16 marca na Stadionie Śląskim doszło do starcia między odwiecznymi rywalami. Pomimo fantastycznej atmosfery na trybunach, Ruch nie sprostał jednak wyzwaniu i przegrał z Górnikiem 1:2.
Całe widowisko przykryło jednak przykre doświadczenie, jakiego można było zaznać w środku obiektu. Okazało się, że przyjezdni fani zniszczyli część infrastruktury, głównie toalety i serwerownię. Koszt poniesionych strat wyliczono na 1,2 miliona złotych.
Z racji tego, iż „Niebiescy” wynajmują legendarny stadion, to właśnie z ich budżetu została potrącona rzeczona kwota. W dalszej kolejności władze organizatora spotkania zamierzają nieustannie nękać Górnika o stuprocentowe zadośćuczynienie.
– Choć sytuacja jest zero-jedynkowa, Górnik jak na razie chowa głowę w piasek. Jest ograniczony kontakt, nikt nie przyszedł na wspólną konferencję prasową, do tego zauważalny jest brak poczucia odpowiedzialności, która jest ewidentna w tej sytuacji. Mimo wszystko mam nadzieję, że klub z Zabrza nie będzie robił już więcej żadnych „uników”, zachowa się honorowo i szybko nam te koszty zwróci – oznajmił z nadzieją prezes Siemianowski.
Sytuacja być może wyklaruje się po wyborach samorządowych. Zabrzański klub funkcjonuje bez prezesa, a nawet dyrektora sportowego, więc osobą decyzyjną okaże się prezydent miasta.
„Przegląd Sportowy” ustalił, że zarządcy Górnika odebrali i podpisali protokół zniszczeń. Teraz oczekują na rozstrzygnięcie zatargu z nowo wybranymi władzami samorządu.