet na listę strzelców. Co ciekawe, innym z zawodników walczących o miejsce w środku pola młodzieżowej reprezentacji Izraela na rzeczonym turnieju był... aktualny gracz Korony Kielce, Yoav Hofmayster.

Pomocnik z workiem bramek

Po przenosinach na Stary Kontynent 24-latek potrzebował trochę czasu na adaptację do nowego otoczenia. Sam przyznawał, że tęsknił za znajomymi oraz rodziną. W dodatku dotknęła go wojna w Strefie Gazy, gdzie w wyniku działań zbrojnych stracił dwóch przyjaciół.

Gandelman starał się skupić na futbolu i szybko zaczął udowadniać, że Hein Vanhaezebrouck nie mylił się wobec jego osoby.

Na przestrzeni 45 spotkań ubiegłego sezonu strzelił 13 goli i dorzucił siedem asyst we wszystkich rozgrywkach. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że po raz kolejny (tak, jak w przypadku transferu - przyp. red) duża w tym zasługa ówczesnego szkoleniowca „Bawołów”.

- Gandelman przychodził do KAA Gent jako defensywny pomocnik, który bardzo często grywał też jako środkowy obrońca. Hein zrobił z niego ofensywnego pomocnika w stylu Davy'ego Klassena z Ajaksu. Omri nie jest piłkarzem, który jest odpowiedzialny za rozgrywanie. On ma być decydujący w polu karnym rywala - mówi nam Mariusz Moński.

Warto wspomnieć między innymi występ Izraelczyka w ostatnim starciu sezonu zasadniczego z Royal Charleroi, kiedy na zdobycie aż czterech bramek potrzebował raptem 26 minut. Imponująca w jego wykonaniu była także faza play-off. Wówczas w dziesięciu meczach zanotował pięć trafień do siatki i dwa ostatnie podania.

Tego lata na ławce trenerskiej KAA Gent doszło do istotnej zmiany. Po drugiej, trwającej około 3,5 roku kadencji, posadę opiekuna zespołu opuścił Hein Vanhaezebrouck. W miejsce 60-latka zatrudniono Woutera Vranckena, który wcześniej odpowiadał za wyniki KRC Genk.

W każdym razie nie doprowadziło to do spadku formy Gandelmana. 24-latek dalej zachwyca. Na starcie obecnych rozgrywek może pochwalić się dorobkiem sześciu bramek, a także asysty w dziesięciu występach. Kluczowy dublet pomocnika w spotkaniu trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji przeciwko Silkeborg IF zaważył o tym, że KAA Gent po raz szósty z rzędu będzie rywalizował na jesień w europejskich pucharach.

- „Nigdy nie widziałem pomocnika, który tak łatwo stwarza okazje” - tak powiedział o nim Sven Kums, kapitan i grająca legenda KAA Gent. Izraelczyk świetnie potrafi antycypować wydarzenia boiskowe, co szkoli na treningach pod okiem Danijela Milicevicia. Jego niesamowity bilans strzelecki nie jest więc przypadkowy. Każdy zespół chciałby mieć u siebie tak skutecznego pomocnika, mimo że nie jest ani szybki (choć biega dużo), ani wybitny technicznie - tłumaczy Moński.

Okazuje się jednak, że nie każdy upatruje w Gandelmanie zawodnika, który jest stworzony do gry bliżej bramki przeciwnika.

- Trener reprezentacji Izraela w przyszłości widzi go jako środkowego obrońcę, gdzie mógłby wykorzystać swoją świetną grę w powietrzu i przewidywanie boiskowych wydarzeń - objaśnia nasz rozmówca.

Bohater Bitwy o Flandrię

W miniony weekend KAA Gent konfrontował na wyjeździe swoje siły z zespołem Clubu Brugge w meczu określanym mianem Slag om Vlaanderen, czyli Bitwy o Flandrię. To jedna z najbardziej prestiżowych rywalizacji w belgijskim futbolu.

Choć na przestrzeni niemal całego meczu stroną dominującą byli gospodarze, ostatecznie ekipa Michała Skórasia uległa skutecznym do bólu „Bawołom” 2:4, a dubletem w drugiej części zawodów popisał się nie kto inny, jak Omri Gandelman. W obu przypadkach pomocnik wbiegł w pole karne z głębi pola, wykańczając akcję. Krócej mówiąc, zrobił to, co w jego stylu.

- To wspaniałe uczucie. Zwłaszcza w tak ważnym meczu dla nas i dla kibiców - mówił po zwycięstwie w potyczce z urzędującym mistrzem kraju.

- Jednym z moich atutów jest wbieganie z drugiej linii w pole karne i stwarzanie zagrożenia. Znalazłem wolną przestrzeń, a potem dostałem podanie, do którego musiałem tylko dołożyć stopę. Dużo nad tym trenujemy, a kiedy ta praca przynosi efekty podczas meczu, to jest to wspaniałe uczucie. Oczywiście jestem szczęśliwy z tego gola, ale nasi napastnicy również spisali się dobrze, strzelając gola (Max Dean - przyp. red.) i asystując (Andri Guðjohnsen - przyp. red.). Jesteśmy jedną drużyną - dodawał.

W czwartek Omri Gandelman wróci wraz ze swoimi kolegami na Jan Breydel Stadion, aby tym razem w zaległym meczu piątej kolejki ligowej stawić czoła Cercle Brugge. Ewentualna wygrana podopiecznych Woutera Vrankcena sprawi, że wskoczą oni na pozycję wicelidera krajowych rozgrywek.