Skrzydłowy w 2013 roku wyjechał z Polski, opuszczając Polonię Warszawa. Wówczas dołączył do Sampdorii, w której rozegrał 32 spotkania, zaliczając również pobyt w Hellasie Verona. Ostatecznie uzbierał w Serie A 53 występy i ruszył dalej.
W następnych latach zawodnik występował na drugim poziomie rozgrywkowym w Anglii, broniąc barw Queens Park Rangers. Gdy w połowie 2019 roku wracał do ojczyzny, miał na swoim koncie 103 mecze w Championship.
Kontrakt został zawarty na dwa sezony i piłkarz czekał, aż nadejdzie propozycja przedłużenia współpracy. W międzyczasie dogadał się z Unionem Berlin.
– Propozycje? Pojawiły się po tym, gdy było wiadomo, że mam oferty z innych klubów, przede wszystkim z Niemiec. Byłem wtedy po rozmowach z Unionem Berlin, który wiedział, że jestem wolnym zawodnikiem. Miałem wstępną umowę, byłem po rozmowach z trenerem. Dopiero wtedy pojawiły się konkretne umowy. Miała się pojawić konkretna oferta o wiele wcześniej, w grudniu, a nie pojawiała się przez jakiś tam czas – wyznał w programie „Po Gwizdku”.
– Moim priorytetem była Legia, czekałem na tę ofertę kilka miesięcy i to może potwierdzić moja żona. Chciałem być fair w stosunku do Legii – zaznaczył.
Ostatecznie Polak trafił do Niemiec, a część kibiców uznało, że chodziło tutaj o aspekt finansowy. Jak zapewnia jednak sam gracz, to nieprawda.
– Na pewno nigdy nie zgodzę się z tym, że przeniosłem się do Niemiec tylko dla pieniędzy, bo to nie było dla mnie najważniejsze – podkreślił.
Zimą Paweł Wszołek wrócił na Łazienkowską w formie wypożyczenia. Dziś nie wyklucza pozostania na dłużej.
– Jest mi tu na pewno dobrze, kawał życia piłkarskiego, zdobyte dwa mistrzostwa. Zobaczymy, co przyniesie czas. Musimy dojść do jakiegoś porozumienia. Zostawmy ten temat na lipiec – oznajmił.
30-latek w rundzie wiosennej wybiegał na boiska 13 razy, strzelił sześć goli i zanotował trzy asysty.