W środę po godzinie 19 na trasie,
którą podążał autokar BVB doszło do wybuchu trzech ładunków
wybuchowych. W ich wyniku ranni zostali Marc Bartra, który
natychmiast został przewieziony do szpitala, a także jeden z
eskortujących pojazd policjantów. Moment eksplozji na długo
pozostanie jednak w pamięci wszystkich piłkarzy niemieckiego klubu.
- Wyjechaliśmy z hotelu około godziny 19:15. Autobus
skręcił i nagle doszło do niewiarygodnego wybuchu. Siedziałem z
tyłu obok Marka, który został trafiony odłamkami z rozbitego
okna. Po chwili wszyscy się schylili. Kto mógł - padł na ziemię.
- Nie wiedzieliśmy, co zaraz się stanie. Wszyscy byliśmy w
szoku - powiedział po wszystkim Bürki, który podkreślił, że w
tamtym momencie nikt nie miał już w głowie futbolu.
Dramatycznie całą sytuację zrelacjonował również Piszczek, który przez dłuższy czas na bieżąco informował polskich dziennikarzy na temat tego, co dzieje się wewnątrz niemieckiej drużyny. Rozmowę z nim streścił na Twitterze Tomasz Smokowski: „W nocy smsowałem z Łukaszem Piszczkiem. Nie mógł spać. Pisał o potężnych eksplozjach. Gdyby nie pancerne szyby, zbrojony autokar, byłby koniec”.