Polski stoper przeszedł do ekipy „Orłów” na początku 2018 roku z Zagłębia Lubin. Już po
kilku miesiącach Jach trafił na wypożyczenie do Rizesporu, a
następnie przeniósł się na tej samej zasadzie do Sheriffa
Tyraspol. Tego lata dość niespodziewanie został z kolei
wypożyczony do Rakowa Częstochowa. Przygodę z beniaminkiem
Ekstraklasy dwukrotny reprezentant Polski rozpoczął od meczu z Arką
Gdynia (2:0), w którym trafił do siatki.
- Przenosiny do
Londynu? Czułem się gwiazdą tamtego momentu. To było moje pięć
minut, wreszcie zrobiłem krok, na który długo czekałem. Byłem
tym wszystkim zafascynowany, zdeterminowany. Nie miałem
najmniejszych obaw, czy dam radę.
- Nie grałem, ale czułem,
że jestem coraz bliżej debiutu. Miałem dobry kontakt z kapitanem
Luką Milivojeviciem, który po meczu z Tottenhamem powiedział mi,
że trener bardzo poważnie się zastanawiał, czy wystawić mnie na
ten mecz w pierwszym składzie. Miał dwie opcje: albo ja, albo Aaron
Wan-Bissaka, który dziś jest zawodnikiem Manchesteru United.
Zdecydował się na drugą opcję, a ja nie znalazłem się nawet
wśród rezerwowych. Ale w kolejnym spotkaniu z Manchesterem United
siedziałem na ławce. To mnie budowało.
- Byłem brany pod
uwagę, gdy Crystal Palace miało problemy kadrowe, szczególnie w
defensywie. Potem wrócili Martin Kelly, Sakho, obrona była bardzo
silna, decydowała pozycja u trenera. Ja startowałem z ostatniej -
przyznał Jach, dając do zrozumienia, że ma do siebie pretensje o
to, że nie przygotował się lepiej do wyjazdu pod względem
językowym:
- Mimo że miałem czas, świadomość, że jest
już bardzo blisko transferu, zaniedbałem tę sprawę. Już zawsze
będę miał o to do siebie pretensje, bo na własne życzenie miałem
problemy z luźną komunikacją w szatni. Myślę, że znajomość
angielskiego zdecydowanie by pomogła (cała rozmowa TUTAJ).
Zajmujący dwunaste miejsce w tabeli Ekstraklasy Raków
zmierzy się dzisiaj z Piastem Gliwice.