ATALANTA
Zespół
z Bergamo zakończył poprzedni sezon Serie A na trzynastym miejscu w
tabeli, notując w sumie 11 zwycięstw. W tym już po 15
kolejkach brakuje im raptem dwóch wygranych, żeby wyrównać ten
wynik. W miniony weekend dopiero Juventus był w stanie zatrzymać
znakomitą passę ekipy Gian Piero Gasperiniego. Ostatecznie licznik
spotkań bez porażki zatrzymał się na dziewięciu meczach. W tym
czasie Atalanta odprawiła z kwitkiem m.in. Inter, Napoli i Romę.
„Starej Damy” ograć się nie udało, co nie zmienia
faktu, że ekipa z Bergamo może w tym sezonie namieszać. Od startu
rozgrywek zachwyca Franck Kessié, którego chce u siebie większość
topowych europejskich klubów. 19-letni iworyjski pomocnik z pięcioma
ligowymi bramkami na koncie jest najlepszym strzelcem drużyny.
Znakomicie wypełnił on lukę po sprzedanym do Middlesbrough
Martenie de Roonie. - Ma nie tylko wielkie umiejętności, ale też
bardzo mocną psychikę, a przecież jest bardzo młodym zawodnikiem
- przyznał ostatnio Gasperini.
Oprócz niego trzon drużyny
stanowią obrońca Ervin Zukanovic, pomocnik Jasmin Kurtic i
Alejandro Gómez. W ostatnich tygodniach bardzo dobre recenzje
zbierał też 22-letni Mattia Caldara. Środkowemu obrońcy w
czterech kolejnych spotkaniach udało się trzykrotnie trafić do
siatki.
CHELSEA
Żadna
niespodzianka - powiecie. O ile jednak spodziewaliśmy się, że „The
Blues” będą prezentować się lepiej niż w poprzednim sezonie,
to siła rażenia ekipy Antonio Conte jest większa niż
przypuszczaliśmy. Włoski szkoleniowiec sam zresztą powiedział, że
jest zdziwiony szybkością opanowania nowej taktyki przez swoich
podopiecznych. Na początku sezonu wcale nie było tak kolorowo,
ale 47-latek uporczywie szlifował ustawienie drużyny (4-2-4, 4-3-3)
i w końcu znalazł złoty środek. W systemie 3-4-3 Chelsea
prezentuje się znakomicie. Londyńczycy świetnie bronią (w 14
spotkaniach stracili 11 bramek, lepszy pod tym względem jest tylko
Tottenham, a zarazem są szalenie skuteczni pod bramką rywali.
Świetną robotę wykonuje Victor Moses, w którego Conte od samego
początku bardzo mocno wierzył.
Więcej swobody w porównaniu
do poprzedniego sezonu ma Eden Hazard, który już podwoił swój
dorobek strzelecki z tamtych rozgrywek, a w znakomitej formie jest
też Diego Costa. Niebieska maszyna działa niemal bezbłędnie i
nawet jeśli traci bramkę jako pierwsza, co przytrafiło się w
ostatnich spotkaniach z Tottenhamem oraz Manchesterem City, potrafi
odrobić straty i pogrążyć rywala.
Pamiętacie
przedsezonową szyderkę związaną z brakiem Chelsea w europejskich
pucharach? Lada moment może być to większy atut niż się
komukolwiek wydawało.
SEVILLA
Niektórzy
martwili się, jak będzie prezentować się Sevilla po odejściu
Unaia Emery'ego. Jorge Sampaoli szybciutko przekonał jednak do
siebie kibiców i pokazał, że ekipa z Andaluzji może być w tym
sezonie jeszcze groźniejsza niż wcześniej. Co prawda sobotnia
porażka z Granadą trochę temu przeczy, ale patrzymy na
całokształt. A przegrana na Estadio Nuevo Los Cármenes była dla
Sevilli dopiero trzecią w tym sezonie.
Sampaoli mocno
przebudował drużynę i nowi zawodnicy prezentują się znakomicie.
Bardzo dobrze spisują się napastnicy: kupiony z Toulouse Wissam Ben
Yedder i wypożyczony z Atlético Luciano Vietto. Nieźle w drużynę
wkomponowali się też Pablo Sarabia, Franco Vázquez i Samir Nasri.
To żaden przypadek, że mowa o zawodnikach ofensywnych, wszak
Sampaoli uwielbia atakować. Ostatnio współpracę z trenerem bardzo
mocno pochwalił Vitolo, a więc skrzydłowy, który w samej Sevilli
występuje już o wiele dłużej. - Nigdy wcześniej nie czułem się
tak dobrze - przyznał 27-latek.
Jeśli porażka z Granadą
okaże się tylko wypadkiem przy pracy i ekipa z Estadio Ramón
Sánchez Pizjuán szybko wróci na zwycięską ścieżkę, może
skończyć sezon na podium. Po raz ostatni ta sztuka udała jej się
w sezonie 2008/2009.
EINTRACHT FRANKFURT
Niesamowita
przemiana. Jeszcze kilka miesięcy temu „Orły” rzutem na taśmę
uratowały się przed spadkiem z Bundesligi, a w tym sezonie
odprawiły już z kwitkiem m.in. Bayer i Borussię Dortmund, a także
zremisowały z Bayernem. W sumie zanotowały tylko dwie porażki,
przegrywając po raz ostatni na początku października. Od początku
rozgrywek znakomicie spisuje się kupiony zimą z Guadalajary, Marco
Fabián. To właśnie dzięki Meksykaninowi Eintracht zdobywa
najwięcej bramek.
Dodając do tego gwaranta kilkunastu
trafień w sezonie - Alexandra Meiera i szczelną defensywę, którą
ostatnio tworzą najczęściej Jesús Vallejo, David Abraham oraz
Makoto Hasebe, mamy obraz nieźle zbilansowanej drużyny. „Orły”
grają bardzo mądrze i często nie dają rozwinąć skrzydeł
teoretycznie mocniejszym rywalom. Trener Niko Kovac wykonuje tam
kapitalną robotę.
Po 13
kolejkach Bundesligi drużyny Eintrachtu i Hoffenheim mają na koncie
po 25 punktów. W najbliżej serii gier zagrają zresztą ze sobą.
„Wieśniacy”, którzy w poprzednich rozgrywkach zdobyli raptem
punkt więcej od frankfurtczyków, zasługują na jeszcze
większe brawa. Do tej pory są bowiem niepokonani. Co prawda ekipa
prowadzona przez 29-letniego Juliana Nagelsmanna notuje najwięcej
remisów w całej lidze, ale zero po stronie porażek i tak robi
piorunujące wrażenie.
Nagelsmann potrafi wycisnąć ze
swoich zawodników wszystko, co najlepsze. Świetnie spisują się
przede wszystkim kupieni latem snajperzy Andrej Kramaric i Sandro
Wagner. - W moich oczach, aktualnie, jestem najlepszym niemieckim
napastnikiem - przyznał ostatnio ten drugi. Buńczucznie, ale tak
jak niektórym zbytnia pewność siebie szkodzi, tak innym bardzo
pomaga. Kilka świetnych spotkań w tym sezonie rozegrali również
Kerem Demirbay, Benjamin Hübner czy Lukas Rupp.
Nie
zapominamy też, że piłkarzem Hoffenheim jest Eugen Polanski. Jeden
z najbardziej doświadczonych zawodników „Wieśniaków” (co
również sporo pokazuje, wszak ma 30 lat) jeśli gra, prezentuje się
solidnie.
NICE
- Jeśli wygramy tytuł,
obiecuję wsiąść w helikopter i przelecieć ponad miastem -
powiedział jakiś czas temu Mario Balotelli. I Nicea jak najbardziej
może powalczyć o mistrzostwo Francji. W tej chwili wyprzedza w
tabeli Ligue 1 Monaco oraz Paris Saint-Germain odpowiednio o trzy i
cztery punkty. Do tej pory zespół Luciena Favre zanotował tylko
jedną porażkę - ze słabiutkim Caen. Po drodze zaliczyli kilka
efektownych zwycięstw, chociażby rozbijąc na początku rozgrywek
wspomniane Monaco 4:0.
Najlepsze jest to, że Nice utrzymuje
się na szczycie bez „Balo”, który od kilku kolejek pauzuje z
powodu kontuzji. Patrząc na jego dotychczasowe statystyki (sześć
trafień w sześciu meczach) można więc przypuszczać, że z nim w
składzie drużyna z Lazurowego Wybrzeża będzie jeszcze mocniejsza.
Póki co, nie do zatrzymania są m.in. Alassane Pléa, który
uzbierał już dziewięć ligowych trafień, a także wykonujący
kapitalną robotę w środku pola Wylan Cyprien i Jean Michaël Seri.
O drużynie z Nicei jakiś czas temu szerzej pisaliśmy TUTAJ.
RB Lipsk
10 wygranych i trzy remisy w 13
spotkaniach. Wiadomo było, że klub z Lipska namiesza w Bundeslidze,
ale nikt nie spodziewał się, że zrobi to tak szybko i w takim
wymiarze. W ostatnich tygodniach zespół Ralpha Hasenhüttla, którym
już interesuje się Arsenal, wygrywa wszystko, jak popadnie. W ataku
szaleje Timo Werner, który zdobył już osiem bramek. 20-latka
znakomicie wspomagają niewiele starszy Marcel Sabitzer i Emil
Forsberg, a w środku pola świetnie prezentuje się Naby Keïta.
Ekipa z Lipska w większości spotkań gra naprawdę widowiskowo.
Wysokie tempo gry i pressing robią swoje.
- To bardzo dobry
zespół, który zanotował znakomity start. Jestem pewny, że Lipsk
do samego końca sezonu będzie naszym rywalem do mistrzostwa -
przyznał niedawno Carlo Ancelotti. Włoski szkoleniowiec jest raczej
w mniejszości. Większość obserwatorów uważa, że oparta na
młodych zawodnikach drużyna Hasenhuettla w końcu wpadnie w dołek,
z którego będzie jej bardzo ciężko wyjść.
Takie
komentarze biorą się też z ogólnej niechęci do beniaminka.
Większości projekt Red Bulla po prostu się nie podoba. Bo sztuczny
twór, bo nie ma tradycji... Niedawno głos w tej sprawie zabrał
Toni Kroos, który stwierdził, że to dobrze, iż w futbolu
pojawiają się pieniądze, a Lipsk przecież nie robi nic złego i
potrafi z nich mądrze korzystać. Trudno się nie zgodzić.