Upadek Jiangsu nastąpił nagle. Może nie z dnia na dzień, ale nie jest to wydarzenie, o którym można powiedzieć, że od dłuższego czasu się na nie zanosiło.
Jeszcze kilka lat temu działacze Jiangsu ściągali dobrych zawodników z Europy, jak Alex Teixeira, Miranda czy Eder. Wszystko po to, aby stać się najlepszą drużyną w Chinach i spróbować podbić Azjatycką Ligę Mistrzów. I kiedy w końcu udało się zdobyć pierwsze, upragnione mistrzostwo, klub zaprzestaje działalności.
Wszystko zaczęło się od tego, że Suning Appliance Group zdecydowało wycofać się z Jiangsu. Klub już wcześniej zalegał z wypłatami dla piłkarzy. I choć grali oni pod koniec 2020 roku praktycznie za darmo, to i tak udało im się zmotywować na tyle, że w listopadzie świętowali zdobycie mistrzostwa Chin. Jednak dla wszystkich było jasne, że jeżeli sytuacja się nie zmieni, klub upadnie, bo w ten sposób nie da się funkcjonować na dłuższą metę.
Tak się właśnie stało, najpierw pod koniec lutego klub złożył wniosek o bankructwo, a teraz wycofuje się z Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Z tego drugiego faktu zadowoleni są zapewne działacze koreańskiego FC Pohang Steelers i tajlandzkiego Ratchaburi FC. Mecz play-off o fazę grupową został odwołany i obie te drużyny bez gry awansowały do Azjatyckiej Ligi Mistrzów, gdzie w grupie G zagrają przeciwko japońskiej Nagoyi Grampus i Johor Darul Ta'zim z Malezji.Jiangsu najprawdopodobniej zabraknie nie tylko w rozgrywkach o tytuł najlepszej drużyny na kontynencie, ale także w Chinese Super League. 23 marca poznamy oficjalną listę drużyn, które przystąpią do najbliższego sezonu chińskiej ligi, ale wszystko wskazuje na to, że drużynie bez trenera, właściciela, pieniędzy i kadry, nie będzie dane bronić tytułu.
Jeśli nie wydarzy się cud, aktualny mistrz Państwa Środka zniknie z piłkarskiej mapy Chin.
MICHAŁ NIKLAS