Po dziurki w nosie
2012-06-07 19:55:14; Aktualizacja: 12 lat temu Fot. Transfery.info
Atmosferę mistrzostw czuję coraz bardziej. Powoli obezwładnia mnie piłkarska gorączka i lada moment ta nieprzywoicie ciężka choroba opanuje każdą sferę mojego życia.
Może byłoby inaczej gdybym na miesiąc przed Euro nie zdecydował się na przeprowadzkę do Wrocławia. Klimat w mieście-gospodarzu jest niesamowity, a dosłownie z każdą godziną liczba samochodów z wywieszonymi flagami i ludzi specerujących w narodowych barwach rośnie w zastraszającym tempie. Inaczej zapewne wygląda to w moim rodzinnym mieście, gdzie atmosferę daje się odczuć jedynie siedząc przed telewizorem. We Wrocławiu Euro naciera do nas z każdej strony i dlatego wiem, że decyzja o przeprowadzce była strzałem w dziesiątkę.
W momencie gdy piszę te słowa do meczu inauguracyjnego zostały już tylko niecałe 24 godziny. Zespół Franciszka Smudy wydaje się być dopieszczony w każdym detalu, ale mam wrażenie, że tylko jeśli chodzi o pierwszą jedenastkę. Po ochłonięciu z wrażeń po zakończonej selekcji i poznaniu nazwisk, rozważeniu wszystkich za i przeciw, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że kadra jest najsilniejszą jaką Franz mógł skompletować. Niesmak pozostawiło tylko odsunięcie od składu Sławomira Peszki, którego sprint oraz przyspieszenie stoją na wysokim, a nawet i może europejskim poziomie. Na szczęście na tej pozycji mamy innych, bardzo szybkich zawodników, a więc Sławkowi podczas tego turnieju przyjdzie przeżywać największego kaca w życiu.
Tymczasem w telewizji leci "Klan", a pani Surmaczowa biega po domu dwoma flagami Polski wbitymi w głowę. Po prostu szał. Ja tylko współczuje tym, którzy na dzień przed rozpoczęciem turnieju już mają tego wszystkiego po dziurki w nosie.