To był tydzień [odc. 3]
2012-02-05 11:05:44; Aktualizacja: 12 lat temuTrzeci odcinek mojego felietonu chciałbym powierzyć pewnemu zespołowi z północnej części Londynu...
Zespołowi, który swoją postawą w sezonie 2011/12 zasłużył jak nikt inny na miano drużyny-zagadki. Arsenal Londyn, bo o nim mowa, to klub absolutnie nieprzewidywalny. Zarówno in plus, jak i w kontekście negatywnym.
Dla wyjaśnienia, tekst ten powstał po sobotnim spotkaniu "Kanonierów" z Blackburn Rovers z w 24. kolejce Premier League. Ale po kolei… Perypetie Arsenalu w tym sezonie rozpoczęły się już w lipcu. Klub opuścili kluczowi zawodnicy, którzy co najważniejsze, wzmocnili szeregi największych rywali "The Gunners". Samir Nasri i Gael Clichy wybrali Manchester City, gdzie zarabiają więcej i w ich mniemaniu, wygrają więcej. Cesc Fabregas stwierdził, że czas wracać do ukochanej Barcelony i nawet największa siła nie była go w stanie zatrzymać na Emirates Stadium. Kibice "Kanonierów" byli rzecz jasna rozczarowani polityką kadrową klubu, ale liczyli na godnych następców. Każdego dnia do 31. sierpnia pojawiały się kolejne doniesienia na temat ewentualnych wzmocnień ekipy Arsene`a Wengera. Eden Hazard, Chris Samba, Phil Jagielka czy nawet Kaka, byli według mediów o krok od podpisania kontraktu z Arsenalem.
Tak się jednak nie stało, a faktyczne zakupy francuskiego szkoleniowca (nie oszukujmy się) rozczarowały. Doświadczony Arteta już w Evertonie przestał błyszczeć tak, jak czynił to jeszcze dwa sezony temu. Per Mertesacker do dziś chyba do końca nie wkomponował się w ligę angielską. Sprowadzenie Izraelczyka Benayouna zakrawało już na desperację Wengera. Andre Santos, podobnie jak Mertesacker, długo się aklimatyzował, lecz przed kontuzją był już podstawowym graczem w talii menedżera. Jedynym w całości pozytywnym letnim zakupem okazał się Gervinho, który rozruszał niemrawą po odejściu Cesca i Nasriego pomoc. W tej sytuacji zapytano więc – kto popchnie Arsenal do kolejnych zwycięstw? Wenger wskazał na młodych wychowanków: Aarona Ramsey`a i Jacka Wilshere`a. Jednak pierwszy dopiero miesiąc temu wrócił po kontuzji, natomiast Wilshere`a możemy oglądać jedynie na trybunach Emirates. To wszystko, plus kontuzjogenny Vermaelen dawało wynik równy 2-8 z Manchesterem United.
Przez pierwszą część sezonu "Kanonierzy" grali słabo. Przyzwoite wyniki klubu z północnego Londynu ratował swoim geniuszem będący w wielkiej formy Robin van Persie. Jednak gdy Holender miewał gorszy dzień, nie było ratunku dla podopiecznych Wengera. Wydawało się, że momentem przełomowym miało być zwycięstwo z Chelsea. Jednak potem znów przyszły remisy i porażki. Dlatego kibice z utęsknieniem czekali na okienko transferowe, w którym wreszcie ich ulubiony zespół wzmocni się na miarę swoich aspiracji.
Wraz z nadejściem stycznia, w Arsenalu mógł zagrać człowiek, który już od dłuższego czasu kręcił się po ośrodku treningowym "The Gunners". Wypożyczenie Thierry`ego Henry`ego było pod kilkoma względami posunięciem genialnym. Po pierwsze: to powrót po 5 latach króla Arsenalu, który strzelił dla tego zespołu prawie 200 goli. Po drugie: sprzedaż koszulek z numerem 12 rosła z dnia na dzień, a „Król Henryk” przyciągnął więcej kibiców na stadion. Jednak pod względem sportowym już nie wszystko było takie kolorowe. Owszem, Henry dał Arsenalowi awans do kolejnej rundy Pucharu Anglii strzelając bramkę Leeds. Jednak w drużynie potrzebny był napastnik, który w takich meczach miał wyręczyć eksploatowanego van Persiego. Niestety 34-latek nie ma już sił na 90 minut na angielskich boiskach. Więc wchodzi na ogony spotkań, nadal czaruje techniką i inteligencją, jednak kondycja już nie ta sama. Drugim „wzmocnieniem” Kanonierów tej zimy został 19-letni Thomas Eisfeld z Dortmundu. Może i przyda się Arsenalowi za trzy, cztery lata, ale Kanonierzy potrzebują nowej siły już dziś!
Do 4. lutego Arsenal miał na koncie serię czterech meczów, w których piłkarze zdobyli zaledwie 1 punkt i to w konfrontacji ze słabiutkim Boltonem. Czytając opinie fanów Kanonierów, widoczna była obawa przed broniącym się przed spadkiem Blackburn, które przecież jesienią pokonało Arsenal na własnym obiekcie. Jednak ten mecz, to był stary dobry Arsenal, który atakuje, strzela, świetnie rozgrywa i czaruje na boisku. Okazałe 7-1 wlało nadzieję na zakończenie rozgrywek w pierwszej czwórce ligowej tabeli. Pytanie, na jak długo? Kontuzja np. Alexa Songa ponownie posypie koncepcję Wengera, bo ten nie zadbał o zastępcę dla Kameruńczyka.
W tym momencie dochodzimy do meritum. Czy kryzys finansowy dopadł działaczy z Emirates Stadium i nie mogą oni pozwolić sobie na spektakularne transfery? To naciągana teoria, zwłaszcza że Kanonierzy nie wydali nawet wszystkiego z pieniędzy zarobionych latem. Czy zatem problem tkwi w konserwatywnym trenerze, który z uporem maniaka stawia na młokosów, zamiast pokusić się o ściągnięcie gwiazd? Z najnowszej fali młodych talentów sprawdził się tylko Alex Oxlade-Chamberlain.
W niedawnym wywiadzie, Wenger stwierdził, że jeśli nie uda mu się z obecnym składem uzyskać satysfakcjonującego wyniku, zmieni swoją filozofię budowania drużyny na tę podobną do Realu, Milanu czy Manchesteru City, czyli sprowadzi do klubu gwiazdy. Oby tylko ta obietnica nie okazała się pustym sloganem doświadczonego menadżera, a Arsenal przestał przypominać Pana Zagadkę, postać z filmów o Batmanie.
Daniel Zielaskiewicz