Lampard: Moje dni w Chelsea są policzone

2012-12-14 15:06:26; Aktualizacja: 11 lat temu
Lampard: Moje dni w Chelsea są policzone Fot. Transfery.info
Źródło: The Telegraph

Zawodnik, który spędził na Stamford Bridge 11 lat, prawdopodobnie nie przedłuży kontraktu z "The Blues". Frank Lampard uważa, że jego czas na Fulham Road dobiega końca.

Anglik przepełnionym melancholią głosem westchnął: - Nic nie może trwać wiecznie.
 
To reakcja pomocnika Chelsea na brak zainteresowania ze strony władz klubu odnośnie nowego kontraktu. Zdarzenie to sygnalizuje jego zbliżające się wielkimi krokami odejście ze Stamford Bridge. Kończąca się w takim stylu era Lamparda może zranić nie tylko samego piłkarza, ale również jego najwierniejszych fanów i kibiców „The Blues”
 
Wychowanek West Ham United kocha Chelsea i nie chce odchodzić. Natomiast z punktu widzenia władz klubu; piłkarz mający 34 lata, zarabiający bardzo dużo w czasach finansowego „fair play”, mogący nie zapewnić sobie miejsca w wyjściowej jedenastce, jest pracownikiem zbytecznym. Mało tego, w składzie „The Blues” znajduje się dużo zmienników za Lamparda, odpowiednich do gry przy obecnej taktyce zespołu. John Obi Mikel, Ramires czy Oriol Romeu są świetną alternatywą. Do ich grona można teraz śmiało dołączyć Davida Luiza.
 
Silny i żywiołowy Brazylijczyk, podczas wygranego meczu 3-1 z Monterrey, który zapewnił Chelsea udział w finale Klubowych Mistrzostw Świata w Japonii, pokazał, że pozycja pomocnika może być dla niego tą idealną.
 
Lampard wiedział, że nadejdzie ten moment, w którym ludzie zaczną się dopytywać: co dalej? Anglik musiał uznać stagnację wywołaną przez Abramowicza i jego ludzi. W trakcie meczu z Monterrey, Frank zastąpił Davida Luiza i rozegrał ostatnie 27 minut meczu. Podczas tego zdarzenia, kibice na trybunach skandowali jego imię i wymachiwali flagami, na których widniał napis: Lamps! Chcemy byś został! Szacunek dla Anglika wyraził Petr Cech – bramkarz Chelsea – który przekazał Lampardowi kapitańską opaskę, gdy ten pojawił się na boisku.
 
Spiker na Yokohama International Stadium powitał Anglika niczym amerykański prowadzący w trakcie Super Bowl lub jak prezenter koszykarzy podczas finału NBA. Brzmiało to mniej więcej tak: - Frrrrrrrank Laaaaaampard! Głos przepełniony energią i w pewnym rodzaju histerią usłyszeli ludzie nie znajdujący się nawet w pobliżu stadionu. Japońska fascynacja piłkarzem Chelsea jest ugruntowana. Pomimo tego, iż był kontuzjowany na Mistrzostwach Świata w Korei i Japonii w 2002 roku, pozostaje globalną gwiazdą. Dla niektórych fotogeniczny model, a dla innych symbol futbolowej siły, który doprowadził Chelsea do zwycięstwa Champions League.
 
Z tych właśnie powodów, zachowanie włodarzy „The Blues” nie ma żadnego sensu dla kibiców. Piłkarz ten, gromadzi tysiące fanów na stadionach, sprzedaje miliony koszulek, które owocują w postaci zysku pieniężnego dla klubu. Podczas ubiegłego finału Ligii Mistrzów, Lampard przemoczył swoją niebieską koszulkę dwugodzinnym potem, w trakcie osłaniania linii defensywy Chelsea i blokowania Bastiana Schweinsteigera. W tych nogach jest niewyobrażalna moc.
 
Pomocnik „The Blues” tak skomentował całą sytuację: - Czuję, że mam w sobie jeszcze przynajmniej dwa może trzy lata gry na najwyższym poziomie. Piłka leży po stronie właściciela klubu. Na tą chwilę, nic nie zostało powiedziane ani zaplanowane. Wszelkie sugestie na temat przedłużenia kontraktu, choćby o rok, nie istnieją. Nie mam się nawet do czego odnieść. Może po prostu nic nie trwa wiecznie. Ja chciałbym, aby przygoda ta nigdy się nie skończyła. Musisz dojrzeć do takich decyzji i zrozumieć pewne sprawy. Ja już wiem, że jestem wystarczająco duży i pewny swoich słów. Taki już jestem. Cokolwiek się wydarzy, spędziłem w Chelsea najlepsze lata w życiu, których nigdy nie pożałuję.
 
Lampard jest liderem na boisku i poza nim. Zespół ubolewał nad nieobecnością kontuzjowanego Johnna Terry’ego w trakcie meczu w Japonii. Natomiast wszelkie wsparcie ze strony kibiców zostało ukierunkowane właśnie na Lampsa.
 
Anglik dodał z uśmiechem: - Byli głośni. Fani Chelsea zawsze podtrzymywali mnie na duchu. Zresztą, nie tylko moją osobę. Całą ekipę ze Stamford Bridge. Co to jest Chelsea? Są to właśnie kibice. Musisz szanować to co oni czują. Być wdzięczny dla Di Matteo, a jednocześnie mieć wyrozumienie dla Beniteza. 
 
Lampard zapytany odnośnie występu Davida Luiza w meczu z Monterrey powiedział: - Wykonał świetną robotę. Każda zmiana pozycji, do której nie jesteś przyzwyczajony jest trudna. Nie chciałbym grać zbytnio dużo w roli środkowego pomocnika. Różnica tempa i wytrzymałości fizycznej pomiędzy defensywnym piłkarzem, a tym, który utrzymuje się na linii ofensywy i musi czasami dać kilkanaście kroków w tył jest duża. Podobnie jest, gdy jesteś skrzydłowym. Ja osobiście po pięciu minutach gry na boku jestem wykończony!
 
Reprezentant "Synów Albionu" zagrałby gdziekolwiek dla „The Blues”. Jest typem futbolowego profesjonalisty. Natomiast wszystko na to wskazuje, że klub idzie dalej. Podąża drogą, gdzie czasami trzeba się pozbyć ikon zespołu. Dni Lamparda na Stamford Bridge wydają się być policzone.