Chorwaci liderem trudnej grupy; Euro 2012 - dzień 3.
2012-06-11 00:02:00; Aktualizacja: 12 lat temu Fot. Transfery.info
Po rozczarowująco słabych meczach w grupie śmierci, dziś przyszła pora na kolejne szlagierowe spotkanie. Euro wróciło do Polski, a spotkania grupy C odbyły się w Gdański i Poznaniu.
W niedzielne popołudnie udaliśmy się do Gdańska. Po obfitującym głównie w walkę w środku pola spotkaniu między Hiszpanią, a Włochami przenieśliśmy się do Poznania, gdzie przeciwko sobie stanęły reprezentacje Irlandii oraz Chorwacji.
W rozegranym o godzinie 18 spotkaniu nie obyło się bez niespodzianki. Hiszpanie, którzy od początku wydawali się być zdecydowanymi faworytami grupy C jedynie zremisowali z reprezentacją Włoch. I mimo, że mieli naprzeciwko siebie mistrzów świata z 2006 roku, to od obecnych mistrzów – świata oraz Europy – wymagamy więcej. Przez większość czasu spotkanie toczyło się w środku pola. Trudno się temu dziwić, skoro trener Hiszpanów, Vincente Del Bosqe, na boisku nie wystawił ani jednego napastnika, a za strzelanie bramek miał być odpowiedzialny Cesc Fabregas. Również Włosi, kosztem obrońcy, ustawili pięciu pomocników.
Tak wielu doskonałych rozgrywających, wszyscy potrafiący znakomicie uderzyć z dystansu to za mało, by w pierwszej połowie zobaczyć chociaż jednego gola. Podobnie jak we wczorajszym spotkaniu Niemiec z Portugalią, tak i dziś kibice raczej mogli czuć się zawiedzeni. Sytuacje, których zresztą było jak na lekarstwo, nie były dostatecznie groźne, by bardziej zainteresować widza.
Druga połowa wniosła więcej ożywienia. Hiszpanie starali się prowadzić grę, jednakże z setek ich podań nic nie wynikało. Włosi zaś groźnie kontratakowali i mimo, że w ich akcjach brakowało wykończenia, dokładności, to jednak pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Po jednej z takich kontr, której głównym architektem był Andrea Pirlo, Włochy wyszły na prowadzenie. Jego fantastyczne dogranie wręcz wymuszało gola. Po strzale wprowadzonego chwilę wcześniej Di Natale było 1:0. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Po szybkiej wymianie piłek Fabregas strzelił wyrównującą bramkę płaskim strzałem obok bezradnego Buffona. Były to bodaj jedyne tak klarowne sytuacje w tym spotkaniu. Wynik nie uległ już zmianie i spotkanie zakończyło się 1:1.
Drugi z niedzielnych meczy był zgoła inny. Po pierwszym, rozczarowująco nudnym spotkaniu, oglądaliśmy dużo lepsze widowisko, po którym Chorwaci zgodnie z oczekiwaniami wygrali z Irlandią. W przeciwieństwie do starcia Hiszpanii i Włoch gra była jednostronna i właściwie cały czas dominowali gracze z południowej Europy.
Najlepiej obrazuje to wyjście Chorwatów na prowadzenie już w 3 minucie spotkania. Po błędzie bramkarza Irlandii, Shaya Givena, bramkę strzałem głową z jedenastu metrów strzelił Mario Mandzukić. Od tego momentu Wyspiarzom grało się o wiele trudniej. Mimo to pokazali niezwykłą determinację, kiedy to po dobrze wykonanym rzucie wolnym zdołali wyrównać.
Dziewiętnasta minuta, kiedy to padł wyrównujący gol, była bodaj jedynym szczęśliwym momentem dla kibiców w zielono – biało – pomarańczowych barwach. Chorwaci zdeterminowani byli by wyjść na prowadzenie i dopięli swego dwie minuty przed przerwą.
Do szatni piłkarze zeszli przy stanie 2:1, ale już kilka minut po powrocie na murawę Shay Given znów mógł wyciągać piłkę z siatki. Znów głową, znów Mandzukić i było 3:1. Obraz gry nie ulegał zmianie. Jedynie pod koniec Irlandczycy odważniej zaatakowali, jednakże ich mało finezyjny futbol nawet nie pozwolił myśleć o korzystnym rezultacie.
W obu dzisiejszych meczach padło 6 goli. Po pierwszym wyrównanym spotkaniu obejrzeliśmy jednostronne widowisko, po którym możemy zacząć się zastanawiać, czy Chorwacja jest w stanie walczyć z mocniejszymi rywalami. Bo mimo wszystko ciężko jest sobie wyobrazić, że utrzyma pierwszą pozycję w grupie C.