Francuz piłkarzem był nieprzeciętnym – świadczą o tym tytuły, które zdobył w czasie swojej zawodowej kariery. Mistrz świata, mistrz Europy, zdobywca Pucharu Anglii i Pucharu Ligi Angielskiej… Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli do listy swoich osiągnięć będzie mógł dopisać… Oscara.
I nie chodzi tutaj o piłkarskie Oscary przyznawane przez Canal+, ani o inne wyróżnienie o nazwie zapożyczonej zza oceanu. Leboeuf ma szansę na zdobycie najbardziej prestiżowej nagrody filmowej na świecie. Oczywiście, sam nie jest nominowany w żadnej z kategorii. O miano najlepszego filmu powalczy natomiast „Teoria wszystkiego”, wyreżyserowana przez Jamesa Marsha historia życia jednego z największych umysłów naszych czasów – Stephena Hawkinga.
Były zawodnik Strasbourga, Chelsea i Marsylii wcielił się w rolę lekarza, który jest obecny w jednej z najbardziej smutnych scen całego filmu. Francuz pojawił się na ekranie w momencie przekazania Hawkingowi wiadomości o tym, że ten już nigdy nie będzie w stanie mówić.
Leboeuf zakończył swoją karierę piłkarską w 2005 roku po przygodzie z katarskimi klubami. Później rozpoczął karierę aktorską. Szlify zbierał w USA, a za swój pierwszy występ na ekranie otrzymał sto dolarów. Banknot jako pamiątkę zatrzymał do dziś. Na swoim koncie nie ma znaczących osiągnięć filmowych, w 2001 roku zaliczył występ w filmie „Sztuka wyboru”. Obecnie możemy go oglądać na deskach francuskich teatrów.
- Kiedy zakończyłem karierę, poleciałem do Los Angeles. Tam brałem lekcje aktorstwa - cztery godziny dziennie przez dwa lata. Wróciłem tym samym do swojej pierwszej pasji, gdyż w wieku czterech lat chciałem zostać aktorem - powiedział w "BBC".
- Dla mnie to tylko początek następnej kariery. Nie chcę zatrzymać się i powiedzieć "zrobiłem to". Zostałem nominowany, ale zagrałem tylko trzy minuty. Kiedyś chcę dostać rolę, w której pokażę swoje możliwości, tak jak Eddie Redmayne [zagrał Hawkinga w "Teorii wszystkiego".