„Bóg miałby kłopoty, gdybym umarł”
2017-11-24 15:31:02; Aktualizacja: 6 lat temuRigobert Song opowiedział w rozmowie z BBC o swoim dramacie sprzed kilkunastu miesięcy, a także wsparciu, jakie otrzymał od najbliższych.
W październiku 2016 roku 137-krotnyreprezentant Kamerunu, który w przeszłości grał m.in. wLiverpoolu, West Hamie, Galatasaray czy Trabzonsporze, trafił doszpitala. Wszystko z powodu pęknięcia tętniaka mózgu. Niektóremedia informowały nawet, że Song już nie żyje. Na szczęściedoniesienia te okazały się nieprawdziwe i Kameruńczyk powybudzeniu się ze śpiączki wrócił do normalnego życia.
-To była trudna sytuacja. Nie żyję jednak przeszłością i teraznajważniejsze jest to, że wszystko wróciło do normy.
- Wszpitalu nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Byłem zupełnienieświadomy tego, że walczę o życie.
- W pewnym momenciepo wyjściu ze śpiączki mniej więcej doszło do mnie, co sięwydarzyło. Wtedy poczułem duże wsparcie ze strony wielu ludzi.Każdy chciał wiedzieć, co u mnie. I wszyscy się modlili.Znakomicie to pamiętam. Bóg miałby kłopoty, gdybym umarł. Każdyprosił go, żeby nie zabierał mnie do siebie.
- Niektórzymyślą, że piłkarze czy w ogóle ludzie sportu są dodatkowochronieni, ale nie jest to prawdą. Gdy zmarł Marc-Vivien Foé(przyczyną śmierci Kameruńczyka był atak serca - red.), doszłodo mnie, że wszystko może się wydarzyć. Tak naprawdę piłkarzemają tych problemów jeszcze więcej.
- Jeśli miałbym daćinnym jakąś radę, to proponowałbym po prostu bycie ostrożnym. Gdyboli cię głowa, idź do lekarza i wszystko sprawdź - przyznałSong, który aktualnie pracuje jako trener w swojej ojczyźnie.