Walijczyk walczył o pomocnika jeszcze, gdy ten grał w MK Dons i tylko imponował potencjałem. Do zakontraktowania namawiał go trener nastolatka, Karl Robinson. Klub z Anfield natychmiast rozpoczął rozmowy, otrzymał również zgodę na kontakt z zawodnikiem i jego rodzicami.
Mimo znacznych postępów w negocjacjach, Liverpoolowi nie udało się jednak osiągnąć porozumienia z pracodawcą reprezentanta Anglii, co wykorzystał Tottenham, sprowadzając ostatecznie młodego piłkarza po zapłaceniu pięciu milionów funtów.
- Myślałem, że jest już piłkarzem Liverpoolu - wspomina Rodgers.
- Trener MK Dons przyszedł do mnie i powiedział, że ma niesamowitego zawodnika, którego chciałby zobaczyć na Anfield. Szybko rozpoczęliśmy działania - dodał.
- Spędziliśmy wiele godzin w pokoju, rozmawiając o transferze. Dele naprawdę był zainteresowany, w dzieciństwie kibicował "The Reds". Niestety, nie udało nam się porozumieć z działaczami jego klubu - kontynuował.
- Gdy pewnej soboty pojawiła się nadzieja, że osiągnęliśmy porozumienie, okazało się, że on idzie do Tottenhamu. To było niezwykle frustrujące - zakończył.