Lider wciąż dynamiczny, ale już nieco zmęczony: Śląsk - Piast 1:2.
2015-09-25 23:25:07; Aktualizacja: 9 lat temu Fot. Transfery.info
Kapitalne dośrodkowania wciąż stanowią o sile Piasta, lecz lider tabeli miał dziś kilka słabszych momentów. Śląsk bez "10" i z chaotyczną defensywą nie miał co liczyć na zwycięstwo, ale zobaczyliśmy kilka popisowych zagrań.
Nawet wykorzystanie Lewandowskiego nie pomogło zapełnić stadionu na Oporowskiej. Stały problem władz klubu był widoczny również dziś, nie pomogła nawet akcja “5 biletów za 9 złotych”, wzorowaną na wyczynie napastnika Bayernu. Może powinna ona trwać więcej niż dwie godziny i dotyczyć również sprzedaży internetowej? Odpowiednie nagłośnienie i donośny głos prowadzącego doping “Wojskowych” dawały jednak złudne wrażenie, że zbudowany na Euro 2012 obiekt jest pełen kibiców. Niestety, jeżeli władze klubu nie postawią na tani (w przypadku Śląska o innym nie ma mowy), ale zarazem skuteczny marketing oraz odpowiednią politykę cenową to frekwencja niebawem osiągnie poziom bydgoski.
Motory napędowe
Śląsk starał się kreować grę przede wszystkim lewą stroną, gdzie grali Flavio Paxiao i Paweł Zieliński. Ten drugi zaliczył dziś nawet bardzo dobry powrót do defensywy, ale była to raczej wyjątkowa sytuacja. Jego dryblingi i schodzenie do środka mogą się podobać, ale brakuje mu idealnego dogrania do partnera. W drugiej połowie bardzo aktywny był też Jacek Kiełb, który zaliczył wspaniałą asystę przy golu Bilińskiego. Trenerowi Pawłowskiemu brakuje jednak “10” w odpowiedniej formie, gdyż Krzysztof Danielewicz nie pokazał się dziś z dobrej strony. W sumie nie powinno to dziwić, skoro sam szkoleniowiec twierdzi, że nie jest to "wirtuoz piłki nożnej". Wejście Grajciara nieco ożywiło środek pola gospodarzy, ale poza paroma klepkami nie wyszło z tego nic konkretnego. Po udanym występie w Pucharze Polski kibice spodziewali się chyba nieco więcej po Marcelu Gecovie.
Co, jak ich zabraknie?
Zagraniczny zaciąg Piasta zupełnie nie przypomina ściąganego w ostatnich latach do Polski ton piłkarskiego szrotu. Dodając do tego trzymającego dyscyplinę trenera Látala (w szatni nie można nawet czytać gazet) mamy odpowiedź na to, dlaczego zespół z Gliwic jest na szczycie tabeli. Jak celnie zauważył Andrzej Gomołysek na Twitterze, czeski szkoleniowiec jest w naszej lidze pewnego rodzaju prekursorem, gdyż nakazał piłkarzom podnosić głowę przed podaniem. Efekty widzimy jak na dłoni - każde dośrodkowanie Piasta to niebezpieczeństwo dla rywali, czego przykładem była kapitalna piłka Mráza do Heberta.
Bohaterem “Piastunek” był jednak Uroš Korun, który świetnie zabezpieczał tyły i poradził sobie w roli napastnika. To on dał zwycięstwo drużynie Latala. Piast grał dziś znacznie bardziej dynamicznie, choć od 70 minuty wyraźnie oszczędzał siły. Trudno dziś wyrokować, czy uda im się na długo utrzymać fotel lidera (Śląsk pokazał, że potrafi stworzyć sobie sytuację, w pierwszej połowie nawet dość groźne) ale najtrudniejszym wyzwaniem dla klubu będzie przystąpienie do następnego sezonu. Vacek i Nešpor są tylko wypożyczeni, a wyczyny tego pierwszego docierają już do selekcjonera reprezentacji naszych południowych sąsiadów Pavla Vrby. Po Badię czy Živca zaraz może ustawić się kolejka możniejszych chętnych. Boję się, że obecna forma Piasta może być tylko sezonowym wyskokiem, a pozytywna tendencja nie zostanie podtrzymana. Cała nadzieja w władzach klubu i dziale marketingu, który musi wykorzystać obecne sukcesy.
Pechowcy
To z pewnością atakujący Piasta - Josip Barisić, który do tej pory nie może nawiązać do swoich wyczynów z rundy wiosennej, kiedy to przedłużał nadzieję Mariusza Rumaka na utrzymanie Zawiszy w Ekstraklasie i wspomniany już Nešpor, który po prostu nie miał dziś szczęścia. Szkoda, że Chorwat albo poślizgnie się przy przyjęciu piłki, albo ogląda ją daleko za swoimi plecami. Odblokował się za to Kamil Biliński, który w pierwszej połowie zmarnował kilka dogodnych sytuacji. Widać, że “Bila” był liderem ofensywy Dinama Bukareszt i wiosną może włączyć się do walki o koronę króla strzelców.
To nie był zły mecz wrocławian. Przytrafiają im się koszmarne błędy w defensywie, zbyt często też grają na chaos. Niestety, przy bramkach zawiódł pewny w większości sytuacji Mariusz Pawełek. Piast nadal może się podobać, ale widać, że powoli zaczynają odczuwać trudy zmęczenia sezonem. Trener Latal na pomeczowej konferencji wyraził niezadowolenie z gry swoich podopiecznych, zwłaszcza jeśli chodzi o drugą połowę. Fakt, wtedy większość kibiców zmęczona krzykami gniazdowego i nudą na boisku wyłączyła telewizor.
Ratunkiem dla Piasta może być Mateusz Mak, który zaliczył dziś pierwszy występ w nowych barwach. Im więcej sił w ofensywie, tym lepiej. Pozostaje jednak liczyć na to, że dośrodkowania Mraza nadal będą tak celne, jak dziś. Śląsk wobec braku rozgrywającego musi wierzyć, że Kiełb będzie niebawem błyszczał nieco dłużej niż przez kilka minut.