Ostra gra w Gdańsku. Lechia wygrywa po brutalnym meczu

2016-11-19 21:39:13; Aktualizacja: 8 lat temu
Ostra gra w Gdańsku. Lechia wygrywa po brutalnym meczu Fot. Transfery.info
Błażej Bembnista
Błażej Bembnista Źródło: Transfery.info

Pierwsza połowa meczu Lechii dawała duże nadzieję na kolejną dobrą dawkę ekstraklasowego futbolu. W drugiej części Lechia i Wisła

Piątkowa porażka Jagiellonii z Legią miała być dla Lechii - lidera Ekstraklasy - szansą na odskoczenie w tabeli od podlaskiej drużyny. Do tego potrzebne było jednak uzyskanie korzystnego wyniku w spotkaniu z Wisłą Płock, dla której nie był to zwyczajny pojedynek.

Wszystko za sprawą Marcina Kaczmarka. Trener "Nafciarzy" jest wychowankiem gdańskiej drużyny i to właśnie w niej rozpoczął swoją samodzielną przygodę z pracą szkoleniową (2004-06). Syn słynnego "Bobo" Kaczmarka mógł na stałe powrócić do Trójmiasta i zastąpić apodyktycznego Thomasa von Hessena, ale postanowił pozostać w Płocku i wraz z piłkarzami uzyskać wyczekiwany awans do Ekstraklasy. Cel został zrealizowany, a Wisła zanotowała dość udany początek sezonu (m.in. pokonując Lechię). 

Teraz Wisła zmaga się jednak z długotrwałą zadyszką. Ostatnia wygrana ekipy Kaczmarka miała miejsce 17 września (2:0 z Pogonią Szczecin). Długa seria meczów bez zwycięstwa sprawiła, że pojawiły się pierwsze spekulacje odnośnie ewentualnej zmiany na stanowisku trenerskim. Jak informował "Przegląd Sportowy", posada 42-latka nie jest zagrożona - po rozmowach z władzami klubu i miasta usłyszał, że nadal ma u nich spory kredyt zaufania.

Szkoleniowiec mógł w spokoju przygotowywać się do szczególnego dla siebie meczu. Jego komfort zwiększał też fakt, że do treningów z drużyną przystąpili długo kontuzjowany Damian Piotrowski i niedawny nabytek "Nafciarzy" Ivica Vrdojlak. Dzięki temu Kaczmarek zyska w kolejnych spotkaniach kolejne możliwości rotacji składem. Wisła mogła więc dziś zagrać bardziej ambitnie i agresywnie. I tak rzeczywiście było - goście już w 45. minucie zanotowali pierwszy strzał na bramkę Milinkovicia-Savicia.

Wisła świetnie wykorzystywała ustawienie Lechii - Piotr Nowak desygnował bowiem do gry jedynie trzech obrońców. Plan na stworzenie zagrożenia pod bramką Savicia był prosty - Kante miał skupiać uwagę obrońców, dzięki czemu Wlazło i Merebaszwili mieli więcej miejsca na rozgrywanie piłki. W przeciwieństwie do Lechii, przemieszczającej piłkę krótkimi podaniami, zespół z Płocka opierał swoją grę na szybkich akcjach, opartych na jednym-dwóch dłuższych podaniach. Już w 10. minucie Wisła wykorzystała lukę w środku pola - Merebaszwili świetnie opanował piłkę na skrzydle i wszedł w pole karne, ale przewrócił się (wielu domagało się w tej sytuacji podyktowania rzutu karnego). Schemat taktyczny spełnił jednak swoją rolę - w 28. minucie Wlazło świetnie zagrał do Gruzina, a ten pięknym strzałem pokonał golkipera gospodarzy. 

Piotr Nowak w przerwie zareagował na kłopotliwą sytuację i trzeba przyznać, że wywiązał się z tego doskonale. Widząc słabość systemu z trzema obrońcami od razu na początku drugiej połowy wprowadził Pawła Stolarskiego. Kolejną dobrą decyzją było pozostawienie na placu gry Kuświka - napastnik odwdzięczył się dwoma golami. Można oczywiście narzekać na kiepską skuteczność gdańszczan, ale udało jej się odwrócić losy meczu. Trzy punkty przewagi nad Jagiellonią nie mają zbytniego znaczenia w kontekście podziału po 30. kolejce, ale mają znaczenie psychologiczne. 

Wisła mogła jednak wygrać to spotkanie, gdyby nie nonszalancja Jose Kante. W 33. minucie napastnik miał idealną sytuację na zdobycie drugiej bramki, lecz próba przelobowania Savicia zakończyła się strzałem w poprzeczkę. Warto wyróżnić też świetne interwencje Seweryna Kiełpina, zwłaszcza obronę nogami po uderzeniu Sławczewa.

Po raz kolejny nie popisali się sędziowie. Mariusz Złotek pokazał aż 10 żółtych kartek, a w paru przypadkach spokojnie mógł wyciągnąć czerwony kartonik (faul Maloci i Furmana). Na niekorzyść arbitra przemawia też fakt, że po golu Kuświka na 1:1 w bramce Kiełpina doszło do przepychanki, podobnej do tej z meczu Legia-Lech, a także wątpliwości przy sytuacjach w polu karnym. Wisła, mimo wielkiej ambicji, nie sprostała liderowi, choć w pierwszej połowie wykorzystała jego błędy i ustawienie i postawiła mu warunki. Nowak po raz kolejny pokazał jednak, że nieprzypadkowo tak świetnie radzi sobie z gdańską drużyną i szybko dokonał korekt. Niestety paru graczy (Furman, Maloca) potraktowało ten mecz zbyt ostro, przez co bardziej będziemy wspominać go jako ostrą walkę, a nie ciekawe widowisko.

Lechia Gdańsk - Wisła Płock 2:1 (0:1)
Bramki: Grzegorz Kuświk (60', 81') - Giorgi Merebaszwili (28')

Lechia: Milinkovic-Savic [3] - Janicki [3], Maloca [2], Wawrzyniak [3] - Peszko [3], Sławczew [3], Chrapek [3] (46' Stolarski [3,5], Krasić [3] (78' Mila), Wolski [3] - Kuświk [4], Marco Paixao [3] (56' Haraslin [3])

Wisła: Kiełpin [4] - Stępiński [3], Szymiński [3], Bozić [3], Sylwestrzak [3] - Furman [3], Rogalski [3] (83' Iliew), Merebaszwili [3,5] (73' Hemeha [3], Wlazło [3], Reca [2] (63' Kun [3]- Kante [3,5]

Żółte kartki: Wawrzyniak, Janicki, Maloca, Peszko, Mila - Furman, Merebaszwili, Kante, Kiełpin, Stępiński

Sędzia: Mariusz Złotek [2]
Widzów:
12921

Plus meczu transfery: Grzegorz Kuświk (Lechia Gdańsk)