Boss „The Reds” znalazł się w ogniu krytyki po czterech spotkaniach ligowych Liverpoolu bez zwycięstwa (dwa remisy i dwie porażki). Ekipa z miasta Beatlesów zajmuje odległą trzynastą pozycję w tabeli, a mimo to Irlandczyk z Północy twierdzi, iż spekulacje prasy na Wyspach Brytyjskich na temat jego przyszłości są bezpodstawne. Ponadto, Rogders pokusił się o stwierdzenie, że obecnie jest lepszym menadżerem, aniżeli w 2012 roku, kiedy obejmował stery na Anfield Road.
- Nigdy nie byłem wystarczająco pewny siebie, by zgodzić się z twierdzeniem, że moja posada jest zagrożona. To prawdopodobnie przez to, co nakręca wszystkich menadżerów - przez strach. Pozytywny strach. Każdego dnia musisz dawać z siebie wszystko i kiedy przychodzisz tutaj, do klubu o takiej renomie, zawsze towarzyszy ci strach. To jednak mnie nie przeraża. Mam przekonanie do tego, co robię - powiedział Rodgers.
Kibice Liverpoolu czekają na ligowe zwycięstwo już ponad
miesiąc. W środę natomiast Anglicy pokonali Carlisle w Pucharze Ligi, ale
dopiero po rzutach karnych. W związku ze słabymi wynikami i nieprzekonywującym stylem
gry media rozpoczęły poszukiwania nowego menadżera. Wielkim faworytem
okrzyknięto Jürgena Kloppa, jednakże działacze „The Reds” od razu zaprzeczyli,
jakoby prowadzili rozmowy z jakimkolwiek kandydatem.