Po meczu Ligi Konferencji Europy z AZ Alkmaar zatrzymanych przez policję zostało dwóch piłkarzy Legii Warszawa - Josué oraz Radovan Pankov. W trakcie przepychanek pod stadionem holenderskiego klubu nie oszczędzono nawet Dariusza Mioduskiego, który był szarpany przez funkcjonariuszy.
O postawie właściciela i prezesa stołecznej drużyny pisze Piotr Kamieniecki. Zgodnie z jego doniesieniami biznesmen tuż przed jej powrotem do Warszawy (bez wspomnianej wyżej dwójki) przejął pokładowy mikrofon w samolocie.
- Zadbamy o chłopaków, którzy zostali. Wzięliśmy dla nich świetnego prawnika i mam nadzieję, że jeszcze dziś do nas dołączą. Musimy trzymać się razem i jestem pewien, że wszystko będzie dobrze - miał powiedzieć, co spotkało się z brawami zespołu.
Już w trakcie piątkowej konferencji prasowej działacz podkreślał, że żaden z przedstawicieli Legii nie był prowodyrem zamieszania i bronił jej dobrego imienia.
O Josué i Pankova faktycznie zadbano. W Holandii mogli liczyć na kierownika drużyny Konrada Paśniewskiego i prawnika Piotra Miękusa.
Po powrocie do Polski obaj zawodnicy podziękowali pracownikom klubu. Serbski środkowy obrońca nazwał jego właściciela odważnym i dumnym.
***
Legia Warszawa ze szczegółowym oświadczeniem w sprawie wydarzeń w Alkmaar [OFICJALNIE]. Oto fakty