Ostatnie spotkanie z
Cracovią było dla Serba już 250. ligowym i 358. w ogóle w
koszulce mistrza Polski. Jak mówi „Rado”, chce on jeszcze
znacznie powiększyć ten dorobek.
- Nie jest to mało.
Miałem lepsze i gorsze momenty, ale większość spotkań wspominam
pozytywnie. Kiedyś będzie do czego wracać, teraz są ważniejsze
sprawy. Mam cel, by przekroczyć w Legii granicę 400 meczów i 100
goli. Zrobię wszystko, żeby to osiągnąć. To byłoby coś.
-
Szczególny mecz? Jeden z pierwszych, po transferze z Partizana w
2006 roku. Graliśmy z Lechem jeszcze na starym stadionie,
prowadziliśmy 2:0, oni wyrównali w 80. minucie. Kilka minut przed
końcem, po dośrodkowaniu Tomka Kiełbowicza, zdobyłem bramkę na
3:2. Wcześniej zaliczyłem asystę. Wtedy nie bardzo się
orientowałem, jak ważna to bramka dla kibiców i miasta - przyznał
Radović.
Nie ma co ukrywać, że Legia liczy na jego świetną
grę w fazie finałowej. Obecnie zespół Jacka Magiery zajmuje
drugie miejsce w tabli, tracąc punkt do liderującej Jagiellonii
Białystok.
- Jesteśmy jak Atlético - powiedział Serb,
zapytany o pragmatyczny futbol prezentowany w tym sezonie przez
Legię.
- Kluczowe będą trzy pierwsze mecze. Musimy zdobyć
dziewięć punktów, potem do Warszawy przyjedzie Lech. Terminarz
jest dobry, na wyjeździe gramy z liderem, ale z Białegostoku mamy
przyjemne wspomnienia. W listopadzie wygraliśmy tam 4:1.
Radović: Legia jest jak Atlético
fot. Transfery.info
Miroslav Radović podsumował w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” swój dotychczasowy dorobek w barwach Legii Warszawa, a także odniósł się do zbliżającej się wielkimi krokami fazy finałowej Ekstraklasy.