Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami mediów wicemistrz Polski
ustalił z Wisłą Kraków kwotę transferu 22-letniego ofensywnego
pomocnika na 350 tysięcy euro. Borykająca się z wielkimi
problemami finansowymi „Biała Gwiazda” chwilę wcześniej
uregulowała zaległości względem Słowaka, by jego kontrakt nie
został rozwiązany z winy klubu (jak było to w przypadku Zorana Arsenicia, który trafił już do Białegostoku). Transfer był w zasadzie
przesądzony, ale krakowianie zmienili zdanie.
Jak
poinformował Sebastian Staszewski ze Sport.pl Košťál przyjechał na testy medyczne do Białegostoku, ale został zawrócony przez
Wisłę.
„Warunki, które były wcześniej ustalone (350
tys. euro), zaczęły ulegać zmianom. W konsekwencji tych ruchów
Wisła nakazała piłkarzowi wrócić do klubu” - napisał on na
Twitterze, dodając, że zamieszanie wywołali agenci piłkarza,
którzy chcieli, żeby to Jagiellonia (a nie klub z Krakowa)
rozliczyła się z nimi.
Zaraz po całym zajściu zaskoczenia takim obrotem spraw nie krył prezes „Jagi”, Cezary Kulesza. - Nie wiem, czemu Wisła wycofała się ze wcześniejszych ustaleń w sprawie
Kostala. Został zawrócony na ich prośbę. W tej sytuacji nadal
szukamy skrzydłowego. Akurat na tą pozycję mam kilka alternatyw -
zacytował jego słowa Maciej Wąsowski z „Przeglądu Sportowego”.
Na razie nie wiadomo, jak zakończy się cała sprawa, ale
wydaje się, że Košťál do Białegostoku już nie trafi.
W
tym sezonie 22-latek rozegrał 19 meczów w Ekstraklasie. Zdobył
dwie bramki i zanotował pięć asyst.
Zamieszanie z Košťálem. Pomocnik zawrócony z testów medycznych
fot. Transfery.info
Wszystko wskazuje na to, że Martin Košťál jednak nie zostanie zawodnikiem Jagiellonii Białystok.