Kamerun wypunktował Zambię
2008-01-26 19:42:00; Aktualizacja: 16 lat temu<b>W drugiej rundzie fazy grupowej doszło do pojedynku Kamerunu z Zambią. Samuel Eto'o wraz z reprezentacyjnymi kolegami potrzebowali zwycięstwa jak wody na pustyni. Do potyczki z Zambijczykami przystąpili wię(...)
Po porażce z Egiptem 4:2 Kamerun znalazł się w kiepskiej sytuacji - by spełnić marzenia o awansie do ćwierćfinału trzeba było pokonać najpierw Zambię. Mecz rozpoczął się dość nerwowo, dużo strat, autów i niepewnej gry. Reprezentacja Kamerunu, prowadzona przez Otto Pfistera została ustawiona bardzo wysoko. Zambijczycy zostali od razu zepchnięci do defensywy - wysoki pressing rywali skutkował. W oczy rzucał się brak komunikacji między obrońcami. To musiało się zemścić - prędzej czy później.
Pierwsza bramka padła z rzutu wolnego po perfekcyjnym strzale Geremiego z rzutu wolnego. Piłka zatrzepotała w siatce tuż przy prawym słupku bramki zambijskiego brakarza Mweene. Uderzenie zaskoczyło wszystkich, ponieważ do strzału szykował się stojący obok Geremiego Samuel Eto'o. Na kolejne bramki nie trzeba było czekać zbyt długo, bo po zaledwie trzech minutach defensorzy z Zambii ośmieszyli się mijając z piłką. Z prezentu skorzystał Job.
Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się wynikiem 2:0, sygnał do ataku dał Eto'o. Napastnik Barcelony huknął z powietrza tuż nad poprzeczką. Chwilę po tej akcji, kolejne błędy Zambijczyków wykorzystał Emana wpakowując piłkę z bliskiej odległości do siatki.
Po przerwie zawrzało dopiero koło 65 minuty. Najpierw rzut wolny wykonywany przez Samuela Eto'o został zatrzymany ręką przez jednego z Zambijskich obrońców, a potem rzut karny za nieprzepisowe zagranie wykorzystał egzekutor rzutu wolnego. Było już jasne, że Kamerun zdobędzie 3 punkty, bo Zambia - choć próbowała - nie potrafiła znaleźć drogi do bramki będącego w świetnej dyspozycji bramkarza Kameniego.
Kameruńczykom było jednak mało. W 80 minucie Job dostał drugi już prezent od obrońców i strzelił najłatwiejszą bramkę w karierze. Co ciekawe, Zambijczycy nie opadli z sił i nie przestali walczyć (to chyba wyróżnik PNA) - przez ostatnie 10 minut meczu podopieczni Patricka Pfiriego biegali ile sił w nogach, by w końcu trafić do kameruńskiej bramki. Gola zdobył - ładnym wślizgiem - harujący najwięcej Christoper Katongo.
Wynik 5:1 sugeruje, że Kamerun odzyskał formę i ma pomysł na grę - nic bardziej mylnego, wszystkie bramki strzelone przez zawodników Pfistera padły po skandalicznych błędach defensywy zambijskiej. Momentami Kameruńczycy tracili rezon pod bramką przeciwników, a gdyby nie pomoc ze strony rywali wynik byłby z pewnością znacznie niższy. Należy jednak podkreślić, że sztuką jest wykorzystywać cudze błędy.
Łukasz Sawala