Co Enyeama dał, Enyeama zabrał - Francja awansuje, choć nie bez kłopotów
2014-06-30 20:21:16; Aktualizacja: 10 lat temuNigeryjczycy długo świetnie przeciwstawiali się Francuzom, ale na koniec opadli z sił i "Les Bleus" bezwzględnie to wykorzystali. Niespodziewanie pomógł im w tym Vincent Enyeama.
Już daliśmy się nabrać, że Nigeryjczykom jako jednej z niewielu afrykańskich reprezentacji zależy przede wszystkim na dobrej postawie na boisku. Wyjście z grupy, brak niepokojących informacji ze zgrupowania kadry – wszystko wydawało się być w porządku. Niestety, czar prysł przed meczem z Francuzami, bo znowu do głosu doszło to, co Afrykanie na tym mundialu kochają najbardziej, czyli pieniądze. Ostatecznie prezydent Nigerii ugiął się pod żądaniami zawodników i wysłał do Brazylii ministra sportu z walizką wypchaną kasą. Całe szczęście, bo piłkarze mogli się nareszcie skupić na reprezentowaniu swojego kraju.
Nigeria pokazała od początku meczu, że mimo wszystko jednak różni się od Ghany i Kamerunu, a więc reprezentacji, które po otrzymaniu premii dalej były rozrywane przez wewnętrzne konflikty. „Super Orły” wyszły na mecz z Francuzami bez żadnych kompleksów, a Hugo Lloris miał trochę więcej powodów do niepokoju od Vincenta Enyeamy.
Francuski bramkarz nawet zdążył wyciągnąć piłkę z siatki po strzale Emmanuela Emenike, tyle, że sędzia słusznie odgwizdał w tej sytuacji spalonego.
Było to jednak poważne ostrzeżenie dla podopiecznych Didiera Deschampsa. Wszystkie ataki afrykańskiej reprezentacji były prowadzone w niezwykle szybkim tempie, a defensywa „Les Bleus” co rusz ratowała się wybijaniem piłki na rzuty rożne.
Przewaga Nigerii nie przeszkodziła Francuzom stworzyć sobie dwóch najlepszych sytuacji w pierwszej połowie meczu. Z wolejem Paula Pogby świetnie poradził sobie Enyeama…
…a Mathieu Debuchy nie trafił w bramkę po dobrym podaniu swojego imiennika, Valbueny.
Te dwa strzały nie mogły jednak zatrzeć ogólnego wrażenia po pierwszej odsłonie meczu. A te było takie, że mało boiskowych wydarzeń toczyło się po myśli „Trójkolorowych”. W maszynie, która rozbijała w proch i pył Szwajcarów wiele trybów nie działało jak należy. Mowa tutaj przede wszystkim o Karimie Benzemie, który był wyraźnie zagubiony na lewym skrzydle w sytuacji, gdy grający na jego pozycji Giroud nie wnosił do gry niczego szczególnego.
Druga połowa i status quo. Męczący się Francuzi i niezwykle dzielni Nigeryjczycy. Frustracja „Les Bleus” przybierała niebezpieczne rozmiary. Blaise Matuidi bardzo ostrym wejściem zakończył udział w meczu Ogenyiego Onaziego i miał dużo szczęścia, że także nie swój. Skończyło się na żółtej kartce.
"Super Orły" długimi momentami spychali przeciwników do głębokiej defensywy, m.in. Llorisa próbował pokonać strzałem z dystansu Peter Odemwingie. Mistrzowie Afryki wykonywali całkiem sporo rzutów rożnych, jednak wyraźnie jest to element, z którym mają duży kłopot, bo stałe fragmenty gry nie stwarzały pod bramką Francuzów żadnego zagrożenia.
Słabiutkiego Girouda w końcu zmienił Antoine Griezmann, Benzema wrócił na „szpicę” i Francuzi znów zaczęli być groźni. W przeciągu kilku minut „Trójkolorowi” całkowicie zdominowali Nigeryjczyków, którzy zdawali się płacić cenę za zawrotne tempo, jakie narzucali swoim akcjom przez 60 minut.
I tak – Benzema przegrał pojedynek z Enyeamą, a toczącą się do bramki piłkę z linii bramkowej wybił Victor Moses, a parę chwil później o swoim zamiłowaniu do poprzeczek przypomniał Yohan Cabaye. O ile jednak strzał z paru metrów w tę część bramki w meczu ze Szwajcarią był raczej powodem do kpin, o tyle tutaj francuski pomocnik o mały włos nie zbliżył się do niedawnych wyczynów Xherdana Shaqiriego czy Jamesa Rodrigueza.
Ataki podopiecznych Deschampsa nareszcie przyniosły skutek, chociaż okoliczności bramki mogły trochę zadziwić, bo zawiódł ten, po którym można było się tego spodziewać najmniej – Vincent Enyeama. Po błędzie nigeryjskiego bramkarza swojego pierwszego gola na brazylijskim turnieju zdobył Pogba.
Wyczerpani Nigeryjczycy jeszcze pechowo sami strzelili sobie gola, który przypieczętował ich odpadnięcie z turnieju. W doliczonym czasie gry „samobója” wbił kapitan zespołu, Joseph Yobo.
Cóż, Francuzi zgodnie z planem awansowali do ćwierćfinału i wypada pochwalić ich za konsekwencję, bo dobrze przygotowani Nigeryjczycy skutecznie utrudniali im zadanie przez bardzo długie okresy meczu. Na koniec jeszcze apel do Didiera Deschampsa – panie trenerze, żaden Giroud. Tylko Griezmann.