Alisson szczerze o transferze do Liverpoolu: Płakałem

2018-10-02 16:37:54; Aktualizacja: 6 lat temu
Alisson szczerze o transferze do Liverpoolu: Płakałem Fot. Transfery.info
Rafał Bajer
Rafał Bajer Źródło: La Gazzetta dello Sport

Alisson Becker wyjawił, że przenosiny z Romy do Liverpoolu wcale nie były dla niego takie łatwe.

Brazylijczyk poczynił spory postęp w ostatnich latach. Jeszcze do niedawna był zaledwie rezerwowym dla Wojciecha Szczęsnego, ale po odejściu Polaka z Romy golkiper wskoczył między słupki bramki Romy i w ciągu zaledwie sezonu wypracował sobie taką renomę, że stał się najdroższym bramkarzem w historii. W tym samym oknie rekord został pobity przez Chelsea, która zapłaciła więcej za Kepę Arrizabalagę, lecz w przypadku Hiszpana było to związane z aktywowaniem klauzuli odstępnego.

Dla samego Alissona przeprowadzka na Anfield wiązała się również z podwyżką, okazuje się jednak, że nie wszystko było takie proste. W wywiadzie dla „La Gazzetta dello Sport” zawodnik przyznał się, że tego lata uronił niejedną łzę.

- Odejście z Romy było trudne. Płakałem przez długi czas, wraz z żoną - mówi bramkarz.

- Jeśli mam być szczery, to był słuszna decyzja. Dokonałem profesjonalnego wyboru, kroku naprzód w karierze, a Roma zarobiła wielkie pieniądze. Myślami byłem już zdecydowany na Liverpool, ale moje serce wciąż było pełne łez.

- Spędziłem w Rzymie wspaniałe dwa lata, urodziła się tam moja córka, mam tam przyjaciół, nawet poza światem futbolu. Sporo czasu poświęciłem na spacery po mieście - fontanna di Trevi jest tak piękna po zmroku, że musi cię poruszyć. Moim ulubionym miejscem było jednak koloseum, można tam oddychać historią.

Alisson nie ukrywa, że przez jakiś czas myślał o tym, by mimo wszystko zostać na Stadio Olimpico.

- Czy chciałem zostać? Ta myśl pojawiała się wiele razy, ponieważ byłem tam bardzo szczęśliwy. Ale kiedy przychodzi do wyboru, gdzie grać dalej, sprawa jest bardziej złożona. Mam wielkie ambicje, Liverpool również, teraz gram w jednej z najlepszych lig świata. Serie A nie jest daleko w tyle, ale jest inna. Mniej intensywna.