Redaktor tygodnika „Piłka Nożna” Paweł Gołaszewski w tym tygodniu wspomniał, że na Łazienkowską trafi propozycja z Półwyspu Apenińskiego. Ponoć Lecce, przedstawiciel Serie A, skore jest zapłacić za 24-latka 2,5 miliona euro.
Dyrektor sportowy „Wojskowych” raczej pójdzie na dłuższe negocjacje, ale w kuluarach przepowiada się, że jeśli interesant podniesie kwotę o milion, zimowa sprzedaż zostanie przyklepana.
Z tym rozwiązaniem zdecydowanie nie może pogodzić się Mateusz Borek.
– Jak ja słyszę kwotę dwa-trzy miliony euro, no to panowie... ja się śmieję – zaczął komentator TVP Sport.
– Gdyby dzisiaj ktoś sprzedał Slisza za taką kwotę, to w moim przekonaniu było to działanie na szkodę spółki. Mogę zrozumieć takie sumy w przypadku (Mateusza) Łęgowskiego do Salernitany czy Karola Borysa ze Śląska Wrocław do Primavery.
– Ale jeśli my mamy się szanować i rozważać ofertę rzędu trzech milionów euro za Bartosza Slisza z Legii Warszawa, chłopaka będącego blisko podstawowego składu w reprezentacji Polski, wciąż rozwojowego i doświadczeniem w europejskich pucharach, jest to dla mnie niezrozumiałe.
– Ja uważam, że jeżeli dziś mamy mówić o transferze, trzeba zacząć od „piątki-szóstki” w górę. Tyle jest pieniędzy w Europie, że to nie jest żadna wygórowana cena – podsumował.
Dziennikarz później wytłumaczył, że jednym sensownym argumentem za tak – jego zdaniem – niską kwotą jest wygasający wraz z końcem tego roku kontrakt.
Defensywny pomocnik zakończył rundę letnio-jesienną golem i trzema asystami w 33 meczach wszystkich rozgrywek.