Nie takie piekło gorące, czyli rażąca nieskuteczność Jagiellonii
2015-07-16 22:42:38; Aktualizacja: 9 lat temuBiałostockie piekło nie pomogło Jagiellonii, która – choć dominowała przez większość meczu – jedynie bezbramkowo zremisowała z Omonią Nikozja.
Gospodarze do spotkania przystępowali po imponującym zwycięstwie8-0 z litewską Kruoią Pokroje. Apetyty w stolicy Podlasia, mając w pamięcipucharowe wpadki z poprzednich latach, były bardzo duże. Niezwykle korzystnyrezultat uzyskany w poprzedniej rundzie sprawił, że kibice domagali się odswoich ulubieńców jeszcze więcej. Dzisiejszy rywal z Cypru na papierze byłjednak dużo bardziej wymagający, dlatego do osiągnięcia korzystnego rezultatuniezbędna była ponadprzeciętna postawa. Michał Probierz postawił przed swoimipodopiecznymi ważny cel – nie stracić bramki na własnym gruncie, rywalomprzekazując zaś symboliczne słowa „Witamy w piekle!”.
Gospodarze na spotkanie wyszli w składzie, który walnieprzyczynił się do zdobycia trzeciego miejsca w ostatnim sezonie Ekstraklasy. Jedynąnową twarzą w „Jadze” był Piotr Tomasik, sprowadzony z Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Białostoczanie starcie rozpoczęli bez kompleksów, kreując ażtrzy okazje bramkowe w przeciągu pierwszej minuty. Z czasem coraz więcej akcjiprzeprowadzano prawym skrzydłem, gdzie rządził i dzielił Przemysław Frankowski,czyniąc swój zespół stroną zdecydowanie aktywniejszą przez ponad 20 minutspotkania. Niestety, im bliżej bramki, tym gorzej wyglądała dokładność Jagielloniii – choć Omonia kąsała dużo rzadziej – o wyjściu na prowadzenie podopieczniProbierza mogli co najwyżej pomarzyć. Popularne
Sporym ciosem dla polskiego zespołu była kontuzja TarasaRomanczuka, w skutek której w 22. minucie na boisku zastąpić musiał go Konstantin Vassiljev. Wymuszona roszadawyznacza niejako granicę, gdy zmieniło się oblicze całego starcia. Na dobre 15minut inicjatywę przejęła bowiem Omonia, coraz śmielej poczynająca sobie międzydefensorami Jagiellonii, których wyraźnym liderem był Sebastian Madera. Poprzeciwnej stronie akcje zaczynał i rozprowadzał
, a pod bramką Drągowskiego uaktywnił się Sheridan, którego dyspozycjazapewniła Cypryjczykom kilka rzutów rożnych pod koniec pierwszej odsłony meczu.Przed przerwą swoje okazje miała też Jagiellonia, jednak zrzutu wolnego w mur trafił Konstantin Vassiljev. Później z lewego skrzydładośrodkowywał Nika Dzalamidze, ale brak dokładności sprawił, że ostatecznieakcja gospodarzy spełzła na niczym. Gruzin swój błąd naprawił chwilę później, zrzutu wolnego podając na głowę Igora Tarasovsa, którego strzał ostatecznieobronił jednak bramkarz Omonii.
Pierwsza odsłona spotkania przebiegła pod znakiemdelikatnych ciosów wytaczanych przez obie strony. Będący w przewadzegospodarze, z czasem oddali inicjatywę przyjezdnym, odzyskując ją jeszcze namoment w samej końcówce. Dyspozycję Jagiellonii na tym etapie można było uznaćza dobrą, to ona była stroną wyraźnie lepszą. W obronie doświadczeniem zarażał SebastianMadera, a grę w ofensywie ciągnęli Przemysław Frankowski i Patryk Tuszyński.Największym mankamentem trzeciej drużyny Ekstraklasy była dokładność i to tenaspekt powinien omówić Michał Probierz w przerwie spotkania.
Od początku drugiej połowy Jagiellonia imponowałaposiadaniem piłki, sporadycznie pozwalając Omonii na przedzieranie się wewłasne pole karne. Podopieczni Probierza rozpędzali się niczym startująca zestacji lokomotywa. Złym doradcą wciąż pozostawał pośpiech połączony zprzerostem ambicji, w konsekwencji czego kolejne akcje z obiecujących przeradzały się wrozczarowanie, a o dużym zagrożeniu bramki Panagiego nie było mowy. Corazczęściej widzieliśmy dośrodkowania Vassiljeva – a to z rożnego, a to z wolnego,jednak bramek w dalszym ciągu nie oglądaliśmy.
Mniej aktywny był Przemysław Frankowski, jedna zjaśniejszych postaci pierwszych 45 minut. Młody skrzydłowy z czasemstał się zresztą symbolem wyraźnego osłabnięcia białostoczan, którzy na jakiś czasoddali inicjatywę 4. drużynie ligi cypryjskiej. Z niekorzystnego stanu rzeczywnioski wyciągnął Michał Probierz, w 77. minucie decydując się na zastąpieniewspomnianego Frankowskiego Karolem Świderskim, który przebojem wdarł się dozespołu efektownymi bramkami z Kruoją. Tym razem 18-latek swoją dyspozycjąszczególnie się jednak nie wyróżnił. Ba, on i jego drużynowi koledzy sprawialiwrażenie, jakby spotkanie skończyło się dla nich już po godzinie.
Piłkarze Jagiellonii pod koniec meczu myślami wrócili nachwilę na boisko, dominując ostatnie minuty festiwalem stałych fragmentów gry.Realna szansa na bramkę istniała po dośrodkowaniu Tomasika, ale otrzymaniepiłki za bardzo zaskoczyło Macieja Gajosa. Białostoccy kibice liczyli naprzebudzenie w tzw. „Probierz time”. Takie mogło nadejść, kiedy dogrywanąprzez Tomasika futbolówkę przepchnął Igor Tarasovs, jednak Patryk Tuszyńskinawet nie zdołał oddać strzału, dodatkowo całą akcję przypłacając kontuzją.
Nie ulega wątpliwości, że „Jaga” była lepszą stronądzisiejszego meczu. Szczególnie obiecująco Podlasianie spisali się w pierwszejpołowie, właściwie sporadycznie dając Omonii okazję do wykazania się w ataku.Rozpędzona po rozbiciu Kruoii lokomotywa wyraźnie przygasła w drugiej połowie,coraz bardziej oddając pole gry przyjezdnym z Cypru. Wynik spotkania możnauznać za korzystny, nie straciliśmy zbędnej bramki, co może okazać się kluczowew czekającym zespół rewanżu. Dobrym prognostykiem była też aktywność graczyProbierza w ofensywie, choć – ku niezadowoleniu licznie zgromadzonej wBiałymstoku publiczności – żadnej ze stworzonych sytuacji nie udało im się zamienić na gola.