Gumny o niedoszłym transferze do Niemiec i filmiku z udziałem taty. „Warto mówić prawdę”

2019-03-01 09:51:03; Aktualizacja: 5 lat temu
Gumny o niedoszłym transferze do Niemiec i filmiku z udziałem taty. „Warto mówić prawdę” Fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Przegląd Sportowy

Robert Gumny na łamach „Przeglądu Sportowego” odniósł się do kilku spraw, w tym niedoszłych przenosin do Borussii Mönchengladbach.

Prawy obrońca Lecha Poznań miał przenieść się do Niemiec latem. BMG była skłonna zapłacićza niego 6,5 miliona euro. Gdy wydawało się, że transferowy rekordEkstraklasy zostanie pobity, działacze Borussii wycofali się ztransakcji. Chodziło o nieprawidłowości w kolanie zawodnika, które nie przeszkadzały mu w grze.

- Wcześniej niewiedziałem nawet, że coś mi dolega. Niby kolano czasem sięodzywało po meczu, ale uważałem to za normalny symptompowysiłkowy. W tygodniu dyskomfort ustępował i nie było problemu.Gdy Borussia stwierdziła, że nie podejmie nawet minimalnego ryzyka,dostałem potężny cios na wątrobę. Ale wie pan co? Wierzę, żeto miało jakiś większy sens - stwierdził Gumny na łamach„PS”.

20-latek przeszedł operację i wrócił do gry.Zimą pojawiły się jednak doniesienia sugerujące, że młodzieżowyreprezentant Polski dalej ma problemy zdrowotne. Na te informacjezareagował ojciec młodego zawodnika, który za pośrednictwem słynnego już filmikuwszystkiemu zaprzeczył.

- Pewnie można byłozareagować w bardziej elegancki sposób, ale przede wszystkimwarto mówić prawdę. Tatę, i mnie również, wkurzyłydoniesienia, że znów jestem kontuzjowany czy w ogóle mam jakieśproblemy ze zdrowiem. Nic takiego nie miało miejsca. Czy ludzie nierozumieją, że tego typu informację mogą wywołać poważnekonsekwencje? No cóż, było minęło - przyznał defensor (więcej
TUTAJ).

Jeślinie wydarzy się nic niespodziewanego, latem Gumny niemal na pewnowyjedzie za granicę. Jak podkreśla - jest na to gotowy, choć narazie nie skupia się na temacie transferu. Według „PS”wcześniej, już w marcu, otrzyma on powołanie do reprezentacjiPolski od Jerzego Brzęczka.