„Los Blancos” potwierdzili, że szkoleniowiec nie zostanie zwolniony przynajmniej do meczu z Barceloną, ale nie zmienia to faktu, że posada szkoleniowca wciąż jest zagrożona. Początek sezonu nie jest zbyt udany dla madrytczyków i wszystko wskazuje na to, że to Lopetegui może ponieść tego konsekwencje jako pierwszy.
Mimo że o zwolnieniu trenera spekuluje się od kilku tygodni, nadal jednak do tego nie doszło. Media prześcigają się w podawaniu kolejnych alternatyw, a na rynku są dostępni tacy szkoleniowcy jak Antonio Conte czy Arsène Wenger, lecz rozwiązania umowy Lopeteguiego jak nie było, tak nie ma. „Sport” jest przekonany, że bynajmniej nie chodzi tu o zaufanie czy chęć utrzymania stabilizacji i wiarę w wyjście z kryzysu.
Otóż okazuje się, że na przeszkodzie stoi umowa. Decyzja Zinedine'a Zidane'a o odejściu po poprzednim sezonie zaskoczyła nieco „Królewskich”, którzy nie szukali wcześniej jego następcy. Latem starano się o sięgnięcie po Massimiliano Allegriego, Mauricio Pochettino, Jürgena Kloppa czy Joachima Löwa, ale każdy z nich natychmiast odmówił. W końcu zgłoszono się po Lopeteguiego, którego zatrudnienie również nie było łatwe.
O ile trener zgodził się na przenosiny do Realu po mundialu, konieczne było wręczenie mu szeregu rekompensat. Ogłoszenie porozumienia zirytowało hiszpańską federację do tego stopnia, że ta zwolniła selekcjonera tuż przed czempionatem w Rosji. Z tej racji madrytczycy zaproponowali trenerowi większą pensję oraz dłuższy kontrakt.
W ten sposób Lopetegui podwoił swoje dotychczasowe zarobki do sześciu milionów euro rocznie i związał się z klubem do połowy 2021 roku. Presja czasu i brak alternatyw zmusiły klub do pewnych deklaracji, a 52-latkowi obiecano, iż dostanie on pełne zarobki, niezależnie od tego, jak długo będzie w Realu. Oznacza to, że raptem cztery miesiące pracy szkoleniowiec może zarobić 18 milionów euro.
![Relacje transferowe na żywo [LINK]](img/ads/relacje.jpg)
