Lech Poznań: Jest dobrze, ale może być jeszcze lepiej... Nad tym mankamentem nabytku musi popracować John van den Brom

Lech Poznań chwilę zwlekał z ogłoszeniem pierwszego letniego transferu. Wpływ na to miał fakt, że ośmiokrotny mistrz Polski doszedł do wniosku, że lepiej poczekać na konkretnych zawodników, by stawiać na jakość, a nie ilość.

Z tego powodu w poniedziałek testy medyczne rozpoczął Elias Andersson. Te wypadły pomyślnie, dlatego transakcja doszła do skutku.

We wtorek Szwed złożył parafkę pod umową, która będzie ważna do 30 czerwca 2026 roku.

Dla trzeciej siły poprzedniego sezonu Ekstraklasy to niezwykle ważny ruch po tym, jak z klubu odszedł Pedro Rebocho. Nowy nabytek będzie rywalizował o miejsce w składzie z Barrym Douglasem, a w razie potrzeby to miejsce boiska pokryje też Alan Czerwiński.

Co wiemy o pierwszym letnim transferze ćwierćfinalisty poprzedniego sezonu Ligi Konferencji Europy? O opinię na jego temat poprosiliśmy kibica Djurgårdens IF Lucasa Magnussona.

- Prawda jest taka, że Elias przychodził do nas w zupełnie innym celu. Miał występować jako środkowy lub ofensywny pomocnik - zaczął.

- Przez jakiś czas nie mógł się przebić i był nawet wypożyczany ze względu na dużą rywalizację w środku pola. Po powrocie dostał jednak swoją szansę na lewej obronie, bo były tam spore braki. Wygryzł byłego reprezentanta Szwecji Pierre'a Bengtssona, a to mówi samo za siebie.

- To jeden z najzdolniejszych bocznych obrońców w naszym kraju. W ofensywie radzi sobie bardzo dobrze i był w tym aspekcie kluczowy dla DIF. Defensywa? Tu ma trochę pracy, ale już zaczyna robić postępy. Jestem w stanie uwierzyć, że po zmianie klubu na stałe zagości w reprezentacji Szwecji - dodał.

- On był naszym najbardziej wpływowym zawodnikiem w tym sezonie i to jako lewy obrońca - zakończył Magnusson.

Elias Andersson rozegrał w tym sezonie 14 spotkań, notując asystę.