Przed barażami o mundial. Va banque wypożyczonego selekcjonera Meksyku, Jordania wierzy w pierwszy awans
2013-11-12 23:03:10; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
W środę rozegrane zostaną pierwsze mecze w ramach międzykontynentalnych barażów o awans na Mistrzostwa Świata.
W play-offach zmierzą się drużyny Jordanii z Urugwajem oraz Meksyku z Nową Zelandią. Faworytów trzeba upatrywać oczywiście w Amerykanach, ale reprezentanci Oceanii i Azji liczą na sprawienie niespodzianki.
Ciekawie zapowiada się zwłaszcza rywalizacja z udziałem bardzo niepewnych w ostatnich miesiącach Meksykanów. Totalny rozgardiasz w federacji odpowiadał temu na boisku. Miguel Herrera jest już czwartym selekcjonerem zespołu w tym roku. Zespołu, który w zasadzie cudem uzyskał promocję do play-offów, dzięki fantastycznej bramce przewrotką Raula Jiméneza w meczu z bezpośrednim konkurentem Panamą.
Herrera debiutuje w roli selekcjonera właśnie w tych meczach. Pomimo tego, że jego sytuacja jest bardzo specyficzna - został jedynie wypożyczony ze swojego aktualnego pracodawcy Club América, postanowił mocno zareagować na postawę drużyny w ostatnim czasie. Zupełnie zrezygnował z zawodników z lig zagranicznych, czyli m.in. "Chicharito", Guardado, czy przede wszystkim Dos Santosa, powołując skład oparty na meksykańskiej Primera Division.
Bramka Jimeneza:
Nowa Zelandia przy takim tle wydaje się mieć nieco większe szanse niż Jordania z Urugwajem. Nawet, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że wyspiarze przystąpią do rywalizacji ze sporymi ubytkami: kontuzjowany jest nie tylko niezwykle ważny obrońca Winston Reid, jedyny Nowozelandczyk w Premier League, ale też Chris Killen oraz Tim Payne. - Będziemy chcieli zagrać w naszym stylu, postawić swój znaczek na tej rywalizacji. Liczymy na dobry rezultat na wyjeździe, może remis, a może nawet uda się nam wywalczyć zwycięstwo - deklaruje Chris Wood przed starciem na stadionie Azteca.
Jordańczycy są jedną z większych niespodzianek eliminacji, z pewnością zadowoleni będą już z remisu na stadionie w Ammanie. Na ich pocieszenie można podać fakt, że Urugwajczycy już raz play-offy przegrali - w 2006 roku górą okazała się Australia. Australia, która wyprzedziła w kwalifikacjach Jordanię o zaledwie trzy punkty. - Nie wiem wiele o zespole Jordanii, ale wygląda na to, że gospodarze dadzą z siebie wszystko na boisku, aby nas pokonać. Oglądałem mecze z Uzbekistanem i Omanem, zasługują na szacunek. Nikt nie może przewidzieć, kto wygra w jutrzejszym meczu, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy - zapewnił Oscar Tabarez, selekcjoner Urugwaju.
Rewanże już za tydzień.