Jak napisano w amerykańskiej gazecie, gdy Li Yonghong nabywał udziały w Milanie za około 750 milionów euro, nigdy o nim nie słyszano, nie tylko w Europie, ale także w Chinach. Biznesmen podawał w mediach informacje o swoim imperium kopalnianym, ale w rzeczywistości w ojczyźnie mało kto słyszał o jego firmie - nawet w jego branży.
Ze względu na letni szał zakupowy na San Siro, klub walczy w obecnej chwili o pieniądze, poszukując nowych inwestorów, by móc spłacić wysokooprocentowaną pożyczkę, którą Li Yonghong zaciągnął na kupno klubu. Dlaczego sam Chińczyk nie wspomoże Milanu, korzystając z legalnego sposobu finansowania?
Według chińskiego odpowiednika CEIDG (Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej), ktoś inny, przynajmniej na papierze, jest właścicielem kopalnianego imperium, do którego prawa rości sobie Li Yonghong. Gdy przedstawiciele „The New York Times” próbowali odwiedzić tamtejsze biura, nikogo nie było na miejscu. Na drzwiach wisiało przypomnienie od właściciela o nieopłaconym czynszu. Rzecznik Milanu broni właściciela, twierdząc, że jego majątek był sprawdzany przez prawników i banki.
To prawdopodobnie oznacza jednak, że Li Yonghong sfałszował informacje na temat swojego majątku, a Milan okazał się nie być dostatecznie skrupulatny w skontrolowaniu ich, gdy biznesmen przedstawił źródła finansowania transakcji. Warto dodać, że Chińczyk miał w przeszłości kilkukrotnie problemy prawne związane między innymi ze swoją działalnością biznesową.
W 2013 roku Li został ukarany grzywną w wysokości 75 tysięcy euro za niepoinformowanie o zbyciu wartych 43 miliony euro akcji w firmie z branży nieruchomości. Dziewięć lat wcześniej w jego rodzinnej firmie okradziono 5 tysięcy inwestorów na łączną kwotę 57 milionów euro. Jego ojciec i brat zostali za to skazani na pobyt w więzieniu, ale Li Yonghonga oczyszczono ze stawianych zarzutów.
![Relacje transferowe na żywo [LINK]](img/ads/relacje.jpg)
