Doniecki gigant przyzwyczaił nas do tego, że potrafi dobrze zarobić. Chociażby ostatni wielki transfer Henrika Mkhitaryana do Borussii Dortmund, zasilił budżet klubu o 27,5 miliona euro. Ale oprócz tego: Fernandinho, który odszedł za 40 milionów euro do Manchesteru City, czy Wilian, który za 35 milionów euro został sprzedany do Anży Machaczkała. Ten pierwszy zasilił 8-krotnego mistrza Ukrainy za niecałe 8 milionów euro, drugi – za 14.
Szachtar kupuje piłkarzy za dosyć duże pieniądze, ma z nich spory pożytek, po czym sprzedaje za ogromne sumy. W obecnie trwającym okienku transferowym zarobili już 25 milionów euro (a poczynili inwestycje, m.in. zakup Freda), przed rokiem zaś osiągnięto bilans dodatni o ponad 11 milionów. Maszyna działa więc bez zarzutu. Jest jednak pewien haczyk, a raczej przysłowiowa „rysa na szkle” w postaci kilku zakupowych porażek w latach wcześniejszych, pokazujących, że nie zawsze wszystko się udaje. W historii „wschodniego Porto” mieliśmy bowiem do czynienia z transakcjami, o których włodarze klubu chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Oto pięć największych niepowodzeń transferowych Szachtara Donieck w ostatnich latach.
Sezon 2007/2008, Nery Castillo, 15 milionów euro
Zaczynamy z grubej rury. Nery Alberto Castillo miał być rewelacją, okazał się niewypałem. Totalnym niewypałem. Na Ukrainę przychodził jako mistrz i zdobywca pucharu Grecji, oraz druga kluczowa postać Olimpiacosu, zaraz po Rivaldo. Dobre występy w Helladzie zaowocowały lukratywnym, 4-letnim (2007-2011) kontraktem z Szachtarem. Konflikt z trenerem, ledwie osiem występów w sezonie (ani jednego gola) dobitnie pokazywały, że chłodny ukraiński klimat Meksykaninowi nie służy. Ten ofensywny pomocnik wypożyczany kolejno do: Manchesteru City, Dnipro, Chicago Fire, nigdzie nie mógł zagrzać miejsca. Wreszcie, w styczniu 2011 roku, po „dograniu” obowiązującego kontraktu do końca, odszedł do Arisu Saloniki. Tam również się nie zadomowił i po drodze przez rodzimą Pachucę, podpisał niedawno kontrakt „ostatniej szansy” z Rayo Vallecano. Na całe szczęście dla włodarzy z Doniecka na drugim końcu Europy. Bo na dźwięk tego nazwiska, z pewnością przechodzą ich ciarki. Jego aktualna wartość rynkowa oscyluje w okolicach miliona euro.
Sezon 2008/2009, Marcelo Moreno, 9 milionów euro
Boliwijski napastnik zasilił Szachtara odchodząc z brazylijskiego Cruzeiro Belo Horizonte. Świetne występy w Copa Libertadores przyciągnęły uwagę wschodniego potentata. Niestety, ponownie dały o sobie znać nie wszystkim sprzyjające ukraińskie klimaty. Moreno, z powodu kłopotów z zaaklimatyzowaniem się, grał zdecydowanie poniżej oczekiwań i możliwości. Po rocznym pobycie w Doniecku zdecydował się na transfer na zasadzie wypożyczenia do Werderu Brema, który wyrażał swoje zainteresowanie zawodnikiem, jeszcze przez transferem do Szachtara. Wygrała wówczas chęć zarobku u Moreno. Furory w Bremie nie zrobił (5 występów), tak samo w Wigan, w którym również spędził czas na wypożyczeniu (12 rozegranych meczów). W ciągu swojego w sumie 3-letniego pobytu w Doniecku (ostatni rok w rezerwach) zdołał rozegrać nieco ponad 30 meczów, wpisując się na listę strzelców 7-krotnie. W 2012 roku podpisał długoletni kontrakt z brazylijskim Gremio (przeszedł za darmo) i wygląda na to, że definitywnie zakończyła się jego przygoda w Europie.
Sezon 2007/2008, Cristiano Lucarelli, 7,9 miliona euro
Włoch przyjechał do Doniecka, żeby dorobić do emerytury, to nie ulega wątpliwości. Prawdziwy symbol Livorno, w barwach którego został nawet królem strzelców Serie A, miał być w oczach Donieckich włodarzy solidnym, doświadczonym i bramkostrzelnym napastnikiem. Nie wahali się zapłacić sumy, jaka zawarta była w klauzuli jego kontraktu w Italii. Przykład Lucarelliego pokazuje, że wielu piłkarzy potrafi błyszczeć na krajowym podwórku, a gasnąć podczas zagranicznych wojaży. Od początku 32-letni wówczas zawodnik miał problemy… o dziwo z aklimatyzacją. Pierwszy Włoch na ukraińskiej ziemi, wytrzymał tam… sześć miesięcy. 12 oficjalnych spotkań uskutecznione 4 golami to zdecydowanie zbyt mało, jak na możliwości jednego z najlepszych strzelców w historii Livorno (63 bramki w czasie 3-letnich występów w Serie A). W styczniu 2008 roku Szachtar dogadał się z Parmą i Lucarelli wrócił do ojczyzny. Zakończył karierę w 2012 roku.
Sezon 2011/2012, Dentinho, 7,5 miliona euro
Brazylijski zaciąg, nawet dobrze przemyślany, nie zawsze przynosi pożądane efekty. Mimo, iż w tym rejonie działania Szachtara odbierać można pozytywnie, pewnego piłkarza z Kraju Kawy należy postrzegać w kategorii transferowej porażki. Bruno Fereira Bonfim (dla przyjaciół i kibiców – Dentinho) to wychowanek Corintians Sao Paulo. Łączony był już w swojej karierze z Juventusem, a w ojczyźnie miał status gwiazdy. Wszystko uległo zmianie po… przenosinach do Doniecka. W maju 2011 roku podpisał 5-letni kontrakt. Przez półtora roku rozegrał w trykocie Szachtara 22 mecze i strzelił 4 gole. Zdecydowanie lepsze statystyki ma w drużynie brazylijskiej młodzieżówki. W związku z wątpliwym wkładem w sukcesy drużyny, w styczniu 2013 został wypożyczony do tureckiego Besiktasu. Turcy zastrzegli sobie prawo pierwokupu zawodnika, jednak nie zanosi się na wyłożenie przez nich 9 milionów funtów za Brazylijczyka. Prawdopodobnym jest, że dogra swój kontrakt do końca i opuści Szachtar na zasadzie wolnego transferu.
Sezon 2011/2012, Marko Dević, 5 milionów euro
Last but not least na naszej liście TOP 5 to napastnik reprezentacji Ukrainy, w którego żyłach płynie serbska krew. Marko Dević, bo o nim mowa, zasilił drużynę z Doniecka w lipcu 2012 roku. Transakcja opiewająca na 5 milionów euro okazała się fiaskiem. Już po pół roku, Dević odszedł z powrotem do Metalista Charków, dla którego rozegrał już ponad 150 spotkań. W barwach „Górników” 29-latek spędził na boisku nieco ponad 400 minut i strzelił 4 gole. Przygoda była to krótka i niewiele wnosząca. Marko Dević to kolejny zawodnik, który po zakończeniu donieckiego epizodu, wrócił na stare śmieci i prezentuje się równie dobrze jak przed feralnym transferem do Szachtara.