Rozmowy w sprawie kontraktu Masona Mounta wstrzymane! Chelsea ma „ważniejsze cele”

Wielki projekt nowej Chelsea nie radzi sobie, jak na razie, najlepiej. Oczywiście, głupotą byłoby skreślać go praktycznie na początku istnienia, lecz z pewnością masa kibiców londyńskiego klubu czuje się zawiedziona. Problemów na Stamford Bridge jest wiele, począwszy od nieprzekonującego Grahama Pottera do rozczarowujących zawodników, w których gronie znajduje się bez wątpienia uwielbiany jeszcze niedawno Mason Mount.

W 24-latku upatrywano przyszłą legendę „The Blues”. Wszechstronny zawodnik, operujący najczęściej na pozycji wysuniętego pomocnika, to pełnoprawny produkt akademii sześciokrotnych mistrzów Anglii. Jego przywiązanie do klubowych barw było wyraźne, a umiejętności bardzo duże, porównywane zresztą często do samego Franka Lamparda. Oczywiście, przed nim sporo lat kariery, więc niczego nie należy przekreślać.

Fakty są jednak takie, że od dłuższego czasu Anglik zawodzi. Piłkarz, który w poprzednim sezonie zanotował 21 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (11 bramek i 10 asyst), w tym zdołał uzbierać zaledwie trzy gole i dwa finalne podania. Regres zauważalny gołym okiem.

Na kanwie dobrych występów otoczenie piłkarza stało się o wiele bardziej roszczeniowe. Od 2021 roku za interesy reprezentanta Anglii dba jego ojciec, będący trudnym negocjatorem. Do tej pory Chelsea nie potrafiła porozumieć się z nim w sprawie nowej umowy wychowanka, wykazując coraz większą irytację.

Ta w końcu sięgnęła zenitu. „The Athletic” informuje, że władze „The Blues” wstrzymują rozmowy, ponieważ zamierzają się skupić na „ważniejszych celach”.

Zarząd z Fulham Road skupia się w pełni na zmaganiach w Lidze Mistrzów i Premier League, nie chcąc psuć atmosfery w szatni przepychankami z Mountem.

Nowa tura rozmów odbędzie się zatem prawdopodobnie latem. Wówczas przyszłość 24-latka powinna się rozstrzygnąć.

Do tej pory Mason Mount w trykocie macierzystej ekipy zanotował 191 spotkań, 33 trafienia i 37 finalnych podań.

Mason Mount z głośnym transferem?! Wyłonił się wyraźny faworyt