Saga związana z wyborem nowego selekcjonera trwa właściwie od świąt. Wtedy to Paulo Sousa zdecydował się na rozstanie z reprezentacją Polski i postanowił objąć Flamengo. Od tamtej pory prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza, poszukuje następcy.
W tej chwili głównym kandydatem do przejęcia schedy po Portugalczyku jest Adam Nawałka. Czy były selekcjoner rzeczywiście poprowadzi „Biało-czerwonych” w barażach? Taki scenariusz jest niewątpliwie rozważany, choć pewności nie ma.
Głos w sprawie na łamach „Przeglądu Sportowego” zabrał natomiast były reprezentant Polski Radosław Kałużny. 47-latek uważa, że Kulesza nie jest przekonany do krakowskiego szkoleniowca.
- Słyszę, że jeśli chodzi o powrót Adama Nawałki, szef PZPN nabrał pewnych wątpliwości. Między innymi takich, że były selekcjoner postawi na swoich „starych, dobrych” wybrańców, z którymi w końcu nie tak dawno współpracował - stwierdził.
- Przywiązanie szkoleniowców do nazwisk i słabość wobec nich nie jest czymś nowym, więc – hipotetycznie – obawy prezesa mogą wynikać z faktu, że Nawałka postawi na Arkadiusza Milika, a – nie powiedzmy – na Karola Świderskiego. Kolejna sprawa, wśród obecnych kadrowiczów jest na przykład Kamil Glik, który bardzo chłodno, rozgoryczony rozstawał się z Nawałką, dosłownie chwilę po tym, jak odpadliśmy z mistrzostw świata w Rosji. Glik jest niesłychanie ważnym punktem kadry i ciekawe, jak czułby się po ponownej nominacji byłego selekcjonera. A idąc dalej, jak odebraliby ją obecni i byli zawodnicy Lecha Poznań, ostatniego miejsca pracy, w którym Nawałka mocno się sparzył między innymi z tego powodu, że wielu z lechitów szybko miało go dość - dodał.
Nowego selekcjonera reprezentacji Polski powinniśmy poznać 19 stycznia.