1. Hart znowu miał niezły ubaw
Jeśli
pogoniony z City Joe Hart oglądał sobotnie spotkanie, po trzech
minutach na jego twarzy pojawił się uśmiech. Po pięciu drwił już
na głos, a po 20 prawdopodonie spadł z łóżka ze śmiechu.
Właśnie tyle czasu piłkarze Leicester potrzebowali do strzelenia
trzech goli. Claudio Bravo nie popełnił przy uderzeniach Jamiego
Vardy'ego i Andy'ego Kinga nie wiadomo jak wielkich błędów, ale
jednak gole wpadały zbyt łatwo. Linia obrony „The Citizens”
była niezdyscyplinowana. Przy pięknej bramce Kinga goście
kompletnie nie atakowali odgrywającego do niego piłkę Slimaniego.
Co do samego Bravo, w pewnym momencie meczu statystyka
celnych strzałów na jego bramkę w Premier League wyglądała
następująco:
Sześć uderzeń: jedno obronione,
pięć przepuszczonych bramek.
Ręcznik.
2.
Vardy nie zapomniał, jak to się robi
Stało
się, Vardy nie skończy sezonu z dwoma ligowymi trafieniami.
29-latek udowodnił niedowiarkom, że jednak nie zapomniał, jak się
strzela. Pierwszą bramkę, po podaniu Slimaniego, zdobył po serii
700 minut bez celnego strzału w Premier League! Drugą dołożył po
kwadransie, a trzecią kilkanaście minut przed końcem meczu,
przechytrzając Bravo strzałem z ostrego kąta. Momentami to był
dawny Vardy. Sprytny, szybki, przede wszystkim konkretny. Ten
hat-trick może zbudować go na dalszą część sezonu.
3.
Królowie asyst są z Algierii
Pierwszych dwóch trafień Vardy'ego
nie byłoby jednak bez ZNAKOMITYCH dograń Slimaniego i Riyada Mahreza. Ciasteczka to mało powiedziane. Oba prostopadłe,
wymierzone co do centymetra, wypuszczające snajpera przed samego
Bravo. Jeśli mielibyśmy wybierać, które ładniejsze, padłoby
pewnie na Mahreza, który jednym dotknięciem piłki przedłużył
kilkudziesięciometrowe, górne podanie z linii obrony. Genialna
asysta.
4. Po co trzymać piłkę i
wymieniać podania?
Gospodarze
już po raz kolejny udowodnili, że zwycięstwa wcale nie potrzebują
niezliczonej liczby podań i posiadania piłki w większym wymiarze
czasu. A nawet w wyrównanym. Po końcowym gwizdku w tej drugiej
statystyce po stronie Leicester widniało ledwo 22 procent. Podania?
705 do 209 na korzyść przyjezdnych. Miazga. I nie wynikało to
wyłącznie z lepszej drugiej połowy „The Citizens”, w której
podopieczni Pepa Guardioli rzucili się do odrabiania strat i koniec
końców strzelili dwa gole. Pierwsza połowa wyglądała podobnie.
Goście prowadzili grę, z czego nic nie wynikało, a Leicester
wyprowadzało zabójcze kontry.
5. Zawieszenie
Agüero już odbija się czkawką
W samej końcówce meczu City
zmniejszyło rozmiary porażki dzięki Aleksandarowi Kolarovowi i
Nolito, ale ogólnie rzecz biorąc przez cały mecz brakowało im
napastnika. Kelechi Iheanacho, choć bardzo utalentowany, to jednak
nie Sergio Agüero. 20-latek był kompletnie niewidoczny. Patrząc na
to, że kara Argentyńczyka za brutalny faul na Davidzie Luizie w
meczu z Chelsea obejmuje jeszcze trzy ligowe spotkanie, „The
Citizens” mogą mieć spore problemy.
6. Za szybko
skreśliliście „Liski”!
A
Leicester? „Lisy” po tym spotkaniu mogą wrócić na zwycięską
ścieżkę. No bo kiedy, jak nie po takim zwycięstwie. W sobotę
ekipa Claudio Ranieriego udowodniła, że jest w stanie wygrywać z
najlepszymi. Gospodarze zasłużyli na szczególne brawa za to, że
potrafili utrzymać wysokie prowadzenie zaraz po rozpoczęciu drugiej
połowy. To wtedy „The Citizens” ruszyli najmocniej, ale jak się
okazało, bili tylko głową w mur.