Przedwczesna śmierć legendarnego argentyńskiego piłkarza wywołana zawałem serca niedługo po przebyciu skomplikowanej operacji usunięcia krwiaka podtwardówkowego wywołała olbrzymi smutek w futbolowym świecie.
Wiele osób związanych z piłką nożną i nie tylko wspomina wybitnego zawodnika, który siał postrach na europejskich i międzynarodowych boiskach w latach 80-tych i 90-tych.
W tym czasie Diego Maradona miał kilkukrotnie okazję stanąć naprzeciwko polskim piłkarzom. Spośród nich całkiem dobrze zdążyli go poznać między innymi Zbigniew Boniek oraz Roman Kosecki.
Pierwszy z nich miał przyjemność rywalizować z nim na włoskiej ziemi jako zawodnik Juventusu i Romy oraz podglądać go w czasie przygotowań do udziału w pamiętnych Mistrzostwach Świata w 1986 roku, które zakończyły się zwycięstwem Argentyny.
- Pan Bóg bierze w 2020 roku ludzi piłki z najwyższej półki. Diego żył jak chciał. Wielu zostaje legendami dopiero po śmierci, a on był autentycznie ubóstwiany za swojego życia. Wybitny piłkarz, przeciwko któremu miałem okazję grać i przekonać się na własnej skórze, że mieliśmy do czynienia z wybitnym zawodnikiem. Pamiętam jeden mecz Juventusu przeciwko Napoli. Maradona dawał nam się we znaki od pierwszego gwizdka. Strasznie nami kręcił. W przerwie powiedzieliśmy sobie w szatni, że trzeba podostrzyć i odebrać mu ochotę do gry. Mówiąc wprost - poskrobać mu kostki. Ale Diego był po prostu za dobry. Po kilkunastu minutach stwierdziliśmy: Basta, zostawmy go. Jest nie do zatrzymania. Szkoda takich nóg - powiedział prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
- Pamiętam doskonale jeszcze jeden okres, w którym miałem okazję wielokrotnie z nim rozmawiać i spotykać się. Krótko przed Mistrzostwami Świata w Meksyku. Diego przyjechał do Rzymu na dwa miesiące przed mundialem, aby przygotować się jak najlepiej do turnieju. Zamknął się w Centrum Przygotowań Olimpijskich, które znajdowało się blisko mojego domu, więc miałem okazję go trochę podglądać. Harował jak wół. Był w fenomenalnej formie. Kilka razy wpadliśmy na siebie w lokalnej knajpce na kawie i podyskutowaliśmy. A potem przyszło lato. Jego lato, bo wszyscy kibice piłkarscy doskonale pamiętają migawki z Meksyku. To był jego turniej. Jego mundial. Jego Puchar. Niech spoczywa w spokoju - zakończył Boniek.
Z kolei Kosecki miał przyjemność spotkać się z Argentyńczykiem dwukrotnie na boisku. Najpierw w towarzyskim starciu na San Siro, a później na hiszpańskiej ziemi, kiedy to obaj gracze występowali odpowiednio w Osasunie oraz Sevilli. Oba te pojedynki zakończyły się remisami.
- Spotkałem go trzy razy. Pierwsze nasze spotkanie było na San Siro, kiedy jako kadra PZPN graliśmy charytatywne spotkanie z zagranicznymi zawodnikami występującymi w lidze włoskiej. Diego Maradona był w tej drużynie i zremisowaliśmy 2:2. Później grałem przeciwko niemu jeszcze w barwach Osasuny, kiedy on występował w Sevilii. Wtedy podszedłem do niego po meczu, powiedziałem, że jest moim idolem, a on odpowiedział mi, że zagrałem bardzo dobrze. Potem chwilę szliśmy objęci. Można powiedzieć, że dwa razy graliśmy razem i ani razu nie przegrałem. Z kolei nasze trzecie spotkanie miało miejsce przed finałem Ligi Mistrzów w Stambule, pomiędzy Milanem a Liverpoolem, kiedy w bramce szalał Jerzy Dudek. Dzień wcześniej widzieliśmy się na stadionie. On szedł oczywiście w otoczeniu wielu ludzi. Przywitaliśmy się, wymieniliśmy kilka słów. Przypomniałem mu, że grałem w Osasunie, ale już tego nie pamiętał - wspominał 54-latek.