Wielkie święto wszystkich „Obywateli” – dokąd jeszcze sięgnie City?

2016-04-15 18:37:54; Aktualizacja: 8 lat temu
Wielkie święto wszystkich „Obywateli” – dokąd jeszcze sięgnie City? Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Po roku przerwy, Anglia znów ma swojego reprezentanta w półfinale Ligi Mistrzów. To nie tylko debiut Manchesteru City w tej fazie rozgrywek. To także pierwszy raz, gdy w czwórce najlepszych drużyn Europy znalazła się drużyna arabskich szejków.

Choć, technicznie rzecz ujmując – musiało tak być. Los już w ćwierćfinale skojarzył ze sobą dwie drużyny rządzone przez możnych z Półwyspu Arabskiego. Paris Saint-Germain oraz Manchester City właśnie. Zmagający się z wieloma przeciwnościami losu w tym sezonie „The Citizens” zdołali z kwitkiem odprawić rozpieszczone w kozim mleku przez swych ligowych rywali PSG. To także swoiste starcie dwóch największych ludzi ze świata wschodu, którzy mają tak wielkie wpływy w europejskiej piłce (Szejk Mansour okazał się lepszym od Nassera Al-Khelaifiego). Umiejętności samych piłkarzy wypromowały Anglików, choć rywalom zabrakło naprawdę niewiele. Kto wie, czy czynnik grania w tak mało wyrównanej lidze nie był decydującym o niepowodzeniu Paryżan...

Awans City to dobra wiadomość także dla całej piłkarskiej Anglii jako takiej – szybkie odpadnięcie Juventusu i nadspodziewanie dobra postawa graczy Pellegriniego sprawiły, że angielskiej federacji nie grozi na razie doścignięcie przez włoską w rankingu UEFA i, w konsekwencji, strata czwartego miejsca w Lidze Mistrzów na rzecz Italii właśnie. 

Bardzo dobrze, że awans Anglików przypieczętował Kevin de Bruyne. Sprowadzony za całe 57 milionów funtów Belg wprowadził swój klub do półfinałów, choć... niewiele brakowało, by doszło do innej, hipotetycznie bardzo przykrej dla Belga sytuacji. Bo gdyby nie geniusz Ronaldo, to może właśnie Wolfsburg świętowałbym upragniony awans do półfinałów. A gdyby nie strzał Kevina... Oj, bolesna byłaby to sprawa, w której poprzedni pracodawca piłkarza osiąga lepszy wynik niż jego nowy klub.

Co stoi za sukcesem „Obywateli”? Arabskie pieniądze to już przereklamowany, w dodatku marnej jakości argument. Prawdą zdecydowanie jest, że Manuel Pellegrini dysponuje zbilansowaną  i stabilną kadrą – niekoniecznie taką złożoną z plejady 24-karatowych brył złota, bo przecież ani Clichy, ani Fernando czy Sagna nie są topowymi gwiazdami. Kto wie, czy może ten brak błysku nie przekłada się na wyniki w Premier League – dopiero czwarte miejsce i piętnastopunktowa strata do lidera z Leicester. W każdym razie – w rozgrywkach europejskich wszystko działa sprawnie. Można mówić, że w 1/8 finału szczęśliwy okazał się los, bo Dynamo Kijów nie jest, eufemistycznie mówiąc, drużyną ze ścisłego europejskiego topu. W półfinale na graczy z Manchesteru czeka Real Madryt. Nie ma się co nawet silić i gimnastykować, by szukać wyraźnych przewag Anglików. Na Etihad Stadium przyjedzie rywal silniejszy. Ale przecież nie „zdecydowanie” silniejszy. Finał z udziałem City? Przy odrobinie szczęścia...

Trudno oprzeć się wrażeniu, że City wykorzystało swój potencjał aż ponad stan, jeśli chodzi o rozgrywki europejskie. Najlepsza czwórka dla drużyny, która ledwie mieści się w czwórce własnej ligi to, wydawałoby się, rezultat aż nazbyt udany.

Jednym z najciekawszych pytań pozostaje wciąż, co z tej drużyny wyciągnie Pep Guardiola, który od przyszłego sezonu obejmie menedżerską pieczę w klubie z Etihad Stadium. Wyrobników zamieni na gwiazdy? Postawi na niezwykle utalentowaną młodzież? W tym sezonie City może jeszcze wiele pokazać swojemu przyszłemu menedżerowi. I czyż ekscytujące nie byłoby, gdyby piłkarze Manchesteru mieli do tego najlepszą okazję w finale Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi Guardioli?
Więcej na ten temat: Anglia Manchester City FC Premier League