32 wygrane w 38 ostatnich meczach, po drodze 18:0. Rumuńskie „Juve” szaleje!

32 wygrane w 38 ostatnich meczach, po drodze 18:0. Rumuńskie „Juve” szaleje! fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: Transfery.info

W lidze przegrał po raz ostatni w sierpniu. Wcześniejsza porażka? Sierpień zeszłego roku. Po drodze mnóstwo wygranych. Co prawda cały czas mowa o rumuńskim drugim szczeblu, ale niebawem Juventusowi Bukareszt przyjdzie grać pewnie o wyższe cele.

Zagadkowy Juventus w obecnym kształcie istnieje od 1992 roku. W Rumunii klub o identycznej nazwie działał jednak znacznie wcześniej. Pierwotne rumuńskie „Juve” powstało w 1924 roku po fuzji dwóch zespołów. Jednym z głównych pomysłodawców był Ettore Brunelli, wokół którego znalazło się jeszcze kilku innych włoskich biznesmenów. Rok później Juventus zadebiutował w rozgrywkach o mistrzostwo kraju, po upływie kolejnych 12 miesięcy zakończył sezon na drugim miejscu, a w 1930 roku zgarnął tytuł mistrzowski.

Potem klub wielokrotnie zmieniał nazwy, aż w końcu w latach pięćdziesiątych przestał istnieć. Wszystkich piłkarzy przeniesiono do Flacary Ploieşti, którą obecnie znamy jako Petrolul. I to właśnie klub z Ploiești dzierży tradycje pierwszego Juventusu. Ten obecny został utworzony niejako na jego podobieństwo, ale formalnie nie ma z nim nic wspólnego.

Herb zerżnięty od włoskiego Juventusu? On pojawił się stosunkowo niedawno. W rumuńskich mediach do dzisiaj funkcjonuje zresztą kilka wariantów logo rumuńskiej ekipy. Same biało-czarne barwy, które również przywodzą na myśl turyńską „Starą Damę” odnoszą się bardziej do kolejnej nieistniejącej rumuńskiej drużyny - Colentiny, z którą „Juve” jest mocno utożsamiane. Stadion, na którym gra, znajduje się w identycznie nazywającej się dzielnicy Bukaresztu.

Przez pierwsze lata istnienia Juventus był jednym z wielu maluczkich rumuńskich klubów. Zwykle występował na trzecim szczeblu rozgrywek. Tak wyglądały lata dziewięćdziesiąte i początek XXI wieku. To wtedy jego barwy reprezentował zresztą dotychczas najbardziej znany wychowanek, Ciprian Tătărușanu, obecnie 41-krotny reprezentant Rumunii i zawodnik Fiorentiny. Juventus szybko zrobił się dla niego za ciasny i stąd jeszcze przez występy w Glorii Bystrzyca, trafił do Steauy. Ale w klubie pamiętają go do dzisiaj.

Pierwszy awans do drugiej ligi „Juve” wywalczyło w sezonie 2009/2010, ale zbyt długo w niej nie gościło. Zespół szybciutko spadł na trzeci szczebel i musiał zaczynać od nowa marsz w górę. Kolejny udało się wywalczyć dopiero w poprzednim sezonie. Styl był jednak znakomity, bo w 24 spotkaniach Juventus nie odniósł ani jednej porażki. I świetna passa trwa do dzisiaj.

Tabela

Liczba zielonych pól naprawdę robi wrażenie. Ostatnie 38 ligowych spotkań (zarówno w trzeciej, jak i drugiej lidze) - 32 wygrane. Ekipa Şoimii Pâncota dostała od „Juve” - uwaga, uwaga - 18:0. Co prawda każdy lał ją jak popadnie, ale nikt nie wbił jej aż tylu goli. I szkoda tylko, że wycofała się ona rozgrywek. Piękny wynik ostatecznie został bowiem wykasowany. Ale wysokich zwycięstw i tak jest cała masa. W piątek Juventus wygrał na przykład 5:0 z Berceni.

Sam awans i obecna świetna dyspozycja jest zasługą 35-letniego trenera Daniela Oprițy, w przeszłości byłego zawodnika m.in. Steauy i sześciokrotnego reprezentanta Rumunii. To właśnie w Steaule pracował wcześniej jako asystent Mirela Rădoi, ale z funkcji dość szybko zrezygnował. Po awansie zachowywał spokój, choć nie brakowało też wypowiedzi zapowiadających walkę z najlepszymi.

W ostatnich 14 miesiącach „Juve” doznało w sumie tylko dwóch porażek - z Brașov w lidze i w pucharowym meczu z Academicą Clinceni. Po tej drugiej Oprița przyznał jednak szczerze, że drużyna podeszła do spotkania zbyt pewna siebie.


A co powiedział po
po niedawnym zwycięstwie z ASU Poli? - Chcę wygrywać w każdym spotkaniu i o takie samo podejście proszę moich zawodników. Rywale już nas znają, ale jesteśmy w stanie to robić.



Kadra Juventusu oparta jest niemal na samych Rumunach. Wyjątek stanowi brazylijski obrońca Walace, który od lat gra w rumuńskich klubach. Wielkim zawodnikiem jednak nie jest. Przed szereg wybija się jednak kilka innych postaci. 24-letni Bogdan Chipirliu w zeszłym sezonie strzelił jednego gola dla Oţelul. W tym, na przestrzeni niemal identycznej liczby minut, w 12 meczach ukłuł już 15 razy. Drugim strzelcem zespołu jest cztery lata starszy Vasile Buhăescu, który ma na koncie siedem trafień, a w pomocy wyróżniają się George Călințaru czy Marian Stoenac, rocznik 1994.

Za klubem stoi Ilie Ciuclea. Biznesmen, do którego należy firma Supercom, zajmująca się m.in. wywozem odpadów i dbaniem o czystość rumuńskich ulic. Zwany w niektórych rumuńskich publikacjach „królem śmieci” przedsiębiorca w przeszłości był posłem. To właśnie on postanowił podążyć śladami Brunellego. Od samego początku zależało mu przede wszystkim na tym, żeby w jak najlepszy sposób szkolić młodych zawodników.


- Prawdopodobnie nigdy nie zostaniemy mistrzem kraju, ale dążymy do tego, żeby rozwijać dzieci. Uczyć ich grać w piłkę, ale nie tylko. Przede wszystkim, pomagać im wkraczać w dorosłe życie - przyznał na początku zeszłego roku 72-latek. Nazwa klubu w końcu do czegoś zobowiązuje. I „Juve” dobrze szkoli swoją młodzież. Ostatnio jako jedyny drugoligowiec wysłało swojego zawodnika na kadrę młodzieżową.



Tak naprawdę do pewnego momentu pierwszy zespół nie był w Colentinie wcale taki najważniejszy. Oczywiście ostatnie wyniki to zmieniają.

A stoi za nimi jeszcze jedna osoba. Latem prezesem klubu został
Gheorghe Chivorchian. Wcześniej piastował on tę funkcję w kilku innych rumuńskich klubach. Ponadto był sekretarzem generalnym tamtejszej federacji, z którego to stanowiska został... usunięty. Powody? Nadużycia finansowe względem Politehniki Timișoara, z którą wcześniej był związany.


- Rozmawiałem z kilkoma innymi klubami, ale wybrałem właśnie Juventus. Klub jest stabilny finansowo i chce się rozwijać. Chcemy jeszcze lepiej szkolić młodzież a do tego dochodzi budowa nowego stadionu na 15 tysięcy miejsc - przyznał po dołączeniu do klubu.

Obecnie Juventus występuje na dwutysięczniku.

Tabela

Przed startem rozgrywek, mimo kilku obiecujących transferów, Chivorchian powiedział, że jego drużyna wcale nie będzie bić się o awans i kandydatów do promocji upatruje w zupełnie innych drużynach. Życie jednak wszystko zweryfikowało. Albo oczywiście celowo wypowiadał się on z kurtuazją. Do końca sezonu daleko, ale „Juve” pewnie będzie biło się o wejście do elity.

A my mamy tylko nadzieję, że wszystko jest w stu procentach czyste. Bo historia ciekawa, ale po rumuńskiej piłce można spodziewać się absolutnie wszystkiego.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Gwiazda Premier League na szczycie listy życzeń Arsenalu Gwiazda Premier League na szczycie listy życzeń Arsenalu Erik ten Hag obejmie giganta?! Trener Manchesteru United faworytem Erik ten Hag obejmie giganta?! Trener Manchesteru United faworytem „To wielkie marzenie trenerskie Macieja Skorży” „To wielkie marzenie trenerskie Macieja Skorży” „Jest opcja wokół klubu, która widziałaby Marka Papszuna” „Jest opcja wokół klubu, która widziałaby Marka Papszuna” Dziennikarz proponuje hitowy powrót do Lecha Poznań! Mógłby zastąpić Mariusza Rumaka Dziennikarz proponuje hitowy powrót do Lecha Poznań! Mógłby zastąpić Mariusza Rumaka Lech Poznań mógł pozyskać gwiazdę Jagiellonii Białystok Lech Poznań mógł pozyskać gwiazdę Jagiellonii Białystok Thiago Silva porozumiał się z nowym klubem. Szykowane gorące powitanie Thiago Silva porozumiał się z nowym klubem. Szykowane gorące powitanie Pep Guardiola chce go zatrzymać. „Wszystko jednak zależy od niego” Pep Guardiola chce go zatrzymać. „Wszystko jednak zależy od niego”

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy